46. Ochroń nas

9.6K 590 39
                                    

CLARY

Jestem zmęczona tym wszystkim fizycznie i psychicznie. Czuję się coraz gorzej, coraz bardziej słaba i obolała, tak jakby wszystkie stare rany otwierały się na nowo i krwawiły. Katy pomaga dojść mi do łóżka, po czym przykrywa mnie kocem i siada obok mnie.

- Clary, powiedz mi, czy warto to wszystko ciągnąć? - pyta wykręcając swoje palce.

- Dla mnie nie liczy się teraz nic oprócz dziecka. - odpowiadam i wtulam się w poduszkę.

- Jak chcesz, ale odpocznij teraz. - uśmiecha się lekko i wychodzi.

Może Katy i Yuri mają rację, że to za dużo jak dla mnie, ale przecież nie potrafiłabym zabić własnego dziecka mimo, że jest nieplanowane i mnie zabije. Czuję się senna więc szczelniej okrywam się kocem i odpływam w krainę Morfeusza.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ, GDY NA NIEBIE ŚWIECI KSIĘŻYC

Budzi mnie ruch po drugiej stronie łóżka, a po chwili czuję dłonie, które dobrze znam.

- Przepraszam jeśli cie obudziłem, ale chciałem się tylko przytulić zanim wyruszę z resztą. - szepczę mi do ucha.

- Czyli nie zostajesz? - pytam trochę zawiedziona.

- Edgar i Stella z tobą zostanie. - odpowiada i całuję moje ramie. 

- Mam nadzieję, że szybko wrócisz. - odwracam się i patrzę w jego oczy.

- A ja mam nadzieje, że będę miał do kogo wrócić. - znów to zaczyna.

- Yuri, proszę cię. - mam dość kłótni.

- Ja też cie o coś proszę. - warczy i odsuwa się na drugą stronę łóżka.

- To dziecko jest ze mną połączone. - jak mam mu wytłumaczyć, że nie usunę tego dziecka.

- Dobrze o tym wiem. - mówi i spogląda na mój brzuch. - Edgar mi wszystko powiedział. 

- Co ci powiedział? Ja nie rozumiem. - pytam zdezorenotowana. 

- Już nie da się pozbyć tego bachora. - odpowiada i przeciera dłońmi twarz.

- Jak możesz tak mówić o naszym dziecku! - mam dość jego wrogiego nastawienia do tego maleństwa.

- To nie dziecko, tylko jakiś pasożyt, który cie zabija. - warczy i podnosi się do pozycji siedzącej.

- Proszę cie przestań. - zaczynam szlochać, to wszystko mnie przerasta.

- Clary, posłuchaj mnie. Ja naprawdę nie wiem co już robić, to coś. - wskazuję na mój brzuch. - Niszczy cie od środka, a ja nie umiem ci pomóc i to mnie dobija. - dotyka mojego policzka z blizną i patrzy prosto w moje oczy. - Nie chce cie stracić.

- Ja ciebie też. - mówię i wtulam się w jego klatę. 

- Wcześnie rano wyruszamy, więc Stella się tobą zaopiekuję. - mówi po chwili.

- Dorwiesz go prawda? - pytam puszczając go z mocnego uścisku.

- Nie tylko dorwę, ale i zabiję. - mówi stanowczo.

- Ochroń nas, teraz masz kogo bronić. - wskazuję na mój jeszcze płaski brzuch.

Yuri kładzie się i przyciąga mnie do swojej klaty. Zasypiam prawie natychmiast, kiedy zaczyna mnie głaskać po włosach.

***

Budzą mnie promienie słońca i natychmiast sprawdzam drugą połowę łóżka, jednak jest pusta i do tego zimna, więc Yuri dawno opuścił sypialnie. Próbuję podnieść się do pozycji siedzącej, ale jestem zbyt słaba. Zaczyna do mnie docierać, na co tak naprawdę się zdecydowałam. Nieświadomie łapie się za brzuch i od razu odsuwam koc. Mój brzuch jest większy i kiedy zaczynam go głaskać, nagle czuję jak coś poruszyło się w nim. To niesamowite. Dotykam ponownie i znów czuję ruch. To niemożliwe, że tak szybko dziecko rośnie. 

Nawet nie zauważam kiedy do pokoju wchodzi Stella z tacą jedzenia. Orientuje się kiedy taca ląduję na ziemi, a Stella patrzy na mój brzuch z przerażeniem.

- O matko! Jak to możliwe, że masz taki duży brzuch? - piszczy podchodząc powoli.

- Wcale nie jest taki duży. - mówię i wyciągam w jej stronę rękę by mi pomogła wstać.

- Jak to nie? - pyta i jednocześnie pomaga mi się podnieść.

- No nie. Lepiej mi powiedz, czy dawno ruszyli? 

- Jakieś trzy godziny temu. - odpowiada.

- Pomóż mi dojść do kuchni, bo z tego co tu zostało, to nic nie zjem. - mówię, a Stella łapie mnie pod ramię.

W kuchni Melanie patrzy na mnie współczująco i odsuwa mi krzesło, jednak ja kieruję się na taras. Chce zaczerpnąć świeżego powietrza. Siadam z pomocą dziewczyn przy stole i spoglądam na las wokół domu.

- Melanie, chciałabym stek, najlepiej dobrze krwisty. - jestem strasznie głodna. 

- Wiem, wiem już się robi. - mówi i znika w kuchni.

- Jak się czujesz? - nagle pyta Stella.

- Jakby każda część mojego ciała umierała. - odpowiadam szczerze.

- Właśnie tak wyglądasz. 

- Dzięki. - mówię i właśnie wtedy Melanie wynosi z kuchni dzbanek zimnej herbaty. 

- Czytasz nam w myślach Melanie. - uśmiecha się Stella i nalewa nam do szklanek herbaty.

Zimna ciesz ochładza nas w upalny dzień. Melanie wraca do kuchni i po chwili wynosi talerze z jedzeniem.

- Powinnaś teraz dużo jeść, dziecko będzie potrzebowało energii. - odzywa się dziewczyna i znika ponownie w kuchni.

Po śniadaniu Edgar zrobił mi kilka badań i nawet nie skomentował mojego brzucha. Tak jakby wiedział, coś czego ja nie wiem. Spytał mnie tylko o kilka rzeczy, a potem zalecił mi się położyć.

- Poczułam jego ruchy. - w końcu przerwałam niezręczną ciszę kiedy obciągałam bluzkę po badaniu. Edgar popatrzył na mnie dziwnie.

- Kiedy to było? - pyta wyciągając jakąś fiolkę z szafki.

- Dziś rano, zaraz jak się obudziłam. - odpowiadam i siadam na krześle przy jego biurku.

- Nie myślałem, że tak szybko płód się będzie rozwijał. - mówi i kiwa na moją rękę by zrobić mi zastrzyk.

- Sama jestem zaskoczona, mój brzuch wygląda jak w czwartym miesiącu ciąży. 

- Clary, idź się teraz połóż, podałem ci dawkę leku.

***

Minęło dwa tygodnie, a od Yuriego nadal nie mam żadnej wiadomości. Mój brzuch rozrasta się z każdym dniem. Aktualnie wygląda jak w siódmym miesiącu ciąży. Jest po prostu ogromny i coraz bardziej przeszkadza mi w funkcjonowaniu. Wszędzie poruszam się z Stellą i Melanie, która ostatnio bardzo mi pomaga i karmi mnie co kilka godzin. Edgar tak samo, cztery razu w ciągu dnia bada mój stan. Coraz bardziej odczuwam brak Alfy. Moja tęsknota rani moje serce. Brakuje mi go bardzo, a brak wiadomości mnie dobija. Zaczynam odczuwać skutki ciąży, czyli okropny ból stóp i kręgosłupa. Krwawienia ustały, choć czasami zdarzy się, że Edgar ratuje mnie w ostatniej chwili. Ta bezczynność mnie załamuje. Nigdy nie byłam osobą, która tak dużo odpoczywała, a teraz jestem na to skazana. Głaszcze mój brzuch i po chwili czuję jak dziecko rusza się w środku. To niesamowite, że tylko dotknę brzucha, a dziecko zaraz reaguję. Mam nadzieje, że Yuri będzie tak samo szczęśliwy jak ja, gdy zobaczy jakim cudem jest nasze dziecko. 

Moi kochanie wybaczcie długą nieobecność i przeskok w czasie, ale chce dojść do momentu, który jest decydujący w tej historii. 😊Powoli zbliżamy się do końca i do narodzin czysto-krwistego😊. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i oczywiście miłego czytanka.😘

Przez WALKĘ do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz