51. Lucas

10.1K 657 133
                                    

YURI

Ból to mało powiedziane co czuję. Mam wrażenie, że ktoś odebrał mi kawałek duszy, ostatnią część człowieczeństwa. Nie mam więcej sił się kontrolować. Ostatni raz spoglądam na jej twarz z blizną na lewym policzku. Ta gnida ją tak zniszczył. Wychodzę trzaskając drzwiami jednocześnie mijając się z Katy i resztą sióstr. Jeszcze nie wiedzą, że straciły ją tak jak ja, już na zawsze. Teraz moim jedynym celem jest Giovannio i jego cierpienie. Będzie błagał o śmierć, a ja i tak mu jej nie dam. Będę go niszczył kawałek po kawałku. Pomszczę ją, bo tylko to mi zostało.

Będąc na placu widzę pełno martwych ciał tych marnych pijawek. Podchodzę do Igora, a on widząc mój stan, tylko kiwa głową, bym szedł dalej. Wszyscy schodzą mi z drogi i wtedy ukazuję mi się ta gnida klęcząca z chytrym uśmiechem. Oj nie będziesz się uśmiechał kiedy zacznę z tobą.

- Mówiłem, że nie ma dla niej ratunku. - śmieje się, a ja podchodzę i daje mu mojego najsilniejszego prawego sierpowego jakiego w życiu dałem. On pada na ziemie pod wpływem uderzenia.

- A ja mówiłem, że będę miał pociesznie kiedy cie zabije, ale teraz zmieniłem zdanie. - patrzy na mnie zdziwiony. - Będę miał pociesznie niszcząc cie kawałek po kawałku. - pierwszy raz w jego oczach ujrzałem cień strachu, ale to dobrze. Niech wie, że ja nigdy nie rzucam słów na wiatr.

- Nic ci jej nie wróci. - mówi próbując się podnieść.

- Zaprowadzić go pod pal. - mówię do Igora. - Zabawę czas zacząć.

Nagle słyszę płacz dziecka, który mrozi mnie i jednocześnie wzywa. Płacz nasila się coraz bardziej, więc w biegu daje rozkazy i z powrotem biegnę do domu. Kiedy wpadam do sali widzę jak Katy próbuję wziąć dziecko w ramiona, ale dziecko coraz bardziej krzyczy. Niewiele myśląc podchodzę do niej i odbieram dziecko. Edgar za mną tłumaczy jak mam prawidło trzymać białe zawiniątko. W czasie podkładania dłoni pod główkę materiał opadł i ukazało mi się najmniejsze maleństwo jakie kiedykolwiek widziałem. Nagle dziecko otwiera oczy i widzę ją. Ból rozrywa pierś. Mówiłem jej, że znienawidzę to dziecko jak tylko zobaczę ją w jego oczach. Nie mogę uwierzyć, że nosiła to w sobie. Jest taki inny, a teraz patrzy na mnie wnikliwie jakby zastanawiał się kim jestem. Choć jest bardzo spokojny odkąd odebrałem go Katy. Widzę jak rusza noskiem, a po chwili się uśmiecha. W pierwszej chwili mam wrażenie, że mam zwidy, ale głos Edgara mówiący, że maluch się do mnie uśmiecha utwierdza mnie, że to się dzieje naprawdę i kiedy już myślę, że mnie nic już nie zaskoczy to mały wyciąga rączki w stronę mojej twarzy. Wzdrygam się gdy dotyka mojego policzka, ale po chwili mały bada całą moją twarz. Jednocześnie czuję dumę i rozpacz, że mam syna, ale jednocześnie straciłem Clary.

Podnoszę głowę i widzę jak wszyscy patrzą na mnie z otwartymi buziami i oczami jak spodki. Podchodzę do Edgara i próbuję mu oddać dziecko, ale mały znów zaczyna serenadę więc sam z instrukcją Edgara odkładam dziecko do szklanego łóżeczka.

- Bardzo szybko rośnie i nie daję się nikomu dotykać. - mówi Edgar patrząc na mnie przerażony.

- Wyjść stąd wszyscy. - mówię patrząc na martwe ciało Clary. - No już! - warczę kiedy nikt nie reaguję na moje wcześniejsze słowa.

Gdy wreszcie zostaje sam, to siadam koło łóżka i pierwszy raz przez całe moje życie łzy zaczynają płynąć. Nigdy nie płakałem, nigdy nie współczułem, nie okazywałem litości. Zawsze liczyłem się tylko ja, a teraz kiedy jej nie ma, to mam wrażenie, że ja również straciłem życie. Tak bardzo ją skrzywdziłem, a ona i tak mnie pokochała i tak chciała być ze mną. Jeszcze to dziecko, oboje nie byliśmy na to gotowi, zwłaszcza ja. Nie potrafiłem jej wyznać uczuć, a co dopiero mam się opiekować dzieckiem.

Słyszę jak mały zaczyna się wiercić i coś gaworzyć pod nosem. Nawet nie wiem jak mam mu dać na imię. 

- Ty powinnaś mu wybrać imię. - mówię dotykając jej policzka z blizną. - Tak bardzo boli, że cie ma. Tak bardzo chciałbym zobaczyć te cudowne oczy w których się zakochałem. Dobrze słyszysz Lirsha, ja cie Kocham. Przepraszam, że nie zdążyłem. - chwytam jej dłoń i całuję. - Mogłem zostać przy tobie i cie wspierać, a ja jeszcze na ciebie napierałem. Wybacz mi, że musiałaś tyle wycierpieć. - spoglądam na małego, który teraz mi się przygląda. - Nasz syn jest wspaniały, miałaś rację to mały cud, który razem stworzyliśmy. - przecieram dłońmi twarz i znów całuję jej już prawie zimną dłoń. - Napisałem coś dla ciebie Lirsha. Gdy byłem u Saszy nie mogłem znieść myśli, że nie umiem ci wyznać miłości. - mały znów zaczął się wiercić. - Nie jestem romantykiem, ale te słowa to moje wyznanie jaka jesteś dla mnie ważna. ,,Lubię uległe bo jestem Alfą, ty mi nie uległaś to mi zaimponowało, Jesteś słodkim dreszczem, pragnę twojego ciała tak jak pragnę duszy abyś była moja cała, bo bez ciebie doznaję katuszy, zostań na zawsze Lirshą moją,,

Mały znowu zaczyna płakać, więc wstaje i podchodzę do niego, a on od razu wyciąga rączki. Staram się nie zrobić mu krzywdy, swoją niezdarnością do opieki nad nim, ale nie mam pojęcia jak zajmować się dziećmi. Podchodzę z powrotem do Clary i siadam. Mały przygląda się mamie, a potem mnie.

- To twoja mama synu. - ból który czuję jest najgorszy jaki czułem. Wiedząc, że on dorastając nie będzie miał matki. 

Nagle maluch zaczyna przeraźliwie płakać, jakby coś go bolało. Do sali wpada Edgar i Katy.

- Co się dzieje? - pyta Edgar oglądając dziecko, a kiedy chce mu małego oddać, to zaczyna bardziej płakać. Z jego buzi po chwili wypływa krew, a następnie pokazują się jego małe kły.

- Domaga się pokarmu. - odzywa się Katy.

- Co mam mu dać? - pytam przerażony. Nie mogę i jego stracić. Mój syn nie przestaje płakać, a wręcz jego płacz jest coraz bardziej przeraźliwy. 

CLARY

Ciemność tak wygląda śmierć, ale nawet po śmierci czuję się ból swoich bliskich. Wydałam na świat syna poświęcając swoje życie. Zostawiłam Yuriego, by nasz syn mógł żyć. Wiem, że jest wyjątkowy i wiem, że on zmieni wszystko. Z ciemności pojawiło się światło oślepiające i nagle usłyszałam głos, bardzo dobrze mi znany. To Yuri. On wyznawał mi miłość i wtedy usłyszałam swojego syna. Wzywał mnie, on wołał mnie do powrotu. I kiedy on coraz bardziej mnie wołał, to mnie coraz bardziej bolało. Bolało mnie, że nie mogę już wrócić. W jednej chwili widzę ciemność, a po chwili mrugam, by wyostrzyć wzrok. 

YURI 

Katy podchodzi do mnie i krzyczy bym oddał jej mojego syna, a kiedy bierze go na ręce naglę słyszę syczenie. Odwracam się i widzę Clary, która syczy na Katy i patrzy na nią morderczym wzrokiem. 

- Oddaj moje dziecko. - słyszę jej piękny głos.

- Katy, oddaj jej.- Edgar ponagla przerażoną dziewczynę.

Katy ostrożnie odkłada dziecko, a Clary podchodzi i obwąchuje małego by po chwili zacząć miziać go nosem po małej buźce. Mój syn momentalnie się uspokaja i wyciąga rączki by dotknąć mamę. Clary zabiera małego i przenosi na łóżko. Maluch bada twarz mamusi i w pewnym momencie przejeżdża małą rączką po bliźnie. Patrzy na Clary, a po chwili zaczyna się wiercić, więc czarownica ściąga bluzkę z ramienia i daje maluchowi jeść.

- Wszyscy wyjść! Już! - warczę i jak na zawołanie nie ma nikogo w pokoju.

Podchodzę bliżej i słyszę jak Clary mruczy cicho, gdy mały nadal ssie pokarm.

- Lirsha. - odzywam się cicho.

- Yuri, twój syn ma na imię Lucas. - podnosi na mnie wzrok. - Wybrałam mu imię już dawno, a wiersz był piękny.

Czy ona mnie słyszała? Zresztą to i tak nie ważne. Podchodzę do niej i wpijam się w te cudne usteczka.

Moi kochani mam nadzieję, że spodoba wam się takie zakończenie.😙❤ Przed nami Epilog w którym dopiero dowiemy się czemu Yuri ma odporność na srebro, ponieważ tutaj nie bardzo ten wątek mi pasował, więc także miłego czytanka jak zawsze.😂😂 Epilog pojawi się niedługo i w nim pojawi się kolejna niespodzianka🎁🎁. Czekam na opinie i mam nadzieję, że wybaczycie to trzymanie w napięciu. ❤❤ 

Przez WALKĘ do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz