Tego wieczoru, Wiktoria leżała na łóżku w swojej sypialni. Patrzyła tępo przed siebie, spoglądając na szarą ścianę. W oddali usłyszała głos otwieranych drzwi, a później delikatny ton, mówiący : Kochanie, wróciłem.
Bez namysłu odwróciła się na drugi bok i zamknęła oczy. Nie wiedziała, dlaczego to robi. Dlaczego go ignoruje i unika jakiegokolwiek zbliżenia, skoro jest na prawdę szczęśliwa? Czym, w takim razie jest szczęście?
Usłyszała kroki, zbliżające się do pokoju. Wstrzymała oddech, w obawie, że nawet najdelikatniejszy ruch może ją zdradzić i cały plan pójdzie na marne. Eryk jest bardzo ważną osobą w jej życiu. Pomógł jej podnieść się po bolesnym rozstaniu z Adamem, wspiera ją, troszczy się, ale coś jest w nim nie tak. Spotykają się od ponad trzech miesięcy. Nie mieszkają razem, ale mężczyzna po skończeniu pracy zawsze do niej zagląda. Najgorsze jest to, że rudowłosa - nie wiadomo, dlaczego - nie potrafi się do niego zbliżyć. Unika czułości, gdyż po prostu nie jest na to gotowa. Czasem po jej głowie krążą myśli typu: Co by było gdyby wybaczyła Adamowi zdradę?
W takich momentach skutecznie podpiera się argumentem, że ich związek nie miał przyszłości, a dowodem na to jest fakt, że szatyn właśnie z nią - matką swojego dziecka, kobietą z którą przespał się na szkoleniu - tworzy własną, szczęśliwą rodzinę.
- Śpisz? - szepnął do jej ucha, na co ona delikatnie zadrżała.
Kiedy zorientował się, że Wiktoria mu nie odpowie pogładził ją po długich włosach i wyszedł.
- Uf... - odetchnęła z ulgą.
Uniosła się na łokciach i wstała z łóżka. Popędziła do łazienki i wzięła długi, zimny prysznic.Adam siedział na kanapie i oglądał telewizję, co jakiś czas zerkając na synka, bawiącego się na podłodze.
Popatrzył na zegarek i zorientował się, że jest już późno, a jutro rano ma dyżur w szpitalu. Wstał z miejsca, poszedł do kuchni, by zrobić Józiowi kolację i cierpliwie czekał na zagotowanie się wody w czajniku. Spojrzał na schody i dostrzegł Oliwię, ubraną w seksowną, czerwoną bieliznę.
- Cześć kochanie. - oznajmiła, przechodząc obok.
- Wyspałaś się? - spytał, patrząc na nią kątem oka.
W tym momencie w jego głowie pojawił się obraz Wiktorii. Niepewnie przetarł oczy, zerknął na blondynkę jeszcze raz i lekko się uspokoił, kiedy okazało się to zwykłym manewrem jego podświadomości, która nieustannie próbowała mu wmówić, że jedyną kobietą, którą pokochał kiedykolwiek jest Consalida. Nie dało mu to jednak spokoju. Po chwili znów jego wyobraźnia wzięła górę. Popatrzył przed siebie i uroił sobie obraz rudowłosej w szarej bluzie, przypominającej worek na ziemniaki. W tej chwili jedyną myślą, która przyszła mu do głowy był fakt, że Wiki w worku na ziemniaki, wyglądałaby lepiej, niż Oliwia w tej bieliźnie...
Poczuł wyrzuty sumienia. Czuł się niesprawiedliwie, bo Popławska nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Jest inteligentna, miła, ale... no właśnie. Ale co?
Podszedł do niej i delikatnie musnął jej usta, przepraszając w ten sposób za swoje myśli, o których ona oczywiście nie miała pojęcia...__________________________
Kochani, prolog za nami! Co uważacie? Podoba się? 😍
CZYTASZ
《nasza miłość nie jest przypadkiem》Wiktoria + Adam
Roman d'amourWiktoria Consalida i Adam Krajewski - Lekarze z Leśnej Góry, którzy nigdy nie potrafili przejść obok siebie obojętnie. Czy odnajdą miłość u boku swoich nowych partnerów? Poradzą sobie z uczuciem, które zesłał na nich los? Jak daleko można posunąć si...