Rozdział 11

6.1K 251 113
                                    

-Czekaj naprawdę nigdy nie oglądałeś Tytanica? - Siorbię swojego milkshake'a i z niedowierzeniem patrzę na chłopaka, który dojada pizzę.

-Nie, to frajerski film- Nate nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi- A ten cały DiCaprio, nie ograniam zachwytu lasek.

-Chyba sobie ze mnie żartujesz- Prycham.

Nate kręci tylko z politowaniem głową i nagle przesuwa do siebie mojego milkshake'a biorąc porządnego łyka. Patrzę na niego z niedowierzeniem.

-Teraz to przegiąłeś koleś- Przechylam się nad stolikiem, który nas dzieli i patrzę jak na usta Nate'a wkrada się charakterystyczny dla niego uśmieszek.

Biorę wysoką szklankę do ręki i unosząc brew już mam wylać jej zawartość na głowę Nate'a, gdy ten gwałtownie łapie mnie za nadgarstek zmuszając do opuszczenia ręki.

-Kruszynko, twoje zamiary można wyczytać z twojej twarzyczki- Wzdycham tylko naburmuszona, że moja zemsta się nie powiodła-Idziemy?

Kiwam głową i już po chwili idziemy ulicą do szkoły, gdzie zostawiliśmy auta. Miedzy nami panuje cisza i ze zdziwieniem odkrywam, że wcale nie jest niekomfortowa, zadziwiające jak dobrze spędza mi się czas z tym chłopakiem. Może to dlatego, że obydwoje jesteśmy bardziej podobni niż sądzimy i on i ja skrywamy się za maskami, on obojętności i kpiny, ja szarej, zwykłej dziewczyny.

-Nate- Chłopak odwraca do mnie głowę, żeby popatrzeć na mnie tymi niesamowitymi oczami- Czemu to robisz?

-Co?

-Czemu udajesz, że nic cię nie obchodzi? - Patrzę jak przegryza wargę i przeczesuje włosy ręką.

-Bo tak jest łatwiej, a poza tym większość tego co dzieje się w budzie naprawdę mnie nie obchodzi.

-Oh Collete dziś cię obchodziła i to nawet bardzo- Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę co powiedziałam i natychmiast oblewam się rumieńcem.

Słyszę głośny śmiech Nate'a i po chwili staje zatrzymana przez niego. Ręce Nate'a mocno ściskają moje ramiona, a na jego ustach igra rozbawiony uśmieszek.

-A co Taylors jesteś zazdrosna?- Gwałtownie kręcę głową.

-Nie, po prostu byłam ciekawa, ta dziewczyna ma na twoim punkcie fioła, dość dobitnie kazała mi się od ciebie odczepić dając do zrozumienia, że jesteś tylko jej-Nie wiem czemu, gdy o tym mówię zaczynam czuć się niekomfortowo.

Słyszę śmiech chłopaka, co nieco zbija mnie z pantałyku.

-Nie jestem jej Taylors- Znów idziemy w kierunku szkoły- Mówiłem ci, nie bawię się w związki i tego typu głupoty.

-To dobrze, bo związki to nie zabawa- Mowię cicho mając nadzieje, że odejdziemy od tego temu, jakoś przeszła mi ochota na zrozumienie tego co łączy Collete i Nate'a.

-Jest w tobie coś intrygującego kruszynko- Patrzę na Nate'a spode łba- Jesteś tak niewinna i zarazem tak... Widzisz nawet nie wiem jak to nazwać.

-W tobie też jest coś intrygującego Nate-Mówię po chwili ciszy- Jesteś typowym przykładem bad boya, rozkochać, przelecieć, zostawić ale równocześnie jesteś tak... Nie czekaj to tyle, nie ma nic innego- Słyszę jego głośny śmiech, który udziela się i mnie.

-Taylors mama nie uczyła cię żeby nie oceniać książki po okładce?

-Jeśli to co powiedziałam nie jest prawdą, to po jakiego grzyba ci Gia?- Unoszę brew widząc dwuznaczny uśmiech Nate'a- No właśnie.

Podchodzę do auta i otwieram drzwi słysząc jeszcze śmiech Nate.

-Jesteś naprawdę intrygującą osobą kruszynko.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz