Rozdział 19

6.1K 269 128
                                    

W całym swoim życiu obrzydzona tak bardzo, że zwymiotowałam byłam tylko raz, gdy moja koleżanka z piaskownicy chciała mi udowodnić, że ma super moce, bo dziobnął ją jej kanarek i teraz jest człowieko-ptakiem. Zjadła wtedy dżdżownice wygrzebaną z piachu, przegryzła ją, pożuła i obydwie puściłyśmy pawia. Oczywiście moja koleżanka wyładowała w szpitalu, a ja do końca życia będę miała odruchy wymiotne na widok dżdżownic. Miałam nadzieje, że drugi taki moment w moim życiu nie nadejdzie, ale powinnam się zorientować, że gwiazdy lubią sobie ze mnie żartować.

-Zaraz zwymiotuje- Mówię i zatykam buzie ręką.

-Nie przesadzaj- Jen kręci głową, ale ja naprawdę zaraz zwrócę cały obiad, który jeszcze kilka minut temu w spokoju przeżuwałam.

Z obrzydzeniem patrzę na Brick'a, który właśnie tańczy na okrągłym stole stołówkowy w lateksowych, różowych legginsach i zbyt krótkim, damskim topie, przez który każdy może podziwiać jego porośniętą ciemnymi włosami klatę piersiową i brzuch. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego chłopak postanowił w ten sposób rozweselić całą stołówkę, ale podejrzewam że jest to związane z zakładem, o którym się głośno roznosiło cały dzisiejszy dzień. Uczniowie widzące całe to przestawienie niezmiernie dobrze się bawią i mam wrażenie, że tylko ja mam odruch wymiotny, gdy widzę ciasno opięte różowymi leginsami pośladki chłopaka i jego genitalia, których widzieć nigdy nie chciałam.

-Nie dam rady- Gwałtownie wstaje ze swojego miejsca i szybkim krokiem kieruje się w stronę wyjścia.

Przy wyjściu ze stołówki stoją chłopcy, którzy są winowajcami tego, całego zajścia i śmieją się do rozpuku. Przeciskam się przez nich, co nie jest łatwe ponieważ ich barki są serio szerokie, a ja nie mam dość siły i moje rozpychanie się łokciami nic nie daje.

-Taylors co robisz?-Moje mięśnie się napinają na ton jego głosu.

-Próbuje wyjść- Sarkam i bardziej wciskam łokieć w żebro jakiegoś chłopaka, na co ten dziwne się na mnie patrzy, ale się odsuwa.

-Nie podoba ci się przedawnienie?- Nate razem ze mną wychodzi ze stołowi.

-Brick nie jest raczej osobą, której męskie narządy chciałabym zobaczyć ciasno ściśnięte przez te cholerne getry -Burczę i staram się odejść, czy on naprawdę myśli że wszystko między nami okej?

-Dobrze wiedzieć, większości dziewczyn się podoba- Staje przy swojej szafce, żeby wyjąć z niej płaszcz i wyjść ze szkoły, ale Nate nie pozwala mi na to, ramieniem opierając się o metalowe drzwiczki.

-Nate śpieszę się- Podirytowana unoszę brew.

-Na spotkanie z ciotą?- Jego głos przepełniony jest kpiną, na co we mnie gotuję się krew, ale staram się opanować złość.

-Odsuń się- Mówię twardo, ale to nic nie pomaga i Nate nadal stoi jak kłoda-Rany Nate, na serio odsuń się.

-Wiesz Taylors myślałem, że jesteś mądrzejsza- Prycham na to co mówi- Ale najwyraźniej się pomyliłem- Zwężam oczy starając się przekazać moim wzrokiem jak bardzo jestem zła na White'a, najwyraźniej skutkuje bo chłopak posyłając mi ostatnie obojętne spojrzenie odchodzi.

Kręcę tylko głową podirytowana jego zachowaniem, które nie obejdzie się bez plotek i wyciągam z szafki płaszcz.

-Hej Fay, wszystko w porządku?- Martin nagle znajduje się obok mnie z jak zwykle szerokim uśmiechem na twarzy.

-Tak, czemu?

-Widziałem, że rozmawiałaś z White'em- Przymykam oczy i masuję skronie, żeby choć trochę uspokoić swoje nadszarpane nerwy.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz