Nie wiedziałam jak mam się zachować, gdy szlam szkolnymi korytarzami. Niby wszystko było takie same, te same białe szafki, brudna podłoga, ci sami ludzie. A jednak wszystko było zupełnie inne. Nie mogę i nie chce pogodzić się z myślą, że już nigdy nie poczuje na sobie jego wzroku, który sprawia, że przechodzą mnie przyjemne dreszcze. Jego usta już nie dotkną moich, a jego ręka nie złapie pewnie mojej, gdy będziemy wchodzić razem na stołówkę. I tak wiem, to ja z nim zerwałam. To był mój wybór, ale co innego mogłam zrobić? Brnąć w związek bez jakiejkolwiek przyszłości? Mieć nadzieje, że może kiedyś Nate odwzajemni moje uczucia? To autodestrukcja.
Wchodzę na już zapełnioną stołówkę, podchwytuję spojrzeniem Jen, gdy do mnie macha ze stolika, który zazwyczaj zajmowałyśmy, przed tym jak zaczęłyśmy siadać razem z Nate'em i jego paczką.
Sama jesteś sobie winna Fay.
Macham do niej i idę po jedzenie. Nakładam sobie jakąś kanapkę i sałatkę owocową, szczerze nic mnie nie obchodzi co będę jadła. Podchodzę do stolika i siadam na krześle naprzeciwko Jennifer. Kręcę przecząco głową, gdy widzę jak dziewczyna chcę się odezwać. Ma tą minę, dobrze wiem o co chciała zapytać.
-Chcesz pójść dziś do kina?-Pytam po chwili ciszy- Aquamen brzmi bardzo dobrze.
-Jasne- Jen uśmiecha się do mnie i wpakowuję do buzi kawałek kurczaka- Tak w ogóle jakie masz plany na sylwestra?
Układam usta w dzióbek słysząc to pytanie. Nie mam zupełnie żadnych planów, do tej pory myślałam że Nate mnie gdzieś wyciągnie. Niestety z wiadomych przyczyn jest to niemożliwe.
-Jeszcze nie wiem, a co?
-A to, że mam wolną chatę i robię wielką imprezę- Jen uśmiecha się szeroko- Więc dziś zaliczmy kino i kilka odjazdowych butików, żeby znaleźć ci super kieckę.
-Nie powiedziałam jeszcze, że przyjdę na imprezę- Nie mam żadnej ochoty na zabawę, szczególnie nie teraz.
-A ja nie powiedziałam, że oczekuję odpowiedzi- Wzdycham ciężko, gdy Jennifer pstryka palcami i uśmiecha się do mnie szeroko. Naprawdę doceniam to, że nie traktuję mnie jak bańkę mydlaną i nie posyła mi współczujących spojrzeń.
Sztywnieję, gdy widzę Nate, który wchodzi na stołówkę. Idzie w towarzystwie swojej paczki, ale ja wiem że tak naprawdę nie uważa ich za przyjaciół. Jedynie Will może się poszczycić tą pozycją. Jego barki są napięte, oczy przeszukują otoczenie i gdy natrafiają na mnie mam wrażenie, że moje serce wyskoczy z piersi. Odwracam wzrok, bojąc się pustki którą zobaczę. Czuję na sobie ukradkowe spojrzenia innych uczniów, gdy Nate mija mnie obojętnie. Super, teraz każdy będzie wiedział, że skończyliśmy związek.
Kątem oka patrzę na Nate'a, nie mogę się powstrzymać. Siada na krzesełku przy okrągłym stole i przysłuchuję się ze znudzoną miną rozmowom. Sam nic nie mówi, tak bardzo chcę go dotknąć, że to uczucie aż mnie boli. Pragnę go jeszcze bardziej, teraz gdy już go nie mam. Chłopak nagle obraca głowę w moją stronę. Jego ciemne tęczówki spotykają się z moimi, a ja mam problem ze złapaniem powietrza. Patrzy na mnie zaledwie trzy sekundy, ale mi się wydaję jakby to trwało godzinami.
-Fay oddychaj- Łapie nagle powietrze, gdy słyszę Jen i czuję jak gwałtownie trąca mnie w ramię- Może z nim pogadaj- Proponuje, na co kręcę przecząco głową.
-Nie mamy już o czym gadać.
***
Przebieram się w dres i siadam na łóżku ciągnąc na kolana laptopa. Włączam muzykę i biorę się za pisanie eseju. Niedawno wróciłam z Jen z kina, niestety nie udało nam się znaleźć żadnej sukienki na sylwestra, ale jakoś z tego powodu nie ubolewam. Chciałyśmy jeszcze poplotkować, ale w porę przypomniałam sobie o pracy na jutro. Nienawidzę pisać tych głupich esejów i nienawidzę cholernej nauczycielki literatury, która zdaje je nam niemal co tydzień. Zanim na dobre zacznę pisać słyszę dochodzące z dołu głośne chichoty, które przebijają się nawet przez muzykę z laptopa. Zwlekam się z łóżka i schodzę do salonu, gdzie Bella i jej wkurzająca przyjaciółka zajadają się pizzą i głośno się z czegoś śmieją.
CZYTASZ
Love under the stars
Romance-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...