Nie miałam najmniejszej ochoty schodzić na dół, gdzie mama szykuje już stół na kolację, gdzie popatrzy na mnie wymownym wzrokiem, dając mi do zrozumienia, że gadka o tym, że Nate ma coś do załatwiania, akurat dziś nie przeszła. Mam jedynie ochotę zakopać się pod pościelą i płakać. Dlatego właśnie nie chciałam się zakochać, bo to za bardzo boli. Bo zbyt często się zawodzisz, ale nie jesteś w stanie odpuścić. Patrzę ostatni raz w lustro i macham ręką na mojego rozwalonego koczka, wystarczy, że muszę w domu chodzić w sukience, a nie dresowych spodniach, czy wygodnych leginsach.
Idę na dół jak na ścięcie, gdy słyszę dzwonek do drzwi, mimo że Nate nie przyszedł, ja tak czy siak będę musiała postarać się poznać Davida i jego syna, który zgadujcie uczy się na prawnika. Moja matka jest zachwycona tym młodzięcem, jak go nazywa. Ma przed sobą świetlaną przyszłość, cudowną karierę, biały dom na przedmieściach, perfekcyjną żonę i psa. W wyobraźni pewnie szykuje już sto jeden sposobów, żeby zapoznać mnie z którymś kolegą z jego roku.
Staje w jadalni, gdy nasi goście wchodzą do pomieszczenia. David ma na sobie białą koszulę i z tym hollywoodzkim uśmiechem prezentuje się niczym Gorge Cloone'y, a jego syn ubrany w czarny sweter z zaczesanymi do tyłu włosami, no cóż wygląda tak typowo i banalnie. Niewątpliwie jest dobrym chłopakiem i będzie miał wspaniałe życie, ale patrząc na niego z perspektywy bycia dziewczyną Nate'a (jeśli na nadal nią jestem) wydaje się po prostu nudny i mdły.
-Fay, jak miło cię widzieć- David podchodzi do mnie przytulając mnie, na co momentalnie sztywnieje.
-Ta ciebie też- Mówię niemrawo, za to Bella wita się z nim bardziej żywiołowo i trajkocze coś o jakimś nowym pomyśle na wspólne wakacje. Po moim trupie.
-Hej-Syn Davida uśmiecha się promiennie i wyciąga w moją stronę dłoń- Jordan.
-Fay- Staram się uśmiechnąć, ale raczej kiepsko mi to wychodzi.
-Siadajcie zanim pieczeń wystygnie- Mama ratuje mnie od tych jakże niekomfortowych przywitań i uścisków.
Z westchnieniem siadam na swoim stałym miejscu i nakładam sobie na talerz sałatki, mimo że nie mam zupełnie ochoty na jedzenie. Cały czas tylko dyskretnie wpatruje się w telefon na moich kolanach, mając nadzieję, że może Nate napisze przynajmniej głupie 'sory'. Niestety od wczoraj się nie odzywa. Z jednej strony mam ochotę wygrawerować na masce jego kochanego Porche duży napis DUPEK, z drugiej mam jednak wielką ochotę w tym momencie pojechać do niego i bez zbędnych słów, czy zapewnień dokończyć to co zaczęliśmy.
-Fay- Unoszę wzrok na mamę, która wpatruje się we mnie wyczekująco- Słuchasz?
-Przepraszam zamyśliłam się- Wkładam do buzi pomidora i próbuje jakoś zakryć płonce policzki, które są dowodem na to, że jednak ochota na to, żeby Nate zdarł ze mnie ubranie w tym momencie wygrała.
-David pytał na jakie studia się wybierasz- No jasne, że pyta. O co innego można pytać?
-Pewnie na astrologię, jak tata- Mówię, a przy stole zapada cisza.
No tak, nie warto wspominać zmarłego ojca, przy nowy facecie matki.
Po chwili jednak atmosfera znów się rozluźnia, gdy Jordan zaczyna opowiadać o wydziale astrologii, na jego uniwersytecie. Ten chłopak to chodząca perfekcja, dla każdej matki. Przystojny, utalentowany, mądry i na dodatek studiuje prawo i bardzo dobrze sobie radzi. Jak Nate, który nawet nie raczył się pojawić ma go przebić? Jak mam przekonać matkę, że jest dla mnie odpowiedni? Jak mam przekonać samą siebie?
Podrywam się z krzesła, gdy nagle słyszę dzwonek do drzwi. Moje serce bije szybciej na myśli, że może White przemyślał parę spraw i jednak się pokazał, może jednak mu na mnie zależy?
CZYTASZ
Love under the stars
Romance-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...