Rozdział 28

5.4K 190 7
                                    

Idę szybkim krokiem przez parking prowadzący do centrum handlowego, owijam szalikiem twarz i naciągam czapkę bardziej na czoło. Na dworzu jeszcze dzisiejszej nocy zaczął padać śnieg, temperatura spadła poniżej zera i jest w cholerę zimno. Ziewam przeciągle i przecieram oczy. Praktycznie nic w nocy nie spałam, z powodu durnej Gii. Nienawidze siebie za to, że wymyśliłam tą historie, że ją ciągnęłam i że jestem tchórzem, żeby teraz skończyć tą farsę. Jak tylko przekraczam próg wielkiego budynku bucha we mnie ciepłe powietrze. Ściągam czapkę i poprawiam nieco włosy, rozglądam się po zatłoczonym centrum handlowym szukając wzrokiem przyjaciółki. Kupowanie prezentów świątecznych na ostatni moment jest moim najgorszym nawykiem. Rok w rok zostawiam to na ostatni moment i potem zdenerwowana chodzę po zatłoczonym centrum handlowym przeklinając swoje lenistwo.

Gdy rozwiązuje szalik i pozwalam mu swobodnie zawisnąć na mojej szyi, zauważam Jen, która nonszalancko opiera się o kolumnę, przy jednej z sieciówek i przegląda coś w swoim telefonie.

-Hej- Podchodzę do dziewczyny i przytulam ją na przywitanie.

-Jak kolacja?- Idziemy w kierunku jednej z sieci kawiarni, odkąd zawsze zaczynamy nasze tourê po sklepach.

-Nate palnął o Gii- Jennifer wybucha śmiechem i patrzy na mnie kpiąco.

-Doigrasz się kiedyś dziewczyno-Zamawiamy po kawie, opieram się o kamienny blat i wzdycham ciężko. Przeczesuje ręką splątane przez wiatr włosy i zerkam na rozbawioną Jen.

-Czy przyjaciółka nie powinna być wspierająca?- Unoszę brew, naprawdę czy Jen jako dobra przyjaciółka nie powinna teraz mnie wpierać i mówić, że wszystko będzie dobrze i nikt się nigdy nie dowie o durnej Gii i o moim małym kłamstewku?

-Jesteśmy na tym etapie przyjaźni, gdzie przyjaciółka powinna być szczera.

-Fay- Unoszę wzrok na znudzoną baristkę, która powolnym głosem czyta moje imię zapisane na papierowym kubeczku z logiem kawiarni.

Zabieram napój i czekam, aż Jennifer odbierze swój. Nie jestem w nastroju do wytykania mi palcami moich błędów i ciągłego wypominania mi tego gdzie podwinęła mi się noga i gdzie popełniłam wielkie faux pas.

-Kiedyś mu powiem- Urywam temat oszukiwania mojego chłopaka.

-Chce być przy tym, gdy będziesz się mąciła w swoich kłamstwach- Śmieje się dziewczyna, ale mi nie jest do śmiechu. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego każdemu tak zależy na tym, żeby Nate'a jak najszybciej poznał prawdę. Pomyśleć jedno, niewinne kłamstwo.

-Dobra zejdź ze mnie w końcu- Mówię posępnie i wchodzę do sklepu z ciuchami, mam nadzieję znaleźć tu coś dla Belli.

Chodzimy między wieszakami szukając czegoś co podeszłoby mojej młodszej siostrze. Musi być modne, stylowe i przede wszystkim widoczne. Kupienie czegoś w popularnej sieciówce odpada, bo połowa dziewczyn z jej rocznika będzie takie miała. Jen jedynie łazi za mną i kręci przecząco zdegustowana głową, na wszystko co wybieram. Słowo daje jeszcze chwila i wepchnę jej wieszak w dupę.

-Biorę to i koniec kropka- Tupię nogą jak małolatka i wyciągam rękę, w której trzymam wysokie kozaczki na niewielkim obcasie. Są ze skóry i kosztują mnie majątek, i jakby pomyśleć racjonalnie w tym roku Belli ode mnie nie należy się zupełnie nic, ale niech zna moje dobre serce.

-Bierz co chcesz- Komentuje Jen, na co ja posyłam jej rozgniewane spojrzenie i idę do kasy. Nieco mnie ściska w dołku, gdy muszę oddać za prezent dla mojej niewychowanej i niewdzięcznej siostry, prawie dwieście dolarów- A co dajesz Nate'owi?- Krzywię się na to pytanie zdając sobie, że w tym roku również muszę kupować prezent dla niego.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz