Minęły prawie trzy tygodnie. Trzy ciężkie tygodnie, w czasie których nie widziałam Nate'a, ani razu. Krążą plotki, że wyjechał do Nowego Jorku i jakaś część mnie chcę, żeby okazały się prawdą. Ta samolubna część, która nie może znieść wagi swoich czynów, bo twarz Nate'a, którą oglądam każdego dnia w swoich snach boleśnie przypomina mi, że go oszukałam, że go zraniłam, że dokopałam leżącego.
Byłam gotowa na to, że kiedyś będę musiał się z nim spotkać, spojrzeć w jego oczy, które kryją tyle bólu. Przygotowywałam się na tą chwilę, próbowałam zahartować serce. Nie mogłam się przecież poryczeć na jedynie jego widok. Jednak nigdy nie spodziewałam się, że będzie aż tak boleć. Nie myślałam, że poczuję się jakbym dostała czymś ciężkim w potylicę.
Jedynym dobrym aspektem tego zerwania, jeśli w ogóle można mówić o dobrym aspekcie jest, to że potrzebowałam skutecznego odwrócenia uwagi, więc zaczęłam poświęcać cały czas na naukę. Filmy i seriale nie odwracały dostarczająca mojej uwagi, przecież tam zawsze są jakieś pary, które przypominały mi co straciłam. W nauce za to nie ma żadnych związków międzyludzki. Jest nudno i idealnie. Dlatego nie muszę przejmować się tym, że egzaminy końcowe, które zbliżają się wielkimi krokami źle mi pójdą. Czego nie mogę powiedzieć o Jennifer, dziewczyna już od kilku dobrych minut suszy mi głowę, tym że nie zda.
-Jen- Odwracam się do niej w końcu i zakładam za ucho kosmyk włosów, który spadł mi na czoło- Daj spokój, każdego roku martwisz się biologią i każdego roku zdajesz, skoro tak jej nie lubisz, to po co w ogóle ją wybierałaś?
Dziewczyna wzdycha żałośnie i załamuję ręce, gdy znów powracam wzrokiem do swojej sałatki, którą od jakiegoś czasu próbuję zjeść, ale nie przechodzi mi przez gardło.
-Bo wtedy nie wydawała się tak trudna- Jęczy niezadowolona i zabiera batonika z mojej tacki, którego i tak nie miałam w zamiarach konsumowania.
-Myślałam, że do balu kończysz ze słodyczami- Mówię z przekąsem, gdy Jen wgryza się w batonika.
-Czcze gadanie- Macha lekceważąco dłonią- Muszę jakoś wypełnić sukienkę, przy okazji tobie też by się przydało- Unosi brew i wymownie patrzy na mój dekolt- Już prawie nic z nich nie zostało.
Marszczę brwi i prycham na jej słowa. To prawda nieco schudłam od rozstania, bo po prostu jedzenie nie przechodzi mi przez gardło, ale moje cycki wcale się nie pomniejszyły, nadal idealnie wypełnią stanik w rozmiarze C i nie mam do nic żadnych zastrzeżeń.
-Nie mam zamiaru iść na bal- Burczę i zbieram swoje rzeczy zanim dziewczyna zacznie protestować i wyciąganie swoją listę, na której zapisała sto jeden powodów, dlaczego Fay Taylors powinna iść na bal- Muszę iść po książki, do zobaczenia na hiszpańskim.
Na korytarzu w czasie przerwy na lunch kręci się mniej osób niż zazwyczaj. Praktycznie wszyscy przesiadują na stołówce, więc z westchnieniem ulgi kieruję się do swojej szafki. Przez niespełna trzy tygodnie moje i Nate'a rozstanie było największą atrakcją szkoły, a że chłopaka jak i nie było, tak i nie ma, cała uwaga uczniów została skupiona na mnie. Otwieram szafkę, z której wysypują się jakieś zgniecione kartki i długopisy. Zapewne powinnam tu nieco posprzątać, ale nie mam na to za bardzo ochoty. W stercie książek próbuję znaleźć tą do literatury. Pewnie jest gdzieś na samym dnie i żeby się do niej dokopać muszę przytrzymać całą resztę, ale kilka z nich i tak ląduję na podłodze.
Z ciężkim westchnieniem pochylam się, żeby podnieść książki i wtedy dzieję się ta filmowa rzecz. Nie, nikt mi nie pomaga pozbierać porzucanych rzeczy, nikt we mnie nie wbiega i nie zakochujemy się bez pamięci. Wtedy powietrze w korytarzu gęstnieję, szepty uczniów, którzy są świadkami tej sytuacji się nasilają, a mnie jakaś tajemnicza siła każe unieść wzrok i wtedy go widzę.
CZYTASZ
Love under the stars
Romance-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...