Rozdział 40

4.7K 195 38
                                    

W niedzielę czuję się już lepiej. Przez cały tydzień siedziałam w domu, więc miałam możliwość całkowitego wykurowania się. Nate nie przychodził jedynie dzwonił, bo zwiększyli mu ilość treningów z dziećmi, a on chętnie je przyjął, żeby zarobić większe pieniądze. Więc przez cały tydzień nie robiłam praktycznie nic.

Po siedemnastej w niedziele schodzę na dół, gdzie panują egipskie ciemności. Mama i Bella wybrały się na zakupy dwie godziny temu i jeszcze nie wróciły. Wyjmuję z lodówki lazanię z dzisiejszego obiadu, który ominęłam. Odgrzewam kawałek i siadam przy stole. Znudzona przeglądam instagrama, czekając na jakikolwiek zna życia od Nate'a, albo Jen. Mój telefon jakby słysząc moje myśli wydaję dźwięk przychodzącego połączenia. Uśmiecham się gdy widzę twarz Nate'a na wyświetlaczu i przejeżdżam palcem po ekranie.

-Hej kruszynko- Słyszę jego ciężki oddech i głęboki głos, od którego mimowolnie drżę- Jesteś w domu?

-Tak- Odpowiadam szybko i wbijam widelec w lazanie.

-Mogę być u ciebie za dziesięć minut? Masz coś do jedzenia? Umieram z głodu- Mówi szybko i chaotycznie. Ledwo go słyszę przez odgłosy w miejscu, w którym się znajduję.

Najprawdopodobniej siłownia, wnioskując po rozmowach w tle.

-Tak, zaraz ci podgrzeję lazanie.

-Jesteś wspaniała- Uśmiecham się do telefonu- Zaraz będę.

Odkładam urządzenie na stół i wyciągam znów lazanie z lodówki przekładając ją na talerz. Nate tak jak powiedziała, pojawia się po dziesięciu minutach. Jego włosy schowane pod kapturem są jeszcze mokre po prysznicu.

-Część- Uśmiecham się i całuję go w usta.

Nate przytrzymuję mnie przy sobie i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi. Zaciąga się moim zapachem przez chwilę stojąc nieruchomo. Drżę mimowolnie, bo czuję jak Nate mocniej zaciska dłonie na mojej talii, jakby bał się, że zniknie. Jego ciepły oddech łaskocze moją szyję.

-Nate w porządku?- Odsuwam się nieco od niego i biorę jego policzka w dłonie i uważnie patrzę na jego wyraźnie przemęczona twarz.

Pod oczami kładą się ciemne cienie, a policzka są bardziej zapadnięte ukazując wyraźne kości policzkowe.

-Wyglądasz na zmęczonego.

-Bo jestem- Mówi wymijająco i kieruję się w stronę kuchni- Zmęczony i bardzo głodny.

White siada przy stole, gdzie położyłam dla niego lazanie i wbija widelec w makaron. Siadam naprzeciwko niego i marszczę brwi. Przez chwilę siedzimy w ciszy. Nate zjadł jedynie kilka małych kawałków i teraz grzebie w jedzeniu.

-Nate co jest?- Pytam w końcu nie mogąc zrozumieć jego zachowania.

Ma jakieś wahania nastroju i zupełnie mi się to nie podoba.

-Kochasz mnie?- Pyta nagle, a mnie zbija z pantałyku.

Patrzę na niego oniemiała nie rozumiejąc do czego zmierza. Poza tym po tym jak się rozstaliśmy i zeszliśmy chyba powinien znać odpowiedź na to pytanie. Nie mazałabym się i nie chodziła jak wrak człowieka przez chłopaka, którego nie kocham. Jestem prawie pewna, że nigdy jeszcze nie kochałam kogoś tak mocno jak go. Nie wiem jak to działa i tak z początku jest przerażające, ale miłość nie wybiera. Nie sądzę, że możliwe jest żebym kiedykolwiek przestała go kochać, nawet jeśli on to zrobi. Nawet jeśli nasze drogi się rozejdą i nawet jeśli cały świat będzie przeciwko nam.

-Oczywiście, że tak- Mówię ostrożnie.

Nate odstawia sztućce i wbija we mnie twarde spojrzenie. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, gdy jego ciemne oczy wywiercają we mnie dziurę. To nie jest spojrzenie,w  którym się zakochałam. To spojrzenie przeraża mnie do szpiku kości, bo nie może się za nim kryć nic dobrego.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz