Przez resztę weekendu unikałam Nate'a, nie odbierałam telefonu, nie odpisywałam na wiadomości. Wiem, że on mnie pocałowała, ba nie wiem nawet czy mogę to nazwać pocałunkiem, tylko po to żeby się zemścić za akcje w samochodzie i namącić mi w głowie, ale do jasnej cholery nie wiem co mam z tym robić. Niestety, gdy tylko wchodzę do szkoły po drugiej godzinie lekcyjnej, ponieważ odpuściłam sobie dziś sport, do moich uszu dociera krzyk, który sprawia że przechodzą mnie dreszcze.
-Zabije ją, gdzie do jasnej cholery jest Taylors?- Moim naturalnym odruchem jest schowanie głowy za otwartymi drzwiczkami szafki.
Nate nabuzowany idzie w moją stronę, a ja trzęsę się jak owsik i powtarzam w głowie jak mantrę Oby się nie dowiedział o Gii. Idiotko, a dlaczego z innego powodu chciałby cię zabić? Podskakuje w miejscu i piszczę cicho, gdy Nate z impetem zatrzaskuje moją szafkę.
-Ty- Wskazuje na mnie palcem- Może z łaski swoje wytłumaczysz mi dlaczego trzydzieści pierwszoklasistek chodzą za mną jak bezpańskie psy i robią w moją stronę maślane oczka- Z ulgi i z tego, że cała ta sytuacja jest absurdalna zaczynam się głośno śmiać, widzę że White także jest rozbawiony, ale za wszelką cenę stara się tego nie pokazywać.
-Skąd pomysł, że mogę coś wiedzieć?- Unoszę brew do góry starając się nie wybuchnąć znów śmiechem.
-Bo te dziewczyny z chęcią mi wygadały kto podsunął im pomysł podrywania mnie- Chłopak opiera się o szafki i na jego usta wpełza zadziorny uśmieszek- I co teraz mam zrobić Huh?
-A co ja? Medium? To twoje fanki sam sobie z nimi radź- Nie zwracając uwagi na Nate'a zaczynam iść w stronę klasy.
-Chcesz się bawić w ten sposób?- Zamieram, gdy słyszę jego lekko zachrypnięty głos tuż przy uchu- Ale musisz pamiętać, że to ty przegrasz.
-Dobre sobie- Przełykam ślinę, ale staram się brzmieć jak na odważną osobę, którą napewno nie jestem, przystało- Czy to co zrobiłeś w sobotę też było grą? - White uśmiecha się łobuzersko, a ja momentalnie żałuje że zadałam to głupie pytanie.
-To był mój kaprys.
-Debil- Syczę i odchodzę.
Czy jestem bardzo hipokrytką, gdy obrażam się na niego, że mnie pocałował, a ja jeszcze nie tak długi czas temu rzuciłam się na niego jak napalona nastolatka?
-Oj daj spokój kruszynko- Nate podbiega do mnie i znów idziemy ramie w ramię- Jesteś obrażona o to, że ledwo musnęłam twoje usta? To była gra, a ja chciałem wygrać-Zatykam mu usta dłonią, bojąc się że gada zdecydowanie zbyt głośno.
-Gadaj jeszcze głośniej, nie każdy słyszał, że mnie pocałowałeś- Syczę.
-Teraz mogę sobie odhaczyć dwie panny Taylors- Jego głos jest niewyraźny przez moją rękę.
-Nie wierze, że to powiedziałeś- Ja pitole dlaczego on mnie dziś tak wkurza? Prycham jedynie i przyspieszam kroku.
-Co jest kruszynko? Zespół napięcia przedmiesiączkowego?- Odwracam się do Nate'a z impetem, ale zdaje sobie sprawę, że to prawda.
-Och błagam po prostu zostaw mnie dziś w spokoju- Chłopak unosi ręce w geście poddania i rzeczywiście zostawia mnie w spokoju, co do czego mam mieszane uczucia.
***
Przez cały dzień odtrącam i odpycham od siebie ludzi, ponieważ moje czerwone dni naprawdę zbliżają się wielkimi krokami i jestem dość nieprzyjemnym człowiekiem. Tak więc na stołówce siedzę sama, całkowicie sama dziobiąc niesmaczne, stołówkowe jedzenie. Nate'a nie widziałam przez cały dzień, ale w łazience słyszałam podniecone głosy pierwszoklasistek, które zachwycały się White'em i opowiadały sobie nawzajem jak to Nate puścił im oczko, czy odpowiedział na zaczepkę. Głupie myślały, że jego słowa były miłe, gdy tak naprawdę były całkowicie kpiące i sarkastyczne.
![](https://img.wattpad.com/cover/144829027-288-k414285.jpg)
CZYTASZ
Love under the stars
Romance-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...