Rozdział 18

5.9K 232 39
                                    

Niecierpliwie wystukuję rytm piosenki, którą słuchałam niedawno, obcasem buta czekając na Martina, który obiecał mnie gdzieś zabrać po szkole. Większość uczniów opuściła już budynek, który każdego poranku dostarcza mi myśli samobójczych i teraz na parkingu tłoczy się sporo osób głośno się śmiejąc, czy rozmawiając.

-Jen, czekaj- Łapię dziewczynę za łokieć, gdy ta z szybkim krokiem kieruję do zaparkowanego po drugiej stronie parkingu ciemnego audi.

Jennifer odwraca się z impetem w moją stronę, nie mogę patrzeć jak na twarzy mojej przyjaciółki maluje się smutek, ale wiem że nie ważne co zrobię, Jen musi sama porazić sobie z tym co przeżywa.

-Coś się stało?

-Nie- Warczy- Chce po prostu stąd wyjść, cała szkoła już jakimś cudem dowiedziała się o tym, że Michael mnie zdradził i mam dość-Jennifer odwraca się napięcie zarzucając włosami i tyle ją widziałam.

Wzdycham ciężko i opieram się o murek, może Martin mnie wystawił? Może tak naprawdę wszystko co wcześniej powiedział było prawdą? Może..

-Hej, sorki że musiałeś czekać- Odwracam się do chłopaka, gdy wychodzi ze szkoły i uśmiecham się promiennie.

-Nie szkodzi- Martin prowadzi mnie do swojego samochodu, gdzie zajmuje miejsce pasażera i zapinam pas-Więc, gdzie jedziemy?

-Niedaleko jest fajne miejsce z najlepszymi belgijskimi frytkami na całej ziemi - Mojej uwadze nie uchodzi fakt, że chłopak jest niezmiernie podekscytowany, co w pewnym stopniu jest miłą odmianą od wiecznie obojętnego Nate'a.

Knajpka jest naprawdę przyjemna, a pachnie w niej nieziemsko. Wnętrzności w moim żołądku zaczynaja tańczyć salsę, jak tylko do moich nozdrzy dociera zapach smażonych ziemniaków. Zamawiamy po porcji frytek i koktajle mleczne uprzednio zajmując miejsce przy oknie. Martin od początku liceum okazywał zainteresowanie moją osobą i w pierwszej klasie byliśmy na paru randkach, ale nie było to nic poważnego. Potem mój ojciec zmarł, a ja urwałam kontakt z każdym oprócz Jen. W tym roku nie miałam wcale w planach ponownego umawiania się z Martinem, ale żal mi chłopaka. Widać, że mu zależy.

-Słuchaj Fay, przepraszam za to pytanie, ale muszę wiedzieć na czym stoję- Chłopak jest wyraźnie zestresowany i zażenowany swoimi słowami- Ale co łączy cię z White'em?

Powstrzymuje chęć przewrócenia oczami i staram się uśmiechnąć przyjaźnie.

-Absolutnie nic- Wiem, że w szkole gadają. Nie codziennie przecież randomowa laska zaczyna się z dnia na dzień przyjaźnić z najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole.

-Okej- Martin nie jestem przekonany co do moich zapewnień, co poznaje po nikłym uśmiechu i jego rozbieganych źrenicach, które patrzą wszędzie tylko nie na mnie.

-Przyjaźniliśmy się- Zaczynam z westchnieniem- Można tak powiedzieć, i tak wiem że w szkole gadają co innego, ale to nie było nic poza przyjaźnią, która teraz jest definitywnie skończona- Wzdycham i zaczynam siorbać mój napój, mając nadzieję że chłopak zrozumiał, że zupełnie nic nie łączy mnie z White'em.

Martin uradowany kiwa głową i również zabiera się za swoje jedzenie. Chłopak miał całkowitą rację mówiąc, że są tu jedne z najlepszych frytek w mieście. Frytki i żelki to z pewnością moje małe grzeszki, za które byłabym w stanie zabić.

-Pamiętasz pierwszą klasę, gdy na stołówce podawali jeszcze dobre frytki?- Przełykam jedzenie i momentalnie zdaje sobie sprawę, że wyglądam pewnie obrzydliwie pochłaniając frytki w tak ekspresowym tępie.

-Oh tak, piękne czasy do których nigdy nie wrócimy - Mówię z udawanym żalem, a może wcale nie udawanym? Naprawdę kocham te smażone ziemniaki.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz