-Nate kocham cię.
Wstrzymuje oddech spanikowana, po co ja to powiedziałam? Dlaczego? Czemu?
Po moim wyznaniu w całym mieszkaniu panuje cisza. Nadal siedzę na kolanach Nate'a, ale chłopak już mnie nie całuje. Patrzy na mnie niewyraźnym wzrokiem. Zagryzam mocno wargę, aż czuję metaliczny posmak krwi w buzi. Schodzę z jego kolan i wciskam wzrok w podłogę.
-Ja..nie wiem- Śmieję się nerwowo próbując skleić jakieś sensowne zdanie, ale zdaję sobie sprawę, z tego że nie ważne co powiem nie cofnę moich słów.
Nate nadal siedzi cicho, jego klatka piersiowa unosi się i opada w szybkim tempie. Po kilki, bardzo długo trwających sekundach nabieram odwagi, żeby na niego spojrzeć. Czuje rozrywający mnie w środku ból, gdy przenosi wzrok pustych oczu na mnie. Chcę zobaczyć w nich cokolwiek, złość, zawód, zmieszanie, ale zamiast tego widzę pustkę. Nie mogąc wytrzymać napięcia panującego między nami w pośpiechu wstaje z kanapy i ciągnę swój płaszcz. Niemal przewracam się następując na ciemną tkaninę. Nerwowo wiąże szalik wokół szyi i ze wszystkich sił staram się nie wypuścić łez. Nie patrzę na Nate'a, nie chcę na niego patrzeć.
-Fay- Jego głos dociera do mnie jak zza szyby, gdy już jestem przy drzwiach.
Promyczek nadziei rozpala się w moim wnętrzu, ale gaśnie tak samo szybko jak się pojawił. Nate podaję mi moją czapkę, o której zapomniałam i pozwala odejść. Wie, że cierpię, że jak tylko zatrzasną się za mną drzwi jego mieszkania to się popłaczę, ale mimo to pozwala mi odejść.
Opatulam się bardziej płaszczem i wzdycham z irytacją. Wiedziałam że te słowa wszystko zniszczą, wiedziałam że Nate mnie nie kocha. Zimny wiatr smaga moje mokre od łez policzki, gdy brnę przed siebie w stronę przystanku autobusowego. Jego puste oczy nie chcą opuścić mojej głowy, cały czas czuje na sobie spojrzenie jego ciemnych tęczówek.
Po co w ogóle jesteśmy w związku jeśli to do niczego nie prowadzi? Po jaką cholerę się kłócimy i godzimy, jeśli na końcu i tak się rozstaniemy? Dlaczego myślałam, że związek z kimś takim jak Nate to dobry pomysł?
Wsiadam do zatłoczonego autobusu i staram się pohamować kolejny napad płaczu. Jestem żałosna, wiedziałam że tak będzie.
Dlaczego ryczysz idiotko? Sama jesteś sobie winna.
Czuje na sobie spojrzenie kobiety siedzącej obok mnie. Mam ochotę krzyknąć jej w twarz, żeby przestała się gapić. Zamiast tego opieram głowę o szybę i przymykam oczy. Chciałabym po prostu zniknąć.
-Nie wiem kim on jest- Ta kobieta zaraz straci oczy, zaciskam mocno zęby i odwracam się w jej stronę- Ale nie jest wart łez tak pięknej dziewczyny.
-Jest wart każdej łzy- Burczę i z powrotem opieram głowę o szybę.
Sama zaczynam kwestionować swoje słowa. Czy Nate rzeczywiście jest tego wart? Tego całego gówna? Płaczu, krzyków, nieprzespanych nocy? Ślamazarnym krokiem, praktycznie się wlokąc dochodzę do domu. Jest pusty, przynajmniej jedna dobra rzecz dnia dzisiejszego. Mój pokój wcale nie wygląda jakbym miała złamane serce. Wygląda jak zawsze. Pokój Fay Taylors, ale Fay Taylors nie wygląda jak zawsze. Czuję się jakby ktoś robił mi operację na otwartym sercu, ale nie podał mi środków usypiających. Czuje każdy nóż, który rozcina jego kawałki i rzuca niedbale za siebie.
Kładę się na łóżku, ścieram ręką tusz z policzków i przyciskam twarz do poduszki. Wiedziałam, że Nate nie odpowie mi tym samym, a jednak boli bardziej niż myślałam. Jego puste oczy nawiedzają mnie, gdy schodzę na dół i robię sobie herbatę. Nie wiem co teraz z nami będzie i szczerze nie chcę wiedzieć.
CZYTASZ
Love under the stars
Romance-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...