Na pewno każdy kojarzy te piękne chwile w życiu, pełne uniesień, wywołujące uśmiech na twarzy, które charakteryzują się tym, że są jedynie ciszą przed burzą. Zwiastują nadejście czegoś co spieprzy twoje szczęście i wymaże uśmiech z twarzy. Każdy ma w swoim życiu takowe momenty, ja nie jestem wyjątkiem. Ten wieczór jednak wcale nie zapowiadał początku końca moich, pięknych chwil. Spotkanie mojej siostry w parku pod przykryciem nocy było jednak katalizatorem serii niefortunnych zdarzeń mojego, osiemnastoletniego życia.
Idę po woli zaśnieżonym chodnikiem, okręcam na palcu klucze do domu. W całej okolicy słychać tylko uderzenie metalu o metal, ale jakoś nie przeraża mnie fakt, że jest zupełnie ciemno, a idę sama nie znając żadnych chwytów samoobrony. Nate zapewne by mnie nieźle opieprzył, gdyby wiedział że idę piechotą zamiast wziąć taksówkę. Stwierdzam, że przejdę parkiem, lubię ten park. I tak oglądałam Czerwonego Kapturka i wiem co się wiąże z zbaczaniem ze ścieżki, ale na ten moment jestem tak beztroska, że nic mnie nie obchodzi. Park jest oświetlony jednie paroma latarniami, które rzucają cień na asfalt. Racjonalnie powinnam się bać, ale nadal czuję na sobie pocałunki Nate'a i te uczucie odbiera mi zdolność racjonalnego myślenia. Idę lekko, beztrosko, jakbym latała, a wszystko zasługa jednego chłopaka. I bez żadnego uprzedzenia nagle spadam na ziemie, mocno i boleśnie.
-Bella?- Podchodzę bliżej pary, która siedzi na jednej z ławek wciskając języki to swoich gardeł, jakby świat miał przestać istnieć.
Nie mam złudzeń co to tego, że jest to moja siostra. Ma na sobie kozaki, które kupiłam jej na święta. Wydałam na nie niezłą kaskę, więc szybko o nich nie zapomnę. Dziewczyna momentalnie odskakuję od chłopaka, a moje oczy otwierają się do rozmiarów oczu Joe'ego z Przyjaciół (naprawę do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć, jak Joe otwierał oczy, aż tak szeroko). Moja młodsza, niewinna siostra, która jeszcze niedawno czesała włosy w kucyki całuje się o dwudziestej trzeciej osiemnaście, w ciemnym parku z Jacksonem cholernym kobieciarzem Millsem.
-Jackson odwal się od mojej siostry- Podchodzę do nich szybkim krokiem i staję pomiędzy nimi odgradzając chłopaka od Belli.
-Fay ogarnij się- Jęczy Bella i przeciska się obok mnie stając obok chłopaka.
Marszczę brwi na jej ruch. Czy ona na serio się z nim umawia? Z własnej woli? Z tym gnojkiem, któremu zależny tylko na zaliczeniu laski? Uderza mnie nagle niepohamowany gniew, już nie czuje pocałunków Nate'a na swoim ciele. Czuję jedynie jak na moje policzki wstępuje czerwony rumieniec złości.
-To moja młodsza siostra- Syczę w stronę Jacksona- Nie pozwolę ci jej przelecieć, rozumiesz mnie?- Chłopak jedynie prycha rozbawiony.
-Od kiedy prowadzisz się z White'em zrobiłaś się bardziej wyszczekana- Staje jak wryta po jego słowach.
Dobra, może i stałam się bardziej odważna od kiedy jestem z Nate'em, ale to tylko dlatego że w jakiś sposób mam praktycznie status nietykalnej. Nikt nie chcę podpaść Nate'owi, więc nikt mnie nie dotyka, ani nie denerwuję.
-Jeśli nie chcesz mieć z nim na pieńku to radze ci spadać- Warczę, na co chłopak unosi jedynie ręce w geście kapitulacji i puszczając oczko do Belli odchodzi.
Moja siostra jakby dopiero po chwili orientuję się, że przepędziłam jej nastoletnią pomyłkę, unosi na mnie wzrok, w którym tli się czysta złość.
-Co ty odwalasz?!- Krzyczy wyrzucając ręce w górę, wygląda jak lunatyczka i zapewne nią jest, jeśli umawiała się z Jacksonem- Czemu to robisz?
-Boże Bella- Jęczę, gdy muszę jej wytłumaczyć kim jest jej książę bez rumaka- Jackson to playboy, chciał się jedynie dobrać do twoich majtek.
CZYTASZ
Love under the stars
Romance-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...