Rozdział 27

5.6K 197 66
                                    

Po półgodzinnym leżeniu wspólnie na łóżku obydwoje postanawiamy jednak pójść na imprezę, i tak nie mamy nic ciekawszego do roboty i potrzebujemy alkoholu. Poprawiam tylko makijaż, który na skutek moich łez nieco się zniszczył i łapiąc Nate'a za rękę schodzę na dół. Otwieram szczerzej oczy, gdy słyszę głos mamy z kuchni. Kurde miało jej tu nie być. Ostatnie dwa schodki pokonujemy na paluszkach, ale w momencie, w którym przebiegamy przez salon, mama powstawania z kieliszkiem wina wyjść nam naprzeciw. Przytrzymuje ramieniem telefon przy uchu i uśmiecha się sama do siebie najprawdopodobniej rozmawiając ze swoim doktorkiem.

-Kochanie muszę kończyć- Mówi do słuchawki, gdy nas widzi- Do zobaczenia.

-Wychodzimy- Mówię szybko i posyłam mamie wymuszony uśmiech.

-Nie tak prędko- Unoszę oczy do nieba, błagając by ktoś uratował mnie od tej sytuacji. Patrzę przelotnie na Nate'a, który nie wydaję się zestresowany spotkaniem z moją mamą, śmieszne a jeszcze nie tak dawno była bliska zerwania z nim, ponieważ nie miał zamiaru poznawać mojej rodziny- Gdzie wychodzicie tak późno?

-Na imprezę- Zakładam kurtkę i szalik, nie patrząc na mamę. Graj wyluzowaną.

-Nie wracaj za późno- Mówi, doktorek pewnie jej poprawił humor- Aha i Nate, przyjdź do nas w poniedziałek na kolację. 

Patrzę przerażona na Nate'a, gdy mama odchodzi, co jeśli znów ucieknie? Jeśli się wystraszy i pomyśli, że to za dużo? Mój oddech przyśpiesza, gdy patrzę na poważnego chłopaka, który patrzy za odchodzącą mamą.

-Nate..- Zaczynam- Błagam, nie uciekaj tym razem- Nate nadal jest całkowicie poważny, co zaczyna mnie mocno dezorientować. 

Moje serce bije zdecydowanie szybciej, niż powinno. Próbuje wmówić sobie, że to głupie, że muszę się uspokoić, ale nic to nie daje.

-Fay- Nate łapie moje policzki i patrzy na mnie rozbawiony- Nie mam zamiaru uciekać, uspokój się, bo zaraz wybuchniesz od hiperinflacji, którą dostarczasz swojego organizmowi- Odpycham go od siebie i niezadowolona wychodzę na świeże powietrze.

Co za dupek.

-Fay, Fay czekaj- Chłopak łapie mnie za ramie i przyszpila do maski samochodu- Przepraszam, przepraszam, chcę poznać twoją mamę i siostrzyczkę z piekła rodem, chcę- Mimowolnie prycham śmiech na to jak opisał Bellę. Nate nachyla się i całuje mnie mocno w usta. Jego ręce znajdują się po obu stronach mojej tali nie pozwalając mi na oderwanie się od maski samochodu. Na co nawet nie mam ochoty, gdy całuje mnie w ten sposób. Wzdycham lekko, gdy w końcu się od siebie odrywamy.

-Chodź już, moja mama pewnie podgląda nas zza firanek w kuchni- Śmieje się i ciągnę Nate'a do auta.

Jedziemy dwadzieścia minut, w czasie których Nate bardzo wyraźnie dał mi do zrozumienia, że śpiewam okropnie i nie powinnam wydzierać się na cały samochód, ale wiem że się uśmiechał pod nosem, gdy próbowałam wyciągnąć odpowiednie brzmienia. White parkuje, przy domu Ben'a i zarzucają mi swoją rękę na ramie przyciąga mnie bliżej siebie. Z domu dochodzą ciężkie basy, ogródek jest usiany upitymi nastolatkami i dziwie się że nikt jeszcze nie zadzwonił na policję. Nate nie musi torować sobie drogo łokciami, wszyscy się odsuwają, gdy widzą kto idzie. Dochodzimy do kuchni, gdzie na blacie porozwalane są typowe dla takich imprez czerwone kubeczki i różne butelki soków i alkoholów. Nate podaje mi piwo, ale kręcę przecząco głową.

-Mam ochotę na coś słodkiego- Nachylam się w jego stronę i uśmiecham się słodko, na co w oku White'a pojawia się niebezpieczny błysk, od którego przechodzą mnie dreszcze.

Chłopak przybliża swoją twarz do mojej i całuje mnie zachłannie, łapie moją, dolną wargę między zęby i ciągnie do siebie.

-Nate, strat myślałem że już nie przyjdziecie- Chichocze cicho, gdy widzę jak w oczach chłopaka zbiera się złość, gdy nasz moment zostaje przerwany przez gospodarza imprezy.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz