Rozdział 8

6K 235 156
                                    

Otwieram oczy i ze zdziwieniem odkrywam, że nade mną stoją trzy osoby. Pielęgniarka szkolna, Jennifer oraz Nate. Patrzą na mnie dziwnym wzrokiem, a po chwili Nate wypuszcza wstrzymywane powietrze, na jego twarzy maluję się ulga, a usta rozciągają się w uśmiechu.

-Co się dzieję?- Podnoszę się do siadu i jęczę, gdy czuję ból głowy, no tak. Sport, Nate, piłka, teraz już jasne.

-Dziewczyno nigdy więcej mnie tak nie strasz- Jennifer trzepie mnie w ramię.

-To nie moja wina- Mówię patrząc gniewnie na White'a- Tylko jego.

-Dobra wy wszyscy- Pielęgniarka wypisuję coś na jakiejś karteczce- Wszyscy na lekcje, Taylors masz tu zwolnienie, możesz iść do domu.

-Odwiozę ją- Mówi Nate i wyciąga w moja stronę rękę.

-Nie ma mowy, ja ją odwiozę- Jennifer również wyciąga do mnie dłoń.

-To przeze mnie tu wylądowała, ja ją odwiozę.

-To moja przyjaciółka.

-Ale to moja wina- Nate zakłada ręce na piersi i patrzy twardo na moją przyjaciółkę.

-Stop- Mówię i nie przyjmując pomocy żadnego z nich w postaci wyciągniętej w moją stronę ręki, wstaję z łóżka- Nie jestem dzieckiem, mogę sama pójść do domu.

-Nie ma mowy- Mówią naraz Jennifer i Nate.

-Jen masz dziś test z chemii- Przypominam dziewczynie na co ta jęczy przeciągle.

-I załatwione- Nate uśmiecha się jakby wygrał przepustkę na wolność, a nie zyskał obowiązek w postaci dostarczenia mnie zdrową do domu- Czy dostanę zwolnienie?- Posyła pielęgniarce łobuzerski uśmiech, kobieta wzdycha ciężko, ale podaję mu bilecik do wolności.

-Idziemy kruszynko- Mówi i łapie mnie pod ramię, jakbym była niepełnosprawna.

-Nate, mogę chodzić- Wyrywam rękę z jego uścisku- A poza tym wiem, że nie robisz tego bo jest ci przykro, chcesz po prostu stąd uciec- Mój głos brzmi ostrzej, niż zamierzałam.

-Chyba bardzo mocno ci przywaliła ta piłka- Śmieje się- Zrobiłaś się bardzo pyskata.

-Po prostu nie rozumiem dlaczego tak się mną przejmujesz.

-Bo to ja przywaliłem ci tą piłką- Mówi jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

-Nie Nate- Zatrzymuję się przed wyjściem- Robisz wszytko ze względu na Gię- Czemu ja to mówię? Fay w tył zwrot, wracaj do nory z jakiej wylazłaś.

-Łoł- Mówi Nate, ale na jego twarzy nadal widnieję łobuzerski uśmiech- No dobra, może i tak, robię to po to żebyś dała mi numer telefonu Gii- Przewracam oczami na jego słowa- Ale jesteś serio spoko kruszynko.

-Nie nazywaj mnie tak- Burczę, gdy chłopak prowadzi mnie do swojego auta, piękne Chevy Camaro w niebieskim odcieniu stoi na parkingu i widzę, że chłopak jest dumny ze swojego samochodu.

-Czy to znaczy, że nie dostanę numeru twojej kuzyneczki?- Pyta z nadzieją, gdy otwiera mi drzwi i wrzuca nasze torby na tylne siedzenie.

-Słuchaj Nate- Zaczynam- Gia ma chłopaka, to że cię pocałowała nie znaczy, że będzie chciała zrobić to ponownie, najprawdopodobniej była piana, często ma takie odpały.

-Co ona w ogóle robiła na tej imprezie? Ciebie tam nie widziałem- Nate zdaję się, że nie nawet nie bierze pod uwagę moich wcześniejszych słów, a jakże inaczej, nie ma tym świecie laski, która nie chciałaby spotykać się z Nathanielem White'em.

Love under the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz