Otwieram oczy i ze zdziwieniem odkrywam, że nade mną stoją trzy osoby. Pielęgniarka szkolna, Jennifer oraz Nate. Patrzą na mnie dziwnym wzrokiem, a po chwili Nate wypuszcza wstrzymywane powietrze, na jego twarzy maluję się ulga, a usta rozciągają się w uśmiechu.
-Co się dzieję?- Podnoszę się do siadu i jęczę, gdy czuję ból głowy, no tak. Sport, Nate, piłka, teraz już jasne.
-Dziewczyno nigdy więcej mnie tak nie strasz- Jennifer trzepie mnie w ramię.
-To nie moja wina- Mówię patrząc gniewnie na White'a- Tylko jego.
-Dobra wy wszyscy- Pielęgniarka wypisuję coś na jakiejś karteczce- Wszyscy na lekcje, Taylors masz tu zwolnienie, możesz iść do domu.
-Odwiozę ją- Mówi Nate i wyciąga w moja stronę rękę.
-Nie ma mowy, ja ją odwiozę- Jennifer również wyciąga do mnie dłoń.
-To przeze mnie tu wylądowała, ja ją odwiozę.
-To moja przyjaciółka.
-Ale to moja wina- Nate zakłada ręce na piersi i patrzy twardo na moją przyjaciółkę.
-Stop- Mówię i nie przyjmując pomocy żadnego z nich w postaci wyciągniętej w moją stronę ręki, wstaję z łóżka- Nie jestem dzieckiem, mogę sama pójść do domu.
-Nie ma mowy- Mówią naraz Jennifer i Nate.
-Jen masz dziś test z chemii- Przypominam dziewczynie na co ta jęczy przeciągle.
-I załatwione- Nate uśmiecha się jakby wygrał przepustkę na wolność, a nie zyskał obowiązek w postaci dostarczenia mnie zdrową do domu- Czy dostanę zwolnienie?- Posyła pielęgniarce łobuzerski uśmiech, kobieta wzdycha ciężko, ale podaję mu bilecik do wolności.
-Idziemy kruszynko- Mówi i łapie mnie pod ramię, jakbym była niepełnosprawna.
-Nate, mogę chodzić- Wyrywam rękę z jego uścisku- A poza tym wiem, że nie robisz tego bo jest ci przykro, chcesz po prostu stąd uciec- Mój głos brzmi ostrzej, niż zamierzałam.
-Chyba bardzo mocno ci przywaliła ta piłka- Śmieje się- Zrobiłaś się bardzo pyskata.
-Po prostu nie rozumiem dlaczego tak się mną przejmujesz.
-Bo to ja przywaliłem ci tą piłką- Mówi jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie Nate- Zatrzymuję się przed wyjściem- Robisz wszytko ze względu na Gię- Czemu ja to mówię? Fay w tył zwrot, wracaj do nory z jakiej wylazłaś.
-Łoł- Mówi Nate, ale na jego twarzy nadal widnieję łobuzerski uśmiech- No dobra, może i tak, robię to po to żebyś dała mi numer telefonu Gii- Przewracam oczami na jego słowa- Ale jesteś serio spoko kruszynko.
-Nie nazywaj mnie tak- Burczę, gdy chłopak prowadzi mnie do swojego auta, piękne Chevy Camaro w niebieskim odcieniu stoi na parkingu i widzę, że chłopak jest dumny ze swojego samochodu.
-Czy to znaczy, że nie dostanę numeru twojej kuzyneczki?- Pyta z nadzieją, gdy otwiera mi drzwi i wrzuca nasze torby na tylne siedzenie.
-Słuchaj Nate- Zaczynam- Gia ma chłopaka, to że cię pocałowała nie znaczy, że będzie chciała zrobić to ponownie, najprawdopodobniej była piana, często ma takie odpały.
-Co ona w ogóle robiła na tej imprezie? Ciebie tam nie widziałem- Nate zdaję się, że nie nawet nie bierze pod uwagę moich wcześniejszych słów, a jakże inaczej, nie ma tym świecie laski, która nie chciałaby spotykać się z Nathanielem White'em.
CZYTASZ
Love under the stars
Storie d'amore-Kiedy wreszcie zrozumiesz?- Krzyczy wyraźnie zdenerwowany i pięścią uderza o ścianę- Nasz los nie jest zapisany w gwiazdach, to nie one decydują o tym co robisz, to ty kierujesz swoim życiem. Przegryzam wargę chcąc pohamować łzy cisnące mi się do...