Rozdział 6

1.6K 141 4
                                    

-Pomocy!! - Usłyszałam czyjś krzyk i zaczęłam iść w jego kierunku.

Byłam w jakimś starym opuszczonym budynku, w którym śmierdziało stęchlizną i wymiotami pijaków, którzy robili sobie tutaj popijawy. Było ciemno ale na szczęście ciemność to rzecz, którą uwielbiam i bardzo dobrze w niej widziałam.

-Błagam czy ktoś mnie słyszy!! - Znowu krzyk dobiegający z któregoś pomieszczenia w tym budynku.

Starałam się skupić tylko na nim żeby jak najszybciej dotrzeć do osoby, która potrzebowała pomocy. Ten głos był mi dziwnie znany ale nie mogłam go połączyć z żadną znaną mi osobą.

W końcu dotarłam do drzwi, które wyglądały na nowe co było dziwne patrząc na to w jakim miejscu się właśnie znajdywałam. Złapałam za klamkę i otworzyłam je bez żadnego problemu. Weszłam do pomieszczenia i się po nim rozejrzałam. W kącie zobaczyłam skuloną postać, która wyglądała na przerażoną. Powoli do niej podeszłam żeby jej nie wystraszyć i uklęknęłam przy niej.

-Hej wszystko w porządku? - Spytałam szeptem delikatnie kładąc dłoń na jej ramieniu. Wzdrygnęła się podnosząc na mnie swój wzrok.-Lauren?

Dziewczyna przyglądała mi się przygryzając przy tym dolną wargę. Wyglądało to niesamowicie seksownie i mogło by się wydawać, że mnie.....kusi? Nie to niemożliwe. Przed chwilą błagała o pomoc więc to na pewno nie to.

-Camila proszę pomóż mi. - Po jej policzkach zaczęły lecieć łzy.-Tylko ty możesz mi pomóc.

Że co?

-Uspokój się Lauren. Co masz na myśli, że tylko ja ci mogę pomóc? - Spytałam nie rozumiejąc co tu się dzieje. Dlaczego Lauren została tu zamknięta? O co do cholery tutaj chodzi?

-Tylko ty możesz mnie uratować przed sobą. - Wskazała na coś za moimi plecami obrzucając mnie błagalnym spojrzeniem.

Nie pewnie się odwróciłam żeby zobaczyć na co dziewczyna pokazuje. Zobaczyłam siebie. Siebie z czarnymi oczami. Demoniczną wersję siebie.

-Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. - Zasłoniłam Lauren swoim ciałem zdziwiona, że takie słowa w ogóle wyszły z moich ust.

-Jesteś tylko moją ludzką stroną. Jesteś słaba. Nie dasz mi rady. - Pewnie zrobiła krok w moją stronę.-Możesz próbować chronić tą dziewczynę ale w końcu i tak ją zabije. Tak już musi być i nic z tym nie zrobisz.

-Jesteś zbyt pewna siebie.

-Taka prawda i wiesz o tym. Jesteś mną, a ja jestem tobą. A ona.... - Wskazała ręką obojętnie na Lauren.-...jest naszą kolejną ofiarą, której musimy się pozbyć i się pozbędziemy.

-A co jeśli zacznę z tobą walczyć? - Spytałam również robiąc pewny krok w jej stronę. Cały czas zasłaniając zielonooką.

-Przegrasz kolejny raz. Przyjmij do wiadomości, że nie masz szans i nigdy ze mną nie wygrasz. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.-Nigdy. - Powtórzyła a po chwili rozpłynęła się w powietrzu.

Otworzyłam szeroko oczy podnosząc się do siadu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu żeby dowiedzieć się gdzie jestem. Byłam w pokoju. Nigdzie nie wyczuwałam obecności zielonookiej. Opadłam z powrotem na poduszkę nabierając powietrza do płuc.

To było naprawdę nowe. Jeszcze nigdy nie śniło mi się coś takiego. Moja demoniczna strona i ludzka kłóciły się o zabicie Lauren. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że pierwszy raz czułam, że jestem człowiekiem.

Po jaką ja cholerę zgadzałam się na to zadanie. A no tak nie miałam żadnego wyboru jak zwykle z resztą.

Dlaczego właśnie przez Lauren zaczynam walczyć sama ze sobą?

Nie wiem.....ale się tego dowiem.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz