Rozdział 14

1.5K 143 4
                                    

-Uważaj!! - Rzuciłam się na Normani powalając ją na ziemie i chroniąc tym przed kulą ognia, która leciała w jej stronę by ją zabić.-Przypomnij mi dlaczego to robimy?

-Żeby znaleźć mojego ojca. - Odparła podnosząc się z ziemi i strzepując piach z koszulki.

-Normani.... - Zaczęłam ale dziewczyna od razu mi przerwała.

-Wiem, co sobie myślisz. Ale jeśli jest chociaż jakiś jeden procent szans, że on jednak żyje to chcę go znaleźć. - W jej oczach błyszczała nadzieje, więc co mogłam zrobić innego. Kiwnęłam głową i lekko się uśmiechnęłam.

-Więc chodźmy go znaleźć. - Złapałam dziewczynę za rękę i przeniosłam nas do kolejnej komnaty.-Musimy uważać. - Ostrzegłam idąc po cichu do przodu.

-Jak dużo się zmieniło od ostatniego razu jak tu byłam? - Spytała po chwili ciszy, którą przerywały tylko skrzypienie piachu pod naszymi butami.

-Więcej niż myślisz.

Wszystko szło po naszej myśli gdy w pewnym momencie przed nami wyrósł demoniczny skorpion, który chronił cele. Całkowicie zapomniałam, że to stworzenie stoi tutaj na warcie i to był mój błąd. Nim się zorientowałam stałam przed Normani łapiąc na siebie kulę z jadem, która była w nią wycelowana. Od razu poczułam mocny ból w ramieniu i upadłam na ziemie.

-Cholera Camila coś ty zrobiła? - Normani padła koło mnie ze strachem w oczach i zaczęła się przyglądać mojej ranie.

-Mówiłam, że zawsze będę cię chronić. - Uśmiechnęłam się czując jakby moja ręka była rozrywana na strzępy. Ból był nie do wytrzymania.-Musimy stąd uciekać.

-Tak.

-Złap mnie za rękę. - Wystawiłam w jej stronę dłoń czekając aż za nią złapie.

-Jesteś za słaba by się przenosić.

-Tak, ale wiem gdzie nas nie znajdą więc nie ma wyjścia. - Kiwnięciem głowy wskazałam na swoją dłoń. Normani przez chwilę się jej przyglądała aż w końcu za nią złapała pozwalając mi się stąd zabrać.

Nie byłam pewna czy przeniosę nas do odpowiedniego miejsca. Po pierwsze szybko traciłam siły przez jad, który rozpowszechniał się w bardzo szybkim tempie w moim organizmie, a po drugie jeszcze ani razu nie byłam w środku więc wszystko robiłam teraz na ślepo.

Otworzyłam oczy w momencie gdy poczułam pod sobą coś miękkiego. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Leżałam na łóżku w pokoju, który nie należał do mnie i miałam nadzieję, że jestem w miejscu, w którym chciałam.

-Gdzie jesteśmy? - Spytała Normani puszczając moją dłoń i również rozglądała się po pokoju. Już miałam odpowiedzieć gdy drzwi się otworzyły a do środka weszła Lauren. Przez moje ciało przeszło ciepło na jej widok i odetchnęłam na fakt, że udało mi się trafić do niej.

-O matko. - Krzyknęła gdy zobaczyła, że nie jest sama w pokoju. Podeszła do łóżka i uważnie mi się przyjrzała.-Co ci się stało? - Spytała z troską w głosie głaszcząc mnie po głowie na co lekko się uśmiechnęłam. Martwiła się o mnie.

-Jad skorpiona. Bardzo mocne cholerstwo. - Odparłam tak cicho, że sama ledwo się słyszałam. Czułam jakby moje płuca się paliły. Ten jad bardzo szybko atakował całe moje ciało.

-Musimy coś zrobić. - Normani stanęła blisko mnie, a Lauren dopiero zauważyła jej obecność. Wyglądała na lekko przestraszoną ale próbowała nie dać tego po sobie poznać. Słabo jej to szło ale nie miałam teraz siły żeby jej o tym mówić.

-Tylko Zayn może mi pomóc. - Wychrypiałam, moje gardło powoli się paliło i było tylko kwestią czasu aż nic nie będę mogła powiedzieć.

-To na co czekasz dzwoń do niego. - Lauren od razu się podniosła by wyciągnąć telefon z torby. Podała mi go czekając aż go przyjmę i zadzwonię.

-Nie mogę. - Popatrzyłam na moją przyjaciółkę. Jeśli wezwałabym Zayn'a on musiałby powiedzieć mojemu ojcu o Normani a na to nie mogłam pozwolić.

-Nie przejmuj się mną Mila. Teraz najważniejsza jesteś ty. - Uśmiechnęła się lekko, ścisnęła moją dłoń i tak jak Lauren chwilę temu pogłaskała mnie po głowie.

-Zayn rusz tu to swoje grube dupsko. - Krzyknęłam na tyle ile potrafiłam mając nadzieje, że chłopak to usłyszy. Na szczęście się nie pomyliłam bo po paru sekundach pojawił się przed łóżkiem z uśmiechem.

-Księżniczka wzywała? - Ukłonił się zabawnie.

-Po...pomóż... - Tylko tyle udało mi się jeszcze powiedzieć bo moje gardło przestało ze mną współpracować.

-Co się stało? - Spytał zmartwiony pokonując nie dużą odległość żeby stanąć po mojej lewej stronie.- Mila coś ty zrobiła? - Położył dłoń na moim czole żeby sprawdzić temperaturę.

-Jad skorpiona. - Powiadomiła Normani przykuwając tym uwagę chłopaka na swoją osobę.-Uratowała mnie przed nim.

-Nie mogłaś jej przenieś? Tylko musiałaś zasłonić ją swoim ciałem. - Popatrzył na mnie czekając na odpowiedź na co tylko kiwnęłam głową.-Może zaboleć. - Ostrzegł łapiąc mnie za rękę, w którą oberwałam. Uśmiechnęłam się lekko dając mu znak żeby zrobił wszystko co trzeba.

Jedną ręką złapał mocno za bark a drugą za łokieć. Chwilę na mnie patrzył a potem wykręcił ją w dwie różne strony łamiąc przy tym moją kość w dwóch miejscach. Ból był nie do wytrzymania, krew razem z jadem zaczęła wyciekać z moich otwartych ran. Pewnie bym krzyczała z bólu ale na szczęście nie potrafiłam przez to, że jad wypalił mi gardło. Wygięłam się w łuk a potem opadłam z powrotem na łóżko. Czułam jakbym się rozpadała.

W końcu z tego bólu straciłam przytomność.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz