Rozdział 22

1.3K 134 12
                                    

-Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - Spytała Lauren gdy przeniosłam nas na dach najwyższego budynku w mieście.-Mam lęk wysokości i wolałabym nie być na takich dużych wysokościach.

-Ze mną jesteś bezpieczna. - Zapewniłam gładząc wierzchem dłoni jej policzek. Zbliżyłam się i delikatnie musnęłam jej wargi.-A teraz musisz krzyczeć. - Powiadomiłam odsuwając się od niej o krok.

-Co?

-Twój anioł stróż pojawi się tylko w momencie gdy będziesz w niebezpieczeństwie więc musimy odstawić małe przedstawienie. - Zamknęłam oczy nabierając powietrza do płuc. Zaczęłam je powoli wypuszczać otwierając oczy. Lauren się wzdrygnęła ale gdy się lekko uśmiechnęłam odpowiedziała mi uśmiechem i kiwnęła głową.

-Pomocy. - Krzyknęła cofając się w tył gdy ja szłam prosto na nią. Nie musiałyśmy długo czekać na reakcje z góry bo już po chwili za nią pojawiły się dwa anioły. O dziwo znałam je obie.

-Odsuń się. - Niższy anioł machnął ręką w moją stronę przez co od razu odleciałam parę metrów od zielonookiej. Na szczęście ten dach jest duży bo inaczej pewnie leciałabym już na ziemie.

-Was też miło widzieć. - Próbowałam się podnieść. Lauren do mnie podbiegła żeby mi pomóc co nieźle zdziwiło jej stróży.-Nie mam zamiaru z wami walczyć więc schowajcie skrzydełka. - Oznajmiłam gdy już wstałam. Poprawiłam się i razem z dziewczyną do nich podeszłam.

-Nie pojawiamy się gdy... - Ally bo tak miała na imię dziewczyna przerwała swoją wypowiedź i patrzyła na coś za mną.

Dlaczego miałam przeczucie, że tam stoi jakiś demon?

Odwróciłam się i miałam rację. Stał jeden z najbardziej irytujących demonów. Patrzył prosto na Lauren z chęcią mordu w oczach. Chciał ją zabić a potem zabić jej stróży. Gdyby to zrobił jego szczebel w hierarchii podskoczył by do góry. Po moim trupie.

-Co cię sprowadza do mnie Brad? - Spytałam idąc w jego stronę. Chciałam tym skupić całą jego uwagę na mojej osobie.

-Anioły. - Uśmiechnął się złowieszczo patrząc w ich kierunku. No tak on jako jedyny demon umie wyczuć obecność aniołów.

Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam?

-Przykro mi ale ich nie zabijesz. - Oznajmiłam twardo dając mu znak, że nie ma o co się ze mną kłócić ale niestety na nim to nie zrobiło żadnego wrażenia.

-Daj spokój Camila, nie możesz sama zabić wszystkich.

-To prawda ale ciebie mogę. - Złapałam go za szyję i mocno ścisnęłam na niej palce. Zaczął się robić cały czerwony.-Te anioły są nie do ruszenia mój drogi.

-Dobrze. - Ledwo to powiedział próbując zabrać moją rękę ze swojej szyi ale tylko sprawił, że uścisk się wzmocnił.-To chociaż dziewczynę.

On naprawdę jest taki głupi? Z kim ja pracowałam?

-Tej dziewczyny tym bardziej nikt nie ruszy, a jak będzie próbował to skończy jak ty. - Syknęłam a po chwili pod moimi nogami była kupka prochu, którą wiatr rozwiał we wszystkie strony. Odwróciłam się z uśmiechem do dziewczyn.-Jakiś porządek musi być.

-Twojemu ojcu się to nie spodoba. - Oznajmiła Lauren przytulając się do mnie.

-Nie pierwszy i zapewne nie ostatni demon zabity z twojego powodu. Nie przejmuj się. - Złożyłam czuły pocałunek na jej skroni i zwróciłam swoją uwagę na dziewczyny, które w szoku na nas patrzyły.-Potrzebuje waszej pomocy.

-Dlaczego miałybyśmy ci pomóc? - Spytała blondynka i o ile dobrze pamiętałam miała na imię Diana albo Dinah. Chyba Dinah.

-Bo jesteście stróżami Lauren więc musicie to zrobić.

Wymieniły się spojrzeniami. W taki sposób zazwyczaj się porozumiewały anioły. Zdarzyło mi się kiedyś jednego poznać a potem zabić więc znam niektóre ich sztuczki

-Więc o co chodzi? - Spytała tym razem niższa uważnie mi się przyglądając. Nie ufały mi co nie jest dziwne w końcu anioły i demony nie darzą się sympatią ale niestety przez jakiś czas będziemy musiały się tolerować.

-O uratowanie jej życia. - Powiadomiłam poważnie, mocniej przyciskając jej ciało do swojego.-Potrzebuje waszej pomocy żeby uratować jej życie. - Powtórzyłam szokując ich moją postawą i tym, że zamiast zabić chcę ratować.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz