Epilog

1.7K 157 20
                                    

Po śmierci mojego ojca to ja przejęłam władze w podziemiu. Każdy demon, który przeżył się mnie słuchał ale jakoś mnie to nie interesowało. Nie jest tak jak zapanowania mojego ojca. Teraz demony i anioły żyją w zgodzie, a jednym z powodów dlaczego tak jest może być związek Normani z Dinah. Tak te dwie w końcu się ogarnęły i zostały parą.

Wszystko dookoła było przepiękne. Ale w środku dalej czułam ogromny ból po stracie Lauren. Starałam się nie zamykać w sobie. Nie pozwoliłam przejąć władzy demonowi bo nie chciałam wracać do tego kim byłam przed poznaniem dziewczyny ale każdego dnia było coraz trudniej. Moja mama jak i siostra były przy mnie i mnie wspierały ale to nie było coś czego potrzebowałam. Jedynej osoby, której potrzebowałam to nie mogłam mieć.

-Przyniosłem to o co mnie prosiłaś. - Podniosłam wzrok z nad biurka by spojrzeć w zatroskane oczy Zayn'a.-Wszystko w porządku?

-Po co pytasz skoro moja odpowiedź zawsze jest taka sama. - Odparłam, zabierając z jego rąk teczkę, którą mi przyniósł.-Jeden dzień nie sprawi, że będzie dobrze.

-Minął już rok Mila. Wiem, że cierpisz ale musisz się wziąć w garść.

-Gdyby to było takie proste to nie sądzisz, że już dawno bym się ogarnęła ale nie potrafię, nie potrafię rozumiesz. To moja wina, że nie żyje więc odpuść sobie takie gadki. Potrzebuje dużo więcej czasu, jeśli w ogóle czas będzie potrafił mi pomóc.

Chłopak wyszedł już nic nie mówiąc. Wiedziałam, że się o mnie martwił. Wszyscy się o mnie martwili ale nie dało mi się pomóc. Chyba nawet nie chciałam pomocy.

-Camila przyjdź tu na chwilę. - Usłyszałam krzyk Dinah ale go olałam. Dalej nie wiedziałam co ona tu robi jak razem z Mani od tygodnia powinna być na wakacjach, na które chciały razem pojechać.-Cabello rusz tutaj swój cholerny tyłek i to już.

-Czego ona znowu chce. - Westchnęłam, wstając z krzesła.

Weszłam do salonu gdzie była Dinah, Ally, Normani i moja siostra. Jeśli znowu chciały mnie gdzieś wyciągnąć to tylko tracą swój cenny czas.

-Nigdzie nie idę, nie mam ochoty rozmawiać, jestem zajęta i wiem, że mogę na was liczyć gdy będę czegoś potrzebować. Coś jeszcze? - Spytałam, gdy już odpowiedziałam na wszystkie pytania, które mogłyby zadać.

Cała czwórka patrzyła na mnie z szerokimi uśmiechami. Naprawdę nie wiedziałam co się stało, że były takie szczęśliwe ale nie chciałam wiedzieć. Miałam to gdzieś. Moje szczęście umarło razem z Lauren i wiedziałam, że nic nie sprawi, że to się zmieni.

-Jesteście jeszcze dziwniejsze niż przez ostatnie dwa dni. Mam pracę. Do zobaczenia kiedyś tam. - Odwróciłam się z zamiarem wrócenia do siebie.

-Zaczekaj. - Zatrzymałam się, gdy usłyszałam ten głos. To nie było możliwe. Ktoś musiał igrać z moim mózgiem.-Może jednak zechcesz ze mną porozmawiać.

Odwróciłam się by stanąć twarzą w twarz z Lauren. Wyglądała tak samo jak tego dnia, gdy zginęła dlatego byłam pewna, że to nie dzieje się naprawdę.

-Czy was to śmieszy? - Warknęłam, nie mogąc oderwać wzroku od dziewczyny.-Co chciałyście tym zdziałać? Chcecie żeby mój demon przejął władze bo jestem cholernie pewna, że mogę wam to dać?

-To naprawdę Lauren. - Odezwała się Ally.-Po śmierci stała się aniołem tak jak było jej to przeznaczone. Nie mogłyśmy ci powiedzieć o tym wcześniej ale teraz znów możecie się zjednoczyć.

Patrzyłam w te szmaragdowe tęczówki, próbując oswoić wszystko to co powiedziała mi Ally. Nawet nie zauważyłam kiedy zostałam sama z dziewczyną.

-Tęskniłam Camz. Każdego dnia widziałam co robisz, czułam co ty czułaś ale nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam się tutaj pojawić. Musiałam przywyknąć do bycia aniołem. Przepraszam, że to trwało tak długo. Ale w końcu tu jestem. Po pieprzonym roku w końcu mogę być z tobą. Dziewczyną, pół człowiekiem, pół demonem, która skradła moje serce pierwszego dnia gdy pojawiła się w mojej szkole z zadaniem zabicia mnie.

Nie miałam siły nic mówić. Wątpiłam również, że jakiekolwiek słowa w tej sytuacji będą odpowiednie. Więc bez zbędnych słów, złapałam ją za przód koszulki i przyciągnęłam do siebie by złączyć nasze usta w głodnym, pełnym tęsknoty pocałunku. Właśnie odzyskałam swoje szczęście, odzyskałam miłość swojego życia chociaż przez ostatni rok myślałam, że nie żyje. Jednak nie możliwe jest możliwe.

Może mój dotyk oznaczał śmierć ale dotyk Lauren oznaczał szczęśliwe życie, które było przeznaczone tylko dla mnie bo przez resztę wieczności nie miałam zamiaru wypuścić jej ze swoich objęć.

Lauren jest twoim przeznaczeniem, a ty jesteś jej.

------------------------------------------------------

Dziękuje wszystkim tym co to czytali i zostali z tym opowiadaniem do końca. Zapraszam do innych moich prac a może za jakiś czas pojawi się coś nowego.

A takie pytanie co uważacie w ogóle o tym opowiadaniu?

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz