Rozdział 31

1.3K 123 0
                                    

Nienawiść to było jedyne słowo, które od rana było w mojej głowie. Nienawiść do mojego ojca za to co zrobił. Odebrał mi wszystko, a teraz prawie udało mu się również odebrać mi Lauren, wymazując mi ją z pamięci razem z ostatnimi tygodniami. Wiedziałam, że teraz muszę być ostrożniejsza żeby taka sytuacja znów nie miała miejsca. Właśnie odzyskałam mamę, którą przez tyle lat myślałam, że zabiłam i siostrę, którą nie widziałam aż pięćdziesiąt lat. Nie miałam zamiaru pozwolić żeby znowu to się wydarzyło.

-Wszystko w porządku? - Spojrzałam na Lauren, która nie wiadomo skąd się wzięła i siedziała na moich kolanach.-Siedzę tu już jakieś pięć minut, a ty w ogóle nie zareagowałaś.

-Przepraszam, zamyśliłam się. Coś się stało? - Uśmiechnęłam się obejmując ją lewą ręką a w prawą chwyciłam kubek z kawą, który stał na blacie przede mną.

-Nie, po prostu obudziłam się a ciebie nie było. - Kiwnęłam głową i delikatnie musnęłam jej usta.-Co siedzi ci w głowie Camz?

-Nic. - Westchnęłam. Nie chciałam jej odpowiadać. Mój umysł był za bardzo zagmatwany i wątpiłam, że cokolwiek by zrozumiała.

-Czemu ci nie wierze? - Spytała, zabierając mi z ręki kubek i upiła łyk kawy. Zaśmiałam się i pokręciłam głową.-Pytam poważnie.

-Nie wiem Lo. - Ścisnęłam ją delikatnie za biodro.-Nie wiem dlaczego mi nie wierzysz ale naprawdę wszystko jest dobrze.

-Teraz to już naprawdę ci nie wierze. - Odparła obracając się na moich kolanach przodem do mnie. Zarzuciła ręce mi na szyję po tym jak kubek odłożyła z powrotem na blat.-Możesz mi powiedzieć.

-Nienawiść. - Zmarszczyła brwi, wsuwając rękę w moje włosy.-Nienawiść do mojego ojca to właśnie siedzi mi w głowie. Wiem, że to mój ojciec ale ja po prostu nie potrafię go nie nienawidzić.

-Nikt cię o to nie obwinia Camz. Gdybym była na twoim miejscu pewnie czułabym to samo. Nie przejmuj się tym teraz. Nie myśl o tym.

-To nie takie proste. - Mruknęłam cicho.

-Na pewno? - Pociągnęła mnie lekko za włosy na co z moich ust wyleciał cichy jęk.-Chyba trudne też nie. - Uśmiechnęła się zadziornie. Oblizałam usta patrząc cały czas w jej oczy. Za to Lauren wzrokiem zjechała na moje usta i przygryzła dolną wargę na co na moich ustach uformował się szeroki uśmiech.

-Zależy co proponujesz skarbie bo jeśli gokarty to może być ciekawie. - Zaśmiałam się gdy Lauren groźnie przymrużyła oczy na wzmiankę o gokartach.

-Właśnie wszystko zniszczyłaś. - Burknęła chcąc zejść z moich kolan ale nie pozwoliłam jej na to obejmując ją ciaśniej ramionami.-Puść mnie.

-Nic z tego Lo. Nigdzie nie idziesz. - Przybliżyłam usta do jej ucha i szepnęłam.-Chyba, że do sypialni. - Przygryzłam delikatnie jego płatek dostając w zamian cichy jęk.-A tam jedynie do łóżka. - Złożyłam pocałunek na jej szyi by po chwili w tym miejscu zassać skórę i pozostawić po sobie znak w formie sporej malinki.

-Na za dużo sobie pozwalasz panno Cabello. - Odchyliła głowę dając mi lepszy dostęp do swojej szyi.

-Jakoś mnie nie powstrzymujesz panno Jauregui, a wręcz przeciwnie zachęcasz mnie swoimi jękami. - Złapałam między zęby kawałek jej skóry a po chwili przejechałam po nim językiem schodząc ustami niżej robiąc morką ścieżkę do lewego obojczyka.

-To jest zbyt przyjemne żeby to zatrzymywać. - Uśmiechnęłam się, odsuwając żeby spojrzeć w jej oczy.-Dlaczego przestałaś? - Jęknęła niezadowolona na co się zaśmiałam.

-Kocham Cię. - Przycisnęłam usta do jej nie dając tym samym szans na jakąkolwiek odpowiedź. Rękami zjechałam na jej tyłek i go ścisnęłam. Uchyliła usta co wykorzystałam i od razu wsunęłam swój język do środka. Poczułam jak uśmiecha się przez pocałunek, a moje serce zaczęło bić jak szalone.

To było zabawne, że dziewczyna, którą miałam zabić okazała się dziewczyną, która sprawiła, że sprzeciwiłam się ojcu. Byłam pewna, że obojętnie co się wydarzy to nigdy nie będę żałować tej decyzji. Nawet za parę setek lat moje serce będzie należeć do Lauren a ja będę dumna z mojego wyboru.

-Camren tylko nie w kuchni. - Usłyszałam głos mojej przyjaciółki więc oderwałam się od ust Lauren by na nią spojrzeć. Stała w wejściu oparta o framugę ze skrzyżowanymi rękami na piersi i z uśmieszkiem na ustach.-To co robicie w sypialni to wasza sprawa ale jak przeniesiecie się do kuchni to wszyscy będą to wiedzieć a uwierz, że tego nie chcemy.

-Nic nie robimy. - Zaprzeczyłam gdy Lauren ukryła twarz w moją szyję by zakryć czerwone policzki.

-Jasne bo właśnie nie miałaś wsadzić w jej majtki ręki.

-Normani. - Uniosłam głoś na co dziewczyna się zaśmiała.

-Dobra już idę. - Odwróciła się ale nie zrobiła żadnego kroku.-Wygodniej byłoby wam na blacie. - Oznajmiła. Od razu rzuciłam w nią kulą energii, która trafiła w ścianę bo Mani zniknęła.

-Dlaczego ja się z nią przyjaźnie. - Westchnęłam i z nie do wierzeniem pokręciłam głową, obejmując przy tym dziewczynę na moich kolanach, która dalej była zażenowana tym, że ktoś nas przyłapał.

-Bo mnie kochasz. - Głos mojej przyjaciółki znowu rozbrzmiał w pomieszczeniu sprawiając, że coś się we mnie zagotowało.

-Jeśli zaraz stąd nie pójdziesz to cię zabiję Kordei. - Warknęłam, mocniej przytulając do siebie Lauren. Chyba byłam zbyt opiekuńcza w stosunku do niej ale nikt nie miał prawa sprawiać, że czuła się zażenowana.

-Jak to możliwe, że wy się przyjaźnicie? - Spytała Lauren odsuwając się ode mnie na nie wielką odległość by patrzeć w moje oczy.

-Oh kochanie sama zadaje sobie to pytanie. - Zaśmiałam się ponownie łącząc nasze usta w pocałunku ale tym razem wyczuwałam czy przypadkiem ktoś nie jest przy drzwiach.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz