Rozdział 26

1.2K 122 14
                                    

Normani POV:

Od tygodnia nie miałam żadnych wieści od Camili. Zayn starał się czegoś dowiedzieć ale niestety mu się nie udało. Lauren była załamana. Tęskniła za nią i bała się, że już jej nie zobaczy przez co cały czas płakała. Próbowaliśmy ją pocieszyć ale nie udawało nam się ponieważ sami nie wiedzieliśmy co się dzieje z naszą przyjaciółką.

-Co jeśli Mila nie żyje? - Spytał mnie Zayn, gdy wyszłam z sypialni, w której Lauren w końcu udało się zasnąć.

-To Camila więc na pewno żyję. Martwi mnie tylko jedna rzecz.

-Jaka?

-Jeśli się tu pojawi to, z którą wersją Camili będziemy mieli do czynienia? - Od tygodnia zadawałam sobie to pytanie. Odpowiedź za każdym razem mnie przerażała.

Zayn kiwnął głową dając mi znak, że też o tym myśli. Uśmiechnęłam się lekko i nic więcej nie mówiąc przeniosłam się na ulice. Musiałam się trochę przewietrzyć i posprawdzać parę miejsc, w których mogłabym spotkać moją przyjaciółkę.

Po godzinie chodzenia bez celu straciłam ochotę na cokolwiek więc zaczęłam iść w stronę mieszkania, w którym się ukrywaliśmy. Miałam się przenieść ale jakieś przeczucie, które mi podpowiadało, że powinnam się przejść sprawiło, że szłam wolnym krokiem. Jak się okazało moje przeczucie mnie nie zawiodło bo po chwili usłyszałam krzyk jakieś dziewczyny w alejce. Od razu ruszyłam w tamtym kierunku.

Stanęłam parę metrów od dwóch osób i zamarłam. Były to dwie dziewczyny a raczej już jedna dziewczyna, gdy ta druga zmieniła się w proch. Brunetka odwróciła się w moją stronę, a moje gardło zaschło.

-Camila...

Camila POV:

-Wiesz, że jesteś piękna Lo? - Patrzyłam uważnie na dziewczynę, której na ustach pojawił się szeroki, piękny uśmiech.

-Ty tak uważasz. - Usiadła na moich biodrach nie zrywając kontaktu wzrokowego. Zatonęłam w jej cudnych szmaragdowych oczach. Były najpiękniejszymi oczami jakie widziałam w całym swoim długim życiu.-O czym myślisz?

-O tym, że masz cudowne oczy. - Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam na jej policzkach delikatne rumieńce.

-Ilu dziewczyną mówiłaś to przede mną? - Spytała cicho, sprawiając, że się zaśmiałam.

-Jesteś pierwszą dziewczyną, której to powiedziałam. Tak samo jak tobie powiedziałam pierwszej dużo innych rzeczy.

-Na przykład?

-Na przykład to... - Udawałam, że się zastanawiam nad odpowiedzią.-...że cię kocham. Kocham Cię Lauren. - Uśmiechnęła się szeroko i nachyliła do mnie by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.

Otworzyłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Od tygodnia co noc śniła mi się ta sama dziewczyna. Długie czarne włosy, piękne zielone oczy i uroczy uśmiech. Gdy się budzę czuje jak moje serce szybko biję a to się nigdy nie zdarzało.

Zerknęłam na bok gdzie zauważyłam gołą Keane, która dalej smacznie spała. Czułam, że to jest złe, że to nie ona powinna koło mnie leżeć tylko ktoś inny. Niestety nie wiedziałam czemu tak jest. W głowie miałam pustkę i czułam jakbym zapomniała o czymś ważnym albo o kimś ważnym ale niestety nie mogłam sobie przypomnieć chociaż nie wiadomo jak bardzo bym chciała.

Ubrałam na siebie ciuchy, które miałam pod ręką i wyszłam ze swojej komnaty. Miałam zamiar kogoś dzisiaj zabić żeby wyrzucić mój sen i tą dziewczynę ze swojej głowy. Za każdym razem to robiłam bo tylko to mi pomagało. Wiedziałam, że to błędne koło. Miałam sen, budziłam się, a potem szłam kogoś zabić i tak od tygodnia ale tylko to mi pomagało więc miała się zamiar tego trzymać.

Zobaczyłam samotnie idącą blondynkę więc ruszyłam za nią. Gdy wkoło nas nie było żadnej żywej duszy stanęłam przed nią, zasłaniając ręką jej usta. Zaciągnęłam ją do pustej alejki i przycisnęłam do ściany. Zaczęła się wyrywać i krzyczeć na co zaczęłam się śmiać.

-Nikt cię nie usłyszy skarbie więc możesz krzyczeć ile wlezie. - Ścisnęłam ręką delikatnie jej szyję.-Kocham to jak krzyczą. - Szepnęłam jej na ucho nim pozbawiłam ją życia zamieniając w kupkę prochu.

Uśmiechnęłam się do siebie czując wewnętrzny spokój, który nie był zakłócany przez myśl o nieistniejącej dziewczynie, która co noc nawiedzała mnie w snach. Odwróciłam się, a wtedy zobaczyłam moją przyjaciółkę.

-Camila... - Wyszeptała tak cicho, że nie byłam pewna czy to było do mnie czy raczej do siebie.

-No, no Normani zdrajca Kordei. Co tam u ciebie Mani? - Uśmiechnęłam się robiąc parę kroków w jej stronę.

-U mnie? Co się z tobą działo Camila? Martwiliśmy się o ciebie. Lauren odchodziła od zmysłów bojąc się, że nie żyjesz a ty się pytasz co u mnie jakby nic się nie stało?

Zmarszczyłam brwi na imię dziewczyny, która pojawiała się w moich snach. Nie wiedziałam jak to możliwe, że Normani je zna. Nikomu nie mówiłam o moich snach a na pewno nie jej. Na miłość boską ostatnio widziałam ją jakieś pięć lat temu więc nie było to możliwe.

-O czym ty mówisz? Ostatnio widziałam cię pięć lat temu jak mój ojciec cię wygnał... i Lauren? Kim do cholery jest Lauren? - Spytałam sprawiając, że dziewczyna zbladła. Patrzyła na mnie zmartwiona, zdezorientowana i zdenerwowana.

-Nic nie pamiętasz? - Zapytała zbywając moje pytania sprawiając, że teraz to ja byłam zdezorientowana. Pokręciłam głową czekając na to co jeszcze powie.-Lauren to dziewczyna, którą kochasz.

-Kocham? - Skinęła głową a ja wybuchnęłam śmiechem.-Jestem demonem Mani. Nie mam uczuć. A teraz muszę spadać.

Wróciłam do podziemi z mętlikiem w głowie. Nie mogłam zrozumieć co Normani miała na myśli mówiąc, że się o mnie martwili. Na dodatek co do tego miała Lauren dziewczyna z moich snów i jak to możliwe, że ją kochałam skoro jestem demonem a one nie mają uczuć. A najważniejsze skoro to prawda czemu tego nie pamiętałam?

-Szukałam cię. - Usłyszałam Keane, gdy weszłam do swojej komnaty. Uśmiechnęłam się lekko do niej. Stała przy moim łóżku w samej koszulce, która należała do mnie.-Wszystko w porządku?

Nie odpowiadając podeszłam do niej i popchałam ją na łóżko. Usiadłam na jej biodrach od razu ściągając z siebie koszulkę. Przygryzła wargę pożerając moje ciało wzrokiem. Uśmiechając się zadziornie wpiłam się w jej usta. Czułam, że to nie tych ust i nie tego ciała pragnęłam. Ale musiałam coś zrobić żeby zagłuszyć moje myśli na temat tego co powiedziała mi Mani a to było jedyne wyjście.

Więc wyłączyłam wszystkie swoje bariery dając się ponieść mojemu podnieceniu.

______________________________________________

Nie zabijajcie za to, na pewno Camren znów będzie razem....

...może.. 😉😊😙

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz