Rozdział 29

1.2K 138 4
                                    

Normani POV:

Usiadłam na kanapie koło Lauren, która po zniknięciu Camili była dziwnie szczęśliwa. No bo kto normalny cieszyłby się z tego, że jego dziewczyna zniknęła po tym jak odezwała się do ciebie tak jak zwykle. Chociaż znając moją przyjaciółkę i jej gust to Lauren raczej nie należy do tych najnormalniejszym. Oczywiście to tylko moje skromne zdanie.

-Dobra, co tu się stało? - Spytał Zayn cały czas stojąc w tym samym miejscu, patrząc tam gdzie jeszcze parę minut temu stała Camila.

-Camz pamięta. - Odezwała się Lauren patrząc na nas i cały czas się uśmiechając.-Może nie wiele ale na początek wystarczy.

-Wiedziałem, że Lauren da radę. - Pisnął mulat jak mały chłopiec wystawiając w stronę brunetki rękę żeby przybić z nią piątkę. Przewróciłam oczami na to zachowanie.

-Możecie zachowywać się jak dorośli bo jakbyście nie zauważyli nie mamy czasu na takie zachowanie. To, że Camila pamięta jak się do ciebie zwracała to jeszcze nic nie zna.... - Moją wypowiedź przerwało nagłe pojawienie się dziewczyny razem z jakąś kobietą.

Cała nasza trójka od razu wstała i z uwagą zaczęła się im przyglądać. Camila podniosła się z podłogi w momencie gdy przed nią pojawiły się trzy demony. Byli gotowi do ataku gdy oberwali kulami energii od mojej przyjaciółki. Otworzyłam szeroko oczy ponieważ nie wiedziałam, że ma taką moc.

-Chyba jednak dużo znaczy. - Szepnął Zayn również będący w szoku. Skinęłam głową nie odrywając wzroku od walczącej Camili.

Camila POV:

Zobaczenie mojej mamy po takim czasie było szokujące. Przez ponad sto lat myślałam, że nie żyje, że to ja ją zabiłam a teraz uwolniłam ją z lochów i zabrałam ze sobą tam gdzie ukrywała się Normani razem z Lauren i Zayn'em. Zapewne to nie był jeden z najlepszych moich pomysłów ale tylko w tym miejscu mogłam zapewnić jej bezpieczeństwo.

Czułam na sobie spojrzenia każdego z nich ale starałam się nie zwracać na to uwagi w czasie walki. Po każdym zabitym demonie pojawiał się następny i nie było końca walki. Zabiłam kolejnego ale nie byłam pewna już, którego bo po dziesięciu przestałam liczyć. W obydwu rękach miałam kule energii przygotowane do następnego ataku. Wiedziałam, że Mani i Zayn są w szoku ponieważ nie wiedzieli, że mam taką moc. Ale jako księżniczka piekła mam o wiele więcej mocy niż jakikolwiek demon.

-Więc to prawda? - Usłyszałam damski głos z rogu pokoju i od razu się tam odwróciłam.

Stała tam niejaka Sofia Carson, moja przyrodnia siostra. Tak samo jak ja była w połowie demonem ale w drugiej połowie była aniołem. Nie widziałam jej pół wieku bo ojciec o to zadbał. Nigdy nie traktował jej jak córkę ponieważ nie potrafił wypalić z niej anielskiej części, której było w niej więcej.

-Wielka Camila Cabello, córka króla piekieł stanęła w tej wojnie przeciwko swojemu ojcu. Czy to nie jest zabawne? - Powoli się do mnie zbliżała aż w końcu stanęła parę centymetrów ode mnie.

-Nie wiem, ty mi powiedz. Zawsze miałyśmy inne poczucie humoru. - Patrzyłam na nią z taką samą powagą wypisaną na twarzy. Po chwili obydwie się zaśmiałyśmy i mocno się do siebie przytuliłyśmy. Ciasno objęłam ją swoimi ramionami po tym jak kule energii zniknęły z moich dłoni.

-Dobrze cię widzieć. - Uśmiechnęła się szeroko, odsuwając się ode mnie.

-Ciebie również. - Przyznałam. Tęskniłam za nią. W końcu była moją siostrą. Nigdy jakoś szczególnie mnie nie interesowało czyja jeszcze krew płynęła w jej żyłach, ponieważ dla mnie to nie było ważne niestety dla mojego ojca tak.

-Camila.. - Usłyszałam cichy głos, który należał do mojej mamy więc od razu szybko do niej podeszłam.

-Czy to jest..? - Spytała Sofia klękając koło mnie. W odpowiedzi skinęłam tylko głową. W oczach dziewczyny od razu ukazały się iskierki. Nasza więź pozwoliła jej wyczuć kim jest ta kobieta chociaż nie była również jej matką.

-Wszystko już jest dobrze mamo. Jesteś bezpieczna. - Wyszeptałam tak cicho, że tylko nasza trójka to słyszała. Z tego wszystkiego co się działo całkowicie zapomniałam o tym, że oprócz nas był ktoś jeszcze w pokoju.

-Wiedziałam, że w tobie jest wiele dobra. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie gdy mnie potrzebowałaś.

-To nie ważne. Ważne, że teraz jesteś ze mną. - Ujęłam w ręce jej dłoń. Czułam jak bardzo jest słaba, a ja nie potrafiłam nic z tym zrobić.

-Pomogę jej ale potrzebuję trochę twojej krwi. - Usłyszałam w głowie głos, który należał do mojej siostry. Spojrzałam na nią, a ona się do mnie uśmiechnęła.

Przez tyle lat całkowicie zapomniałam, że potrafimy się porozumiewać za pomocą myśli. Nikt o tym nie wiedział ponieważ nigdy wcześniej nie było takiego przypadku więc zostawiłyśmy to dla siebie.

-Możesz ją uratować? - Spytałam pełna nadziei na co usłyszałam cichy chichot, który rozbrzmiał w mojej głowie.

-Oczywiście, że mogę. Jestem aniołem siostra. Tylko potrzebuję trochę twojej krwi inaczej nic z tego. - Kiwnęłam głową. Wstałam i omijając moich przyjaciół poszłam do kuchni po miskę i nóż.

Czułam na sobie spojrzenie Lauren tak jak i reszty gdy wróciłam z powrotem, i uklęknęłam przy mamie. Przejechałam nożem po ręce robiąc długą ranę, ścisnęła rękę w pięść i pozwoliłam krwi skapywać do miski.

-Tęskniłam za tobą. - Podniosłam wzrok z miski na moją siostrę, która już na mnie patrzyła. Nasze spojrzenia się spotkały a w jej oczach znowu pojawiły się iskry.-Myślałam, że już nigdy cię nie spotkam. A jak już to się wydarzy będziemy walczyć przeciwko sobie. Parę dni temu usłyszałam rozmowę Ally z Dinah i nie mogłam uwierzyć, że chcesz zabić naszego ojca. Chcę żebyś wiedziała, że jestem po twojej stronie.

-Od kiedy podsłuchujesz czyjeś rozmowy? - Spytałam poważnie na co się zaśmiała, a ja dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos. Mogłam sobie tylko wyobrazić miny pozostałych.

-Tylko te gdzie słyszę imię swojej siostry.

-Zapamiętam. - Przysunęłam miskę w stronę Sofi. Miałam zamiar rozerwać bluzkę by zabandażować nią rękę ale dziewczyna przyłożyła do niej swoją dłoń i ją wyleczyła.

-Za tym tęskniłam. - Zaśmiałam się przypominając sobie ile razy kiedyś leczyła moje rany tego typu.-I za tobą również. - Przyznałam poważnie na co szeroko się uśmiechnęła. Złapała moją mamę za rękę a w drugą chwyciła miskę i zniknęła. Dobrze wiedziałam, że przeniosła się do jednego z pokoi więc się nie martwiłam.

Nabrałam powietrza do płuc i odwróciłam się do Lauren i moich przyjaciół. Lekko się do nich uśmiechnęłam. Coś mi się zdawało, że zaraz zaleją mnie falą pytań.

-Wróciłam. - Powiadomiłam tak jakby jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. Nim się zorientowałam byłam mocno przytulana przez Lauren. Objęłam ją ramionami i mocno do siebie przycisnęłam. Uśmiechnęłam się do siebie wiedząc, że jestem w najlepszym miejscu na świecie. W ramionach dziewczyny, którą kocham.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz