Rozdział 17

1.4K 150 1
                                    

-Nie zostawiaj mnie Camz. - Usłyszałam ale nie mogłam w żaden sposób zareagować.

Poczułam coś mokrego na ręce a po chwili usłyszałam pociągnięcie nosem. Czy Lauren właśnie płakała z mojego powodu? Nie powinna. Z mojego powodu nikt nie płaczę. Nigdy. Dlaczego ona by miała. Trzymała moją rękę, na którą spadało coraz więcej łez. Próbowałam się poruszyć, zrobić cokolwiek ale nie umiałam.

-Mila sobie poradzi, jest silna. Nie martw się. - Moja przyjaciółka próbowała pocieszyć Lauren ale chyba za bardzo jej to nie szło bo znów poczułam łzy na ręce.

Tak bardzo chciałam otworzyć oczy żeby móc spojrzeć na dziewczynę ale nie potrafiłam. Próbowałam tak długo, aż w mojej głowie pojawiło się wspomnienie o którego istnieniu nawet nie wiedziałam.

-Nie możesz tego zrobić. Ona jest tylko dzieckiem!! - Usłyszałam dziwny krzyk przechadzając się tunelem w podziemiach. Wydawał się znajomy więc ruszyłam w tamtym kierunku.

-Demonicznym dzieckiem.

-Nie!! To dziecko. Moja córka. Ile jeszcze zamierzasz mnie tu przetrzymywać a jej wmawiać, że nie żyje?

Schowałam się za ścianą żeby nikt mnie nie przyłapał na podsłuchiwaniu. Wystawiłam powoli głowę żeby móc zobaczyć co się dzieje. Osoba, która krzyczała kogoś mi przypominała. Była bardzo podobna do.... mnie. Nie to niemożliwe. Przecież moja mama nie żyje.

-Jesteś tu tylko z tego powodu, że możesz mi się przydać, inaczej naprawdę już byś nie żyła. - Odparł obojętnie.

-Chcesz żeby była taka jak ty. Bezwzględna, obojętna na czyjeś cierpienie ale wiedz, że to ci się nie uda. Zawsze w niej będzie cząstka mnie. Zawsze będzie w niej dobro.

Patrzyłam na to próbując zrozumieć co się dzieje. Moja mama żyła. Mój ojciec ją przetrzymywał. Nie zabiłam jej. Naprawdę jej nie zabiłam. Poczułam jak po moim policzku leci słona ciecz.

-Dobro można wypalić. - Powiedział do niej nim zniknął zostawiając ją w jednej z celi.

Nabrałam gwałtownie powietrza do płuc i biegiem ruszyłam do swojej komnaty. Niestety po drodze wpadłam na ojca, który postarał się żebym o wszystkim zapomniała.

Poczułam gniew przepełniający całe moje ciało. Nienawiść do mojego ojca, przez którego całe swoje życie myślałam, że zabiłam swoją matkę a ona cały czas była tak blisko. Wyrwałam rękę z ręki Lauren bo czułam, że moja moc przejmuje władzę. Otworzyłam oczy podnosząc się do siadu na łóżku. Spojrzałam na dziewczyny, które patrzyły na mnie z lekkim strachem.

-Odsuńcie się. - Rozkazałam wstając z łóżka. Zrobiłam krok do tyłu żeby zwiększyć przestrzeń między nami.-Nie panuje nad moją mocą.

-Dlaczego? - Spytała Normani odpychając nic nie rozumiejącą Lauren na bok.-Czy to przez jad?

-Przez nienawiść, która przejmuję władzę. Moja matka żyje Mani. Ojciec ją przetrzymywał cały czas. Może dalej przetrzymuje. Twój ojciec też tam może być, a ja zamierzam ich znaleźć.

-Najpierw musisz się uspokoić i odpocząć a potem pomyślimy co zrobić. - Zaczęła powoli iść w moim kierunku z lekkim uśmiechem i rękami wystawionymi do przodu.

-Odejdź. - Warknęłam a moje oczy przybrały ciemny kolor. Jakby któraś z nich mnie teraz dotknęła zamieniłaby się w proch. Nie mogłam na to pozwolić.

-Camz potrafisz nad tym panować. - Szepnęła Lauren, która nie wiadomo jak znalazła się koło mnie. Patrzyła na mnie jeszcze bardziej się do mnie zbliżając.

-Nie podchodź Lauren. Jeśli mnie dotkniesz, umrzesz. - Chciałam zrobić jeszcze parę kroków w tył ale gdy zrobiłam jeden poczułam ścianę za plecami.-Nie panuje nad tym. Nigdy nie panowałam więc gdy tylko twoja ręka zetknie się z.... - Przerwałam gdy dziewczyna złapała mnie za rękę patrząc głęboko w moje oczy.

Czułam przepływającą moc, która zatrzymała się w moich rękach. Nie mogła dopaść Lauren. Nie potrafiła przejść przez niewidzialny, nieistniejący mur.

Mój demon naprawdę się jej poddał.

Podeszła nie pewnie i przytuliła się do mnie. Objęłam ją, mocniej przyciskając do swojego ciała. Przymknęłam oczy, powoli wypuszczając powietrze, które nabrałam w momencie gdy złapała mnie za dłoń. Mój gniew zniknął i wydawać by się mogło, że go nawet nie było ale był. Miałam zamiar go wykorzystać kiedy przyjdzie na to czas.

-Jak ci się udało nad tym zapanować? - Spytała Normani sprawiając, że Lauren się ode mnie odsunęła. Popatrzyłam na przyjaciółkę i lekko się uśmiechnęłam.

-Mój demon się jej poddał. - Przyznałam na głos.

Teraz wiedziałam, że nie mogę poddać się ciemności we mnie.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz