Rozdział 38

1K 114 6
                                    

-Co robisz? - Spytała Lauren wchodząc do pokoju. Szybko zamknęłam laptopa żeby nie zauważyła co robię.

-Nic ciekawego. - Uśmiechnęłam się do niej lekko, łapiąc za rękę i sadzając na moich kolanach.-A ty co masz zamiar robić?

-Razem z twoją mamą będę piec ciasto i chciałam zapytać jakie chcesz. Więc jakieś zamówienie?

Oparłam głowę o jej ramię. Musiałam przez chwilę się zastanowić. Ostatnio miałam tyle na głowie, że takie proste pytanie wydawało się cholernie trudne.

-Bananowe. - Odpowiedziałam w końcu co spotkało się z cichym chichotem ze strony Lauren. Kiwnęła głową i nim wyszła z pokoju złożyła jeszcze na moich ustach słodki pocałunek.

Patrzyłam na drzwi, którymi przed chwilą wyszła dziewczyna. Nie wiedziałam ile jeszcze takich krótkich momentów między nami miało być. Za to wiedziałam, że wojna zbliża się wielkimi krokami. Zayn codziennie schodził do podziemi żeby dowiedzieć się czegoś nowego. Parę dni temu powiedział mi, że mój ojciec szykuje armie do walki, więc musiałam być gotowa na wszystko i to w każdej chwili.

Chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Lauren nim wojna się zacznie. Po wszystkim albo będę mogła być z nią już na zawsze albo zginę w walce o jej bezpieczeństwo. Ostatecznie miałam nadzieje, że i tak i tak dziewczyna będzie bezpieczna. Tylko tego chciałam.

-Potrzebuje twojej pomocy. - Powiedziałam, wpadając bez pukania do pokoju, który zajmowała moja siostra, gdy tutaj przebywała.

-Mi też miło cię widzieć. Jak się spało? A świetnie masz tutaj bardzo wygodne łóżka. - Przewróciłam oczami.-I mogłabyś nauczyć się pukać.

-Skończyłaś?

-Czuje od ciebie tą miłość Camila. Tak, teraz skończyłam. - Uśmiechnęła się szeroko, siadając na łóżko.-A teraz w czym mam ci pomóc?

-Chce zabrać gdzieś Lauren na parę dni. Za nim zacznie robić się gorąco to chciałabym spędzić z nią trochę czasu. To może być nasz ostatni czas razem na bardzo długo albo i nawet ostatni.

-Hej, będzie dobrze. - Podeszła do mnie by mocno mnie do siebie przytulić.-Jestem pewna, że pokonamy naszego ojca i będę druhną na twoim ślubie.

-Nie bądź taka do przodu bo ci tyłu zabraknie Sof. - Zaśmiałam się.-I dziękuje to naprawdę wiele dla mnie znaczy.

-Od tego jestem. Jako twoja siostra muszę cię wspierać i kopnąć w tyłek, gdy przyjdzie taka potrzeba. A teraz chodź do twojej dziewczyny. - Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę kuchni.

Stanęłyśmy w wejściu i przyglądałyśmy się jak Lauren razem z moją mamą dobrze się bawią piekąc ciasto. Na moich ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech. Wszystko wyglądało tak normalnie, jakbyśmy byli zwykłymi ludźmi, którzy miło spędzają czas. Byłam pewna, że jakby ktoś nas teraz zobaczył nie powiedziałby, że nie jesteśmy ludźmi.

-Jesteś w niej cholernie zakochana. - Usłyszałam szept mojej siostry na co mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. Byłam zdziwiona, że policzki nie zaczęły mnie jeszcze boleć.

-Jestem.

-Cieszę się, że Lauren pojawiła się na twojej drodze. Dzięki niej zmieniłaś się na lepsze. Nie podążasz już ślepo za tym co mówi nasz ojciec.

-To prawda. Wiesz nigdy nie myślałam, że mogę prowadzić inne życie niż to co dotychczas. Nie interesowałam się innymi, zabijanie było czymś normalnym dla mnie, kochałam to. Teraz wiem, że to nie byłam ja. Robiłam to tylko dlatego żeby mój ojciec zaczął mnie traktować jak córkę ale w końcu zdałam sobie sprawę, że jestem dla niego tylko jednym z jego demonów i niczym więcej.

-On jest demonem, nigdy nie był dla ciebie ojcem i to się nie zmieni. Wiem co czujesz bo za nim mnie wygnał też miałam nadzieje, że mnie pokocha ale to była złudna nadzieja.

Popatrzyłam na nią i zauważyłam, że po jej policzku poleciała łza. Objęłam ją ramieniem i przyciągnęłam do siebie. Może nie nawiedziłyśmy naszego ojca ale on dalej nim był. Na pewno żadne dziecko nie chciałoby zostać wyrzucone z domu przez swojego rodzica. Każdy pragnie miłości od rodziców, a my jej nigdy nie zaznałyśmy. Obojętnie jak bardzo się starałyśmy, robiłyśmy co chciał to, to tak było dla niego za mało bo nigdy tak naprawdę nas nie kochał.

-Nienawidzę go ale za jedną rzecz jestem mu wdzięczna. - Wyszeptałam, ścierając łzy z jej policzka.

-Za co?

-Za ciebie. Gdyby nie on, nie miałabym siostry. Jest ciężko ale na końcu dnia mamy siebie Sofii i obojętnie co się stanie chce żebyś wiedziała, że masz starszą siostrę, która cię kocha.

-Też cię kocham. - Objęła mnie mocno.

To jeden z najlepszych siostrzanych momentów w moim życiu. Nie miałyśmy nigdy ich zbyt wiele przez naszego ojca ale teraz miałyśmy drugą szansę i chciałam zrobić wszystko tak jak powinnam.

Kiedy obydwie już doszłyśmy do siebie to weszłyśmy po cichu do kuchni tak żeby nikt nas nie usłyszał. Objęłam Lauren od tyłu w pasie na co lekko podskoczyła.

-To tylko ja Lo. - Zachichotałam, składając lekki pocałunek na jej karku.-Mam nadzieje, że już kończycie bo cię porywam.

-Gdzie? - Odwróciła się do mnie przodem i zarzuciła mi ręce na szyję.

-Dowiesz się na miejscu.

Przysunęłam się by złączyć nasze usta. Nie interesowało mnie za bardzo to, że moja mama i siostra cały czas nas obserwowały bo liczyła się tylko ta dziewczyna.

-Moja córeczka się zakochała. - Oderwałam się od Lauren by spojrzeć na moją mamę.-Cieszę się, że ojciec nie zatruł całkowicie twego serca, a nawet jeśli to zrobił to dobrze, że Lauren udało się je odtruć. Wyglądacie razem cudownie.

-Dziękuje mamo. - Zaśmiałam się jak moja dziewczyna schowała twarz w zagięcie mojej szyi. To było zabawne, że przez każdy komplement się zawstydzała.

Kiedy moja mama i siostra wyszły, zostawiając nas same, z powrotem przycisnęłam swoje usta do Lauren i przeniosłam nas w miejsce gdzie byłam pewna, że jej się spodoba.

Musiałam spędzić z nią trochę czasu przed wojną, która była już blisko.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz