Rozdział 24

1.3K 119 3
                                    

-Więc od czego zaczynamy? - Zapytał Zayn gdy razem z Lauren dołączyłyśmy do nich z samego rana w salonie gdzie planowali ratunek zielonookiej.

-Mamy nie całe dwa tygodnie żeby wpaść na plan doskonały. - Usiadłam na kanapie, przyciągając Lauren do siebie i sadzając ją na swoich kolanach.-Więc na razie myślę nad odbiciem swojej mamy i taty Normani, których przetrzymuje mój ojciec.

-Czemu twój ojciec miałby przetrzymywać twoją matkę? - Spytała Dinah uważnie mi się przyglądając. Chciała się upewnić czy nie kłamie. Anioły były jak wykrywacze kłamstw i to w nich było najbardziej irytujące.

-Bo jest człowiekiem i boi się, że mogłaby pomóc mojemu człowieczeństwu przejąć władzę, a wtedy mogłabym przejąć władzę w podziemiu, ponieważ nie będę tylko bezmózgą maszyną do zabijania.

-Chcesz przejąć władzę? - Spojrzałam na Zayn'a zastanawiając się nad jego pytaniem. Nie miałam ochoty rządzić tymi wszystkimi demonami ale chciałam ich ustawić.

-Chcę coś zmienić. - Odparłam szczerze.-Połowa tych demonów nie lubi tego co każe im robić mój ojciec. Więc może przyszedł czas na zmiany. Zmiany, które wszystkim ułatwią życie. Nawet wam. - Wskazałam na Ally i Dinah, które zmarszczyły brwi.

-Co masz na myśli? - Spytała niższa.

-Demony i anioły się nienawidzą od zawsze. Chcę to zmienić. Anioły niosą życie a demony śmierć. Ale gdybyśmy zabijali tylko tych, których i tak to czeka to nie koniecznie byśmy byli mordercami prawda? - Patrzyły przez chwilę zastanawiając się nad tym co powiedziałam i kiwnęły twierdząco głowami.-Moja mama może wiedzieć coś co pomoże pozbyć się mojego ojca a wtedy Lauren będzie bezpieczna. - Popatrzyłam na zielonooką i delikatnie się do niej uśmiechnęłam.-Wszyscy będziecie.

-Wchodzę w to. - Zayn klasnął w dłonie przykuwając tym wszystkich uwagę na swoją osobę.-Odbijemy twoją matkę a potem załatwimy twojego ojca. Mam już dość jego rozkazów. Tak jak inne demony.

-Idź do podziemi i sprawdź ile demonów chciałoby żebym rządziła. - Rozkazałam patrząc na Zayn'a na co kiwnął głową.-Tylko tak żeby nikt się nie zorientował o co chodzi. - Powiedziałam jeszcze nim zniknął.

-My pójdziemy porozmawiać z innymi aniołami o twoim pomyśle zabijaniu umierających. - Powiadomiła Ally i razem z Dinah również zniknęła.

-Twoja osoba stworzyła rewolucję kochanie. - Zwróciłam się do Lauren gładząc ją po policzku.-Dzięki tobie demony i anioły współpracują.

-Ty to wszystko zrobiłaś. - Odparła, przymknęła oczy i wtuliła się w moją dłoń. Uśmiechnęłam się na ten gest.

-Dla ciebie. - Szepnęłam składając krótki lecz czuły pocałunek na jej ustach.

Miałam nadzieje, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Najważniejsze w tym wszystkim było dla mnie utrzymanie Lauren przy życiu. Obojętnie co bym musiała zrobić. Jestem gotowa zrobić wszystko żeby tylko ona przeżyła. Dosłownie wszystko. A fakt, że chcę zabić własnego ojca pokazuje co jestem gotowa poświęcić dla tej dziewczyny. Walka z moim ojcem może mnie zabić. Oprócz mnie wie tylko o tym Normani i cieszę się, że nic o tym nie mówi. Nie chcę żeby Lauren jeszcze martwiła się o mnie.

-Wszystko gra? - Spytała machając mi ręką przed oczami. Mrugnęłam kilkakrotnie powiekami i lekko się do niej uśmiechnęłam.

-Jest w porządku. Po prostu myślę nad wszystkim.

-Wiesz, że nie chcę żeby coś ci się stało z mojego powodu. - Szepnęła bawiąc się kosmykiem moich włosów.

-Wszystko będzie dobrze. - Chciałabym żeby to co powiedziałam było prawdą ale sama nie byłam tego pewna. Nie chciałam jej okłamywać ale nie mogłam przyznać jakie jest ryzyko.

-Kocham cię Camz i nie chcę cię stracić.

-Też cię kocham Lo i nie martw się nie.... - Moją wypowiedź przerwało nagłe pojawienie się Normani przed nami. Wyglądała na zmęczoną. Zgięła się wpół, ręce położyła na kolanach i próbowała nabrać powietrza.-Co jest Mani? - Byłam zmartwiona pojawieniem się jej w takim stanie.

-Mamy problem Camila.....

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz