Rozdział 37

1.1K 113 10
                                    

-Nie wiem czy to dobry pomysł. - Zerknęłam na Normani, która cały czas szła za mną.-Ostatnio jak tu przyszłyśmy to prawie zginęłaś.

-Wiem ale teraz to się nie stanie bo idziemy gdzie indziej. - Oznajmiłam skręcając do kolejnego tunelu.

Miałam przeczucie, że mój ojciec przetrzymuje Perrie tam gdzie przetrzymywał moją mamę ponieważ wie, że nie wiem o tych lochach. Wróć. Myśli, że nie wiem o tych lochach. Byłam ciekawa czy już się zorientował, że ktoś mu uciekł. Powodem dla którego wzięłam Mani był fakt, że jej tata również może tu być więc będzie mogła się z nim zobaczyć.

-Wszystko tam w porządku na dole? - Zmarszczyłam brwi na głos mojej siostry w głowie. Nie wiedziałam, że nasza więź telepatyczna działała również jak jestem w podziemiach.

-Jeszcze żyjemy jeśli o to ci chodzi.

-To lepiej żebyście wróciły całe i zdrowe. Lauren zaczęła panikować, że znowu jakiś skorpion cię zaatakuje. A co jest zabawne to, to, że Dinah martwi się o Normani. - Zerknęłam na przyjaciółkę, która rozglądała się na boki nie wiedząc, że za chwile będzie obgadywana.

-Tobie też się wydaje, że one coś, coś? - Spytałam, próbując powstrzymać śmiech żeby przyjaciółka nie zaczęła zadawać pytań.

-Nie tylko wydaje. Jestem na sto procent pewna, że między nimi coś jest. Z resztą ostatnio jak się do was przeniosłam to pomyliłam pokój. Trafiłam do pokoju Normani, która razem z Dinah spędzała bardzo miło czas. Na szczęście żadna z nich mnie nie zauważyła bo szybko się ewakuowałam.

-I mówisz mi o tym dopiero teraz? Takie rzeczy powinnaś mi mówić od razu Sofia.

-Nie jestem tobą i nie mówię o czyimś życiu seksualnym tak jakbym rozmawiała o pogodzie. - Zaśmiałam się pod nosem. Moja siostra chyba była najbardziej niewinną osobą na świecie. Teraz wiedziałam dlaczego tak bardzo zaprzyjaźniła się z Ally.

-Dobrze już spokojnie. Przeprowadzę mały wywiad. - Spojrzałam na Normani, która teraz szła koło mnie. Wyglądała na spokojniejszą niż parę minut temu.-Więc ty i Dinah? - Zaczęłam rozmowę przyglądając się jej reakcji.

-Co? - Stanęła i z szokiem wypisanym na twarzy patrzyła na mnie.-Nie wiem o czym mówisz.

-A o tym, że moja najlepsza przyjaciółka zabawia się z jednym z aniołów w swoim pokoju i nie miała zamiaru mi o tym nawet powiedzieć. - Wytłumaczyłam, a potem ruszyłam dalej bo byłyśmy już blisko.

-To nie tak Camila. - Uśmiechnęłam się pod nosem czekając na dalszą cześć wytłumaczenia Mani, którego tak naprawdę nie musiała mi dawać ale i tak wiedziałam, że to zrobi.-To po prostu tak wyszło. Dobrze mi się z nią rozmawia i w ogóle ale trochę się tego boje. W końcu jest aniołem.

-Wyluzuj Mani. Lauren też będzie aniołem. Musisz po prostu z tym żyć. - Klepnęłam ją w ramię.

Stanęłyśmy, gdy w końcu znalazłyśmy się na miejscu. Obejrzałam się dookoła żeby się upewnić czy nie ma tu żadnych demonów ale widocznie mój ojciec niczego się nie nauczył i znowu nie postawił żadnych strażników. Podeszłam do pierwszej celi z myślą, że może być pusta bo nie było słychać żadnych dźwięków ale się myliłam. W kącie siedziała jakaś postać, której nie mogłam rozpoznać.

-Jesteś Perrie? - Spytałam szeptem a dziewczyna od razu uniosła głowę żeby na mnie spojrzeć. Wstała i nie pewnym krokiem podeszła bliżej.-Nie zrobię ci krzywdy.

-Jesteś Camila? - Kiwnęłam głową, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.-Jade mi dużo o tobie opowiadała. Mówiła, że to ty jej pomogłaś stąd uciec żeby mogła być ze mną.

-To prawda. - Uśmiechnęłam się.

Ostatni raz widziałam Jade gdy pomogłam jej zniknąć jakieś trzy lata temu. Zakazałam jej w jakikolwiek sposób się ze mną kontaktować żeby mój ojciec jej nie odnalazł.

-Uwolnię cię więc lepiej się trochę odsuń. - Zrobiła to co powiedziałam, a ja rozwaliłam zamek rzucając w niego dwoma kulami energii.-Nie daj się więcej złapać. - Uśmiechnęła się, przytulając mnie w podziękowaniu.-Pozdrów Jade. - Szepnęłam jej do ucha nim zniknęła.

-Nie myślisz, że poszło zbyt łatwo? - Spytała Mani, gdy do niej podeszłam. Niestety po jej minie poznałam, że jej ojca tu nie było a to mogło znaczyć tylko jedno, nie żył.

-U nas może tak ale to Zayn miał załatwić czarną robotę.

Miałam nadzieję, że chłopakowi nic nie jest. Miał sprawić, że wszystkie demony z jakiegoś powodu znalazły się w jednym miejscu żebyśmy mogły załatwić wszystko bez żadnych problemów.

-Wracajmy. Wojna jeszcze przed nami. - Szepnęłam nim przeniosłam się do mieszkania.

To była kwestia czasu za nim dojdzie do walki z moim ojciec. Był potężny ale ja również taka byłam. Po za tym miałam coś czego on nie miał. Miałam rodzinę, przyjaciół i ukochaną dziewczynę po swojej stronie więc wiedziałam, że obojętnie co się wydarzy to będzie dobrze. Nawet jak zginę będzie dobrze bo oni będą bezpieczni.

Położyłam się na łóżku koło Lauren, która musiała niedawno zasnąć. Na dole czas leci inaczej niż na ziemi. Dla tego moja mama miała cały czas tyle samo lat co w momencie zamknięcia w lochach.

-Kocham Cię Lauren. - Wyszeptałam zgarniając jej włosy z twarzy.-Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna. Nawet za cenę własnego życia. - Złożyłam czuły pocałunek na jej czole, a ona momentalnie się we mnie wtuliła mrucząc coś pod nosem.

Nie wierzyłam jak po tym wszystkim co zrobiłam przez tyle lat taka dziewczyna jak Lauren leżała w moich ramionach. Nie wiedziałam czym sobie na nią zasłużyłam.

Nim zasnęłam usłyszałam w głowie głos, który na pewno nie należał do mojej siostry.

Jesteście sobie przeznaczone.

--------------------------------------------------

Jeszcze trzy rozdziały do końca.. Myślicie, że nasze Camren będzie miało szczęśliwe zakończenie czy nie bardzo..?

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz