Rozdział 13

1.4K 156 3
                                    

-Lauren uspokój się. - Stanęłam przed nią wprawiając ją w jeszcze większe przerażenie. Może jednak przeniesienie się nie było dobrym pomysłem ale za nim bym ją dogoniła biegiem to trochę by to trwało, a czasu nie ma.

-Jak...jak ty...to zrobiłaś? - Próbowała uspokoić oddech. Zrobiłam krok w jej kierunku na co szybko zrobiła krok do tyłu.

-Nie zrobię ci krzywdy Lo. - Nie wiedziałam czy okłamuje ją czy siebie. Patrząc prosto w jej oczy czułam, że to zadanie mnie przerosło.

-Czemu mam ci wierzyć?

Czemu bo ci tak mówię do cholery. Nie. Nie mogę jej tak odpowiedzieć. Zaczesałam włosy nie odrywając od niej wzroku. Właśnie w takim momencie mam pustkę w głowie. Zaczęłam się denerwować a ja się nigdy nie denerwuję.

Lauren co ty ze mną robisz?

Wzięłam głęboki oddech i nie wiele myśląc złapałam ją za biodra. Przyciągnęłam do siebie i nie czekając na jej reakcję wpiłam się w jej usta. Położyła ręce na mojej klatce piersiowej i gdy chciała mnie odepchnąć umocniłam uścisk na jej biodrach, ale tak żeby nie zrobić jej krzywdy. Przygryzłam jej wargę na co usłyszałam cichy jęk. Właśnie to było mi potrzebne.

Nie dawałam za wygraną i w końcu Lauren się poddała pogłębiając pocałunek. Jej usta naprawdę zabierały mnie do innego świata. Zatracając się w jej pocałunkach zdałam sobie sprawę, że mój ojciec nie będzie zbytnio zadowolony ale pierwszy raz miałam to po prostu gdzieś.

Przeniosłam nas z powrotem do mojego mieszkania czego Lauren nawet nie zauważyła. Odsunęłam się od niej na niewielką odległość żeby móc patrzeć w jej szmaragdowe tęczówki.

-Dlatego. - Popatrzyła na mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi.-Dlatego masz mi wierzyć. Usiądź a wszystko ci powiem.

Przez chwilę patrzyła na mnie w skupieniu a potem zrobiła to co powiedziałam. Wyraz jej twarzy gdy się zorientowała, że stoimy z powrotem w moim mieszkaniu był nie do odczytania. Wzięłam głęboki oddech i siadając koło niej powoli go wypuszczałam. Przez chwilę zastanawiałam się jakie wszystko mam jej opowiedzieć, aż w końcu się zdecydowałam.

-Zacznę od tego, że mam ponad 100 lat. Konkretnie to 110. - Zerknęłam na nią a ona kiwnęła głową na znak żebym mówiła dalej.-Moja matka była człowiekiem, a mój ojciec...no on nie koniecznie nim był. Zakochała się w nim bo nie wiedziała kim był, a mu chodziło tylko o potomka, który będzie miał w sobie krew człowieka. Kiedy zaszła w ciąże była najszczęśliwszą kobietą na świecie ale tak naprawdę była tylko człowiekiem mającym w sobie demona. Umarła przy porodzie a tak właściwie to ja ją zabiłam. - Po moim policzku poleciała łza. Nigdy się do tego nie przyznałam ale właśnie przez to pragnęłam nieraz wyłączyć człowieczeństwo i być tylko demonem. Wszystko byłoby prostsze.

-To nie twoja wina. - Lauren położyła swoją dłoń na mojej. Podniosłam wzrok żeby na nią popatrzeć. Nawet nie wie jak się myli.

-Była tylko człowiekiem. Była słaba a miała w sobie potwora. Potwora, który odebrał jej życie. Potwora, którego kochała. Myślała, że kocha bo w niej był. Po jej śmierci wychowywał mnie ojciec albo raczej jego słudzy.

-Gdzie jest twój dom? - Spytała cały czas mi się przyglądając.

-Ja go nazywam domem. Ty go nazywasz piekłem. - Odpowiedziałam patrząc na swoje ręce. Czułam jak przez nie przechodzi moc. Mogłabym złapać teraz Lauren i ją zabić. Zadanie bym zaliczyła ale dla mnie to już się nie liczyło. Liczyła się dla mnie w tym momencie dziewczyna przed, którą się otworzyłam.

-Czy jest coś jeszcze?

Jeszcze? Jest tego w cholerę. Najważniejsze to jest to, że za trzy tygodnie mam cię zabić. Nie wiedzieć nawet czemu. Moja przyjaciółka wróciła a na nią dalej polują demony co jest moją winą, chociaż zrobiłam to żeby ją uratować. Na dodatek przespałam się z jedną z demonic, z którą pieprzyłam się w przeszłości. A oprócz tego na pewno coś jeszcze by się znalazło.

Pokręciłam głową. Nie mogłam jej tego powiedzieć. Bo to co zostało nadszarpnięte zostało by całkowicie zniszczone.

-To wszystko.

-Wierzę ci. - Popatrzyłam na nią w lekkim szoku.-Wierzę, że nie zrobisz mi krzywdy.

-Dlaczego?

-Nie wiem. Czuję, że nic mi nie zrobisz. - Uśmiechnęła się delikatnie. Nachyliła w moją stronę by musnąć moje wargi swoimi. A wtedy poczułam wybuch w brzuchu. Coś czego nigdy nie czułam. Coś czego demony nie czują. Nie tylko moja ludzka strona to poczuła ale demoniczna też.

Coś się we mnie zmieniło. Ale jeszcze nie wiedziałam co.

Dotyk Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz