Część 1

4.5K 158 43
                                    

Stałam po środku jakieś łąki. Byłam sama, jak okiem sięgnąć brak żywej duszy. Wokół unosiła się gęsta niczym mleko mgła, więc nie widziałam prawie nic. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam, ani nie wiedziałam gdzie jestem. Było mi zimno, bo miałam na sobie tylko krótką czerwoną sukienkę bez rękawów. Czekałam. Nie wiem na co, ale co miałam robić. Na ramiona wstąpiła mi gęsia skórka, a zęby zaczęły mi szczękać.

Po jakimś czasie, który ciągnął się niczym wieczność i byłam już pewna, że nic się nie stanie, w oddali zobaczyłam jakiś kształt. Po dłuższym wpatrywaniu się w niego, zaczął się przybliżać. Najpierw była to tylko czarna plamka w oddali, lecz potem zaczęła nieubłaganie się przybliżać i rosła w oczach. Po chwili widziałam, że to coś pędzi na mnie z niesamowitą prędkością wprost na mnie. Zawiła wiatr spowodowany pędem tego czegoś, który rozwiał moje brązowe włosy. Siła wiatru sprawiła, że zamknęłam oczy by piach i kurz nie naleciały mi do nich. 

Nagle tajemniczy kształt dotarł do miejsca gdzie stałam i zatrzymał się obok mnie i zobaczyłam że to był jednorożec. Serio mówię, jednorożec. Cały czarny z czarną grzywą, niczym smoła lub onyks. Stałam wpatrzona w niego nie wiedząc co myśleć. Miałam watę zamiast mózgu. Czy ja śnie? Jednorożec zarżał domagając się bym, jak mi się wydaje, na niego wsiadła. Nie wiem czemu tak pomyślałam, to było takie przeczucie. Złapałam się jego grzywy i odbiłam się niepewnie od ziemi, pchana wątpliwościami, ale gdzieś w głębi duszy poczułam, że chyba mogę mu zaufać. Kiedy tylko usadowiłam się na jego grzbiecie, ruszył nagle z kopyta tam skąd przed chwilą przygalopował, a ja prawie bym zleciała, ale ledwo zachowałam równowagę. Miał delikatną sierść i wspaniałą, lśniąca, nie za długą grzywę. 

Jechaliśmy długo, a mnie na początku rzucało na wszystkie strony, bo nie miałam wprawy w takiej szalonej jedzie. Mimo, że jego galop był równomierny i wygodnie się siedziało na jednorożcu, po około dwóch godzinach, tak przynajmniej mi się wydaję bo nie miałam zegarka, miałam obolały tyłek i zaczęłam się zastanawiać czy kiedyś się zatrzymamy. Mgła nie ustała, dlatego dalej nie wiedziałam gdzie jestem i dokąd zmierzam.

Po jakimś czasie zobaczyłam w końcu zobaczyłam coś na horyzoncie. Było to zamek,  wielkie zamczysko z szarego i niebieskiego kamienia, z wieloma wieżami i otwartą na oścież bramą, nad którą powiewała flaga z nieznanym mi herbem. Zapierał dech w piersiach, była jak z bajki lub jakiegoś filmu. Zdziwiło mnie, że wokół zamku nie było fosy tylko rozległe zielone pola, tak jakby zamek nie piał pełnić funkcji obronnej, tylko jakąś inną.

 Jednorożec zwolnił przed wielki budynkiem, przejechaliśmy pod łukową bramą zamku i znaleźliśmy się na niewielkim dziedzińcu. Zsunęłam się z grzbietu zwierzęcia i zaczęłam się uważnie rozglądać, lecz też z pewnym dystansem. Zauważyłam uśmiechającego się mężczyznę, który szedł w moim kierunku. Wyglądał tak jak wyobrażałam sobie czarodzieja: z białą długą brodą, w granatowej szacie i w niewielkim spiczastym kapeluszu. Brakowało mu tylko złotych dzwoneczków, które dopełniły by całokształt.

- Witaj moja droga - powiedział delikatnym głosem świdrując mnie wzrokiem. - Mam zaszczyt gościć cię w naszej szkole. Skoro przywiózł cię na swoim grzbiecie Ten jednorożec, nie jesteś pierwszą lepsza osobą. - Popatrzyłam na niego totalnie zdezorientowana. To jakiś dowcip? - Wszystko ci wytłumaczę w moim gabinecie. Chodźmy.

W pogoni za magią || Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz