Część 38

423 35 0
                                    

Czułam ostrze mieczu na szyi. Krople krwi zanieczyszczały srebrny sztylet mój koniec. Czułam się tak tam paskudnie zdradzona przez mojego jednorożca. Ufałam mu, wierzyłam, że jest moim najlepszym przyjacielem, bo był również jednorożcem mojej siostry. I tu było źródło problemu. Moja siostra. Nie była tą, za którą wszyscy ją uważali. Przez nią też czułam się zdradzona, wolałabym, żeby jednak nie żyła.

Kiedy opuściła mnie już wszelka nadzieja, w pokoju powstawało zamieszanie. Dopiero chwilę później do mnie dotarło, że Anastazji udało się uwolnić z więzów. Następnie rzuciła zaklęciem w Amandę. Ta poleciła na drugi koniec pomieszczenia, uwalniając mnie od nacisku miecza. Korzystając z zdezorientowania jednorożca i chwilowo ogłuszonej Amandy, Anastazji udało się uwolnić nas od magicznych więzów. Niestety zajęło jej to dużo czasu, co pozwoliło mojej siostrze oprzytomnieć.

- Myślicie, że jak udało się wam uwolnić to wyjdziecie stąd żywe? - z twarzy Amandy nie schodził uśmiech. Była świecie przekonana o powodzeniu swojej misji.

Lecz ja byłam innego zdania. Obudziła się we mnie wola walki. Jeśli tego właśnie chcę, proszę, walczmy na śmierć i życie.

- Ja zajmę się jednorożcem - powiedziała Anastazja. Mówiąc to rzuciła w niego zaklęciem, przy czym on bez problemu je zlikwidował. Ale to już chwilowo nie moja sprawa, wiem że Anastazja sobie poradzi. 

Skupiłam wzrok na Amandzie. Cieszyło mnie że mam wsparcie w postaci Madison.

- No śmiało pokaż co potrafisz - kpiła moja siostra. 

Poczułam jak ręce mi się palą magicznym ogniem. Odkąd byłam przekonana że muszę pokonać wiedźmy dużo trenowałam. Tylko okazało się, że jednak z kim innym muszę się mierzyć. To, że wiedźmy nam zagrażają, bo mają nową przywódczynię, okazało się nieprawdą, zwykłą plotką, ale teraz miałam ważniejsze rzecz na głowie i byłam wdzięczna, że powstała to plotka, bo teraz umiałam choć odrobinę walczyć. 

Już po pierwszym ciosie jaki zadała Amanda wiedziałam, że jestem za słaba by ją pokonać, ona ma lata praktyki. Mimo to nie zamierzałam odpuścić. Madison atakowała z prawej, ja z lewej. Lecz dla Amandy to była pestka, bez problemu odbijała nasze czary i rzucała swoje. Więc już po chwili wylewałam z siebie siódme poty, a Madison nie szło o wiele lepiej. Ja rzuciłam ogniowe zaklęcia, w tym samym czasie Madison rzucała burzowy czar. Amanda bez problemu wyczarowała dwie tarcze i nasz zaklęcia obróciły się przeciwko nam. I tak w kółko, z różnymi zaklęciami, dodatkowo z kontrą mojej siostry. Nie damy rady. Wiedziałam o tym lecz nie chciałam w to wierzyć, dlatego cały czas robiłam uniki i rzucałam nowe , choć już coraz słabsze, zaklęcia. Potem stanęłyśmy z Madison po jednej stronie by kumulować nasze czary.

- W ten sposób, nic nie zdziałamy, potrzebujemy innej taktyki - wysapała Madison.
Wtedy przypomniały mi się słowa profesora z lekcji taktyki bitwy. Jak nie możecie pokonać kogoś siłą, pokonajcie go sprytem.

Powiedziałam o tym Madison. Jej oczy zabłysły co oznacza, że ma jakiś pomysł. Oby udało się nam go szybko wcielić w życie, bo nasza obrona jest coraz słabsza i to tylko kwestia czasu, aż jakiś zaklęcie nas dosięgnie.

W pogoni za magią || Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz