Część 2

2K 109 26
                                    

Raz jeszcze rozejrzałem się po dziedzińcu. Ze wszystkich stron otaczały mnie mury, z mnóstwem okien porośnięte mchem i roślinami, a na wietrze łomotały flagi. Poszłam za prowadzącym mnie mężczyzną. Przeszliśmy szeroki korytarz i weszliśmy zdobionymi schodami. Przybladłam się nieufnie wszystkiemu, budynek wydawał się normalny na pierwszy rzut oka, obrazy, drzwi, okna wychodzące na podwórze, ale coś tu było nie tak. Gabinet tego faceta znajdował się na na pierwszym piętrze i wbrew oczekiwaniom nie był dość duży. Był w ciemnych kolorach, pośrodku stało duże biurko z ciemnego drewna, za nim był czarny fotel na którym usiadł mężczyzna, a ja zajęłam miejsce naprzeciwko, na krześle które jak się domyśliłam było w zestawie z biurkiem. W sumie kiedy się rozejrzałam stwierdziłam, że wszystkie meble są z tego samego drewna. 

Czułam się nie pewnie, lecz z jakiś przyczyn czułam, nie obawiałam się tego mężczyzny, nie wydawał się by chciał mnie skrzywdzić.

- Nazywam się  Albert Malbork - przedstawił mi się z godności i pożniwnym tonem - Jestem dyrektorem tej mianowicie szkoły. Jest to szkoła z internatem. Mogę zapytać jak się nazywasz, moja droga?

- Fe... Felicja - jąkałam się, bo to wszystko mnie onieśmieliło

- A nazwiska brak? - dopytuje się.

- Sharewarth - powiedziałam szybko i na wszelki wypadek dodałam: -  I mam 14 lat.

- Czyli wiekowo należy cię zapisać do piątej klasy, bo w twoim wyjątkowym przypadku myślę można pominąć wcześniejsze lata nauki.

- Dlaczego uważa pan że mam chodzić tu do szkoły? - spytałam lekko bojowo, bo jakim prawem on może mi mówić co mam robić.

- Jednorożec na którym tu przyjechałaś nie jest pierwszym lepszym jednorożcem, moja droga, a to znaczy, że musisz być w pewien sposób wyjątkowa - tłumaczył cierpliwie. - Wcześniej jego opiekunką była znana i niesamowita Adrianna - w jego głosie było słychać podziw dla tej Adrianny. - Była ona bardzo potężna i niepokonana. Teraz kiedy jej nie mam już wśród nas, przykra sprawa swoja drogą, jednorożec wybrał sobie nową właścicielkę. Ciebie.

- Mnie??? - to chyba jakiś żart.

- To nie jest przypadek - jego oczy błyszczały z podekscytowania. - A to oznacza że to właśnie tu jest twoje miejsce, w naszej szkole.

Uśmiechnęłam się niepewnie i pozwoliłam odprowadzić się po szkole. Ciągle miałam wątpliwości i traktowałam to z dystansem. Sale lekcyjne znajdowały się w centralnej części budynku, a pokoje dla uczniów bardziej na obwodzie. Szkoła była olbrzymia i stara, większość mebli wykonano z wiekowego drewna, a sale były bardzo duże i dało się w nich wyczuć jakiś ciężki zapach, którego nie umiałam nazwać. Pokój miałam, który miałam dzielić z dwoma współlokatorkami, znajdował się w zachodniej części zamku.

- W szafie jest twój mundurek i strój do jazdy na jednorożcach- poinstruował mnie pan Albert, kiedy stanęliśmy w progu niby mojego pokoju. - Twoją przewodniczką będzie Madison Elisat, jest też jednocześnie twoją współlokatorką. Ona ci udzieli wszelkich innych informacji. 

Już zmierzał ku drzwiom, by zostawić mnie tu samą, ale nagle się zatrzymał

- A i jeszcze jedna ważna sprawa - powiedział wychodząc, a jego głos wydawał się mroczny. - Jak już pewnie zauważyłaś to nie jest zwykła szkoła jakby mogło się wydawać. To jest szkoła dla czarodziei. Tu się uczy magii.

Na chwilę w pokoju zabrakło powietrza i czas stanął, by potem puścić się galopem.

- To znaczy że co? Że jestem czarodziejką? - spytałam próbując poukładać w głowie wszystkie elementy układanki. Nie dowierzałam w to wszystko i miałam uczucie, że robi sobie ze mnie żarty. Ale wyglądało, jakby mówił prawdę, był poważny, a szkołą rzeczywiście była dziwna.

-Tak. Zgadza się - po czym wyszedł zostawiając mnie w w pokoju z uczuciem że zwariowałam. Może to jednak sen?

W pogoni za magią || Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz