Część 34

413 36 6
                                    

Zaczęłam powoli odzyskiwać przytomność. Czułam paskudny ból w głowie, co oznaczało, że zaklęcie którym nas potraktowano zapewne było czarną magią, z lekcji wiem, ze to taki typowy objaw. Otworzyłam powoli oczy by zobaczyć gdzie jestem i choć odrobinę zorientować się w sytuacji. Było to ciemne pomieszczenie, wnioskując po wilgoci i braku okien, gdzieś pod ziemią. Poczułam sznury na rękach i nogach, co znaczyło, ze byłam unieruchomiona. Usłyszałam jęk Anastazji obok siebie i zdałam sobie sprawę, że związali nas wszystkie razem za nadgarstki i posadzili na podłodze, wiec jak tylko jedna z nas się poruszyła, odczuwała to cała reszta. 

Chwilę później ocknęła się też Madison. Przyjrzałam się uważniej pokojowi żeby sprawdzić czy jest w nim coś co da nam przewagę lub pozwoli się wydostać. Moje oczy zaczęły się przyzwyczajać do ciemności. Byłyśmy chyba w jakoś starym salonie, albo biurze. To wszystko było takie zagmatwane i w dodatku straszne. Nie miałam pojęcia co się dzieje i czemu zostałyśmy porwane. Zostałyśmy przechwycone w własnej szkole i jak na razie nikt nie przyszedł nam z odsieczą. Byłyśmy zdane tylko na siebie, a przypomnę, że jestem w magi totalną nogą, wiec nie mogę na nią liczyć w tej sytuacji.

 Wtedy drzwi się otwarły i do pomieszczenia weszła jakąś zakapturzona postać i zapaliła zaklęciem świece w lampie na suficie. Nie było wątpliwości, że właśnie mamy przed sobą naszego porywacza. Spojrzała prosto na mnie. Nie widziałam jej twarzy, ale widziałam błyszczące złowrogie oczy i perfidny uśmiech. Poczułam ciarki na plecach. Ten ktoś włożyły rękę pod czarny płaszcz i wyciągnął coś z kieszeni. Potem rzuciła to w moją stronę. Przyjrzałam się temu uważnie. To był mój naszyjnik z herbem rodzinnym. Co oznacza, że byłyśmy obserwowane od jakiegoś czasu, skoro wiedział kim jestem i że to jest moje. Nic nie rozumiałam, ale to nie wróżyło nic dobrego. Dziewczyny też spojrzały na zakapturzoną postać z strachem w oczach. Byłyśmy na przegranej pozycji, osłabione zaklęciem nasennym nie mogłyśmy się uwolnić za pomocą czarów, ale nie miałam zamiaru podawać się bez walki, choć przy związanych rękach nie mogłam nawet najmniejszego rzucić zaklęcia. 

Wtedy w pomieszczeniu rozległ się głośny, upiory śmiech. Wydobywał się on z tej budzącej lęk postaci. Wtedy ona ściągnęła kaptur ukazując swoją twarz, a mi serce stanęło w piersi.

W pogoni za magią || Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz