prawdziwa twarz

1.7K 350 69
                                    

8.

Taehyung sapnął głośno, zaciskając szczelnie oczy. Kiedy on nie widzi potwora, potwór również go nie zauważa, prawda? Tym razem to tak nie działało.

- Otwórz oczy i powiedz, co ty odpierdalasz.

Głos Hyungsika był ostry, chłodny, ranił uszy Kima, który nerwowo zaciskał palce na barierce schodów. Weszli na najwyższe piętro, gdzie już nikt nie chodzi, by mogli porozmawiać na spokojnie. Chociaż spokój to pojęcie względne.

- Nic, o co ci chodzi? – mruknął cicho Tae, powoli otwierając oczy.

Spojrzał na siatkarza, który ze skrzyżowanymi ramionami stał przy nim, wpatrując się w niego z góry. Kim poczuł się malutki, niczym pchła, którą Park może zgnieść między palcami. W sumie mógłby, gdyby tylko chciał.

- Umawiasz się z tym młokosem? Jeszcze dajesz mu się dotykać, ty rzeczywiście jesteś dziwką.

Różowowłosy przełknął głośno ślinę, która zapewne zaraz stanęłaby mu kołkiem w buzi, jeśli to możliwe. Pokręcił energicznie głową, robiąc się bladym jak ściana i tylko lekki róż na policzkach zaczął się odznaczać. Złapał mocno dłoń swojego hyunga, który prędko ją wyrwał, patrząc na młodszego z obrzydzeniem.

- Nie umawiam, to tylko jedna randka, znasz go, pewnie coś odwali, ja, ja tylko żartowałem wtedy, nie wiedziałem, że weźmie to na poważnie – wysapał Kim, zostając pchniętym na ścianę, przy której stał.

Sapnął cicho, krzywiąc się delikatnie, na nieprzyjemny ból w plecach, przy zbliżeniu z twardą powłoką. Siatkarz zaraz znalazł się przy nim, łapiąc jego włosy w garść, by unieść głowę kapitana cheerleaderek. Spojrzał na niego z cichym błaganiem, by go puścił, by nie robił mu krzywdy.

- Serio chcesz, żeby wszyscy dowiedzieli się, że jesteś tylko małą szmatą?

Słowa Hyungsika kolejny raz go zabolały. Popełnił tylko raz ten błąd, raz, jeden jedyny, a teraz to ciągnie się za nim od prawie roku, bo Park dobrał mu się do dupy. W przenośni i dosłownie.

- Nie – wybełkotał cicho, a kiedy jego głowa została mocniej szarpnięta, z ust wyrwał mu się zduszony pisk – nie, nie chcę, nie jestem szmatą! – odpowiedział znacznie głośniej, wstrzymując ostatkiem sił łzy.

Park burknął przekleństwo pod nosem, puszczając kolorowe kosmyki młodszego, by następnie się od niego odsunąć.

- Jemu pewnie też chcesz dać dupy, ale muszę pokrzyżować ci plany, słodziutki.

Głos bruneta przesiąknięty był goryczą, fałszem, pogardą. Taehyung skulił się w sobie, zsuwając powoli po chłodnej, jasnej ścianie.

- Jesteś mój i pamiętaj o tym, kiedy ten szczyl będzie chciał od ciebie czegoś więcej.

Splunął jeszcze na odchodne, wypluwając pod stopy Kima przeżutą gumę o smaku miętowym. Następnie po pustym korytarzu rozniósł się dźwięk kroków Parka, który postanowił wrócić na dół, by dalej udawać cudownego chłopaka, idola wszystkich w szkole.

Tae zacisnął dłonie na swojej bluzie, która w rzeczywistości należała do Seokjina, który kiedyś zostawił ją u kuzyna, i zaczął cicho łkać w przedramiona. Nienawidził siebie za to, co zrobił.

To była tylko malutka zabawa, gdy mu się nudziło. To był tylko jeden filmik, który teraz jest w posiadaniu Hyungsika, który szantażuje go od pierwszej klasy.

Taehyung nie planował tego nagrywać, nie wiedział, że ktoś ma kamerę, telefon, cokolwiek, czym mógł to uwiecznić.

Nie wiedział, że przez jego zamiłowanie do przebieranek zostanie zmieszany z błotem, nazwany zboczeńcem. Myślał początkowo, że Park go ochroni, ale on jest najgorszy z nich wszystkich.

Nie ma prawa go tak upokarzać, Tae jest wolny i może robić, co tylko mu się żywnie podoba, jednak boi się. Boi się, że straci twarz w szkole, że zabiorą mu nawet pozycję kapitana.

I jeszcze do tego ten młokos Jeon, który zaczął za nim latać. Przecież Taehyung nie mógł mu wpaść w ramiona i uciec razem z nim przed gniewem Hyungsika.

Chciałby. Jak bardzo chciałby, żeby to wszystko wyszło inaczej, żeby nie musiał udawać, żeby nie musiał odpychać od siebie osób, dla własnego dobra.

Pociągnął cicho nosem, podnosząc się powoli z podłogi, by otrzepać spodnie, a następnie wyjąć z kieszeni paczkę chusteczek.

Jedyne co ma w tej szkole to fałszywego przyjaciela, który na dobrą sprawę nim nie jest, idiotycznego adoratora, któremu mógłby oddać wszystko, by tylko go uratować i drużynę, którą uwielbia.

Westchnął ciężko, ocierając oczy chusteczką, a następnie wydmuchał nos i wyrzucił przedmiot do szarego kosza. Wziął kilka głębokich wdechów, po czym nałożył jeden z najbardziej wyćwiczonych uśmiechów.

Od dawna nikt się na nim nie poznał i nie pozna.

Tylko dlaczego, gdy jego wzrok spotkał się z Jungkookiem na korytarzu, brunet uśmiechnął się smutno, a jego oczy wyglądały, jakby przejrzały Kima na wylot. Wtedy poczuł się nagi.

---

proszę, komentujcie, to bardzo motywuje do dalszego pisania

mine | taekookWhere stories live. Discover now