kiedy pada deszcz

1.6K 283 29
                                    

33.

Taehyung zacisnął dłonie na zbyt długich rękawach swojego ciepłego płaszcza, wsuwając nos za jego kołnierzyk. Przymknął na moment oczy, rozkoszując się chłodnym wiatrem smagającym jego czerwone policzki. Zaraz wsunął dłonie do głębokich kieszeni i ruszył dalej.

Zbliżał się grudzień, było coraz zimniej, słońce nie wychylało się zza chmur, niezależnie czy były to chmury deszczowe, śnieżne czy zwykły kłąb smogu. Pierwszy śnieg spadł w weekend, co Kim wykorzystał na lepienie bałwanów z Jeonem, jednak wyszło dość słabo, bo zaraz się rozleciały, a chłopcy musieli grzać się pod kocami z kubkiem kakao w dłoniach. Oczywiście pomogło również pocieranie nosem o ten drugiego i skradanie sobie wzajemnie słodkich pocałunków.

Tae uśmiechnął się pod nosem, kiedy jego policzki zrobiły się jeszcze cieplejsze i bardziej czerwone za sprawą rumieńców. Rzeczywiście dawno nie był tak szczęśliwy, jak przy młodszym brunecie i chociaż czasem brakowało mu tej agresywności, którą dostawał od Hyungsika, nigdy by do niego nie wrócił. Sprawił, że jego życie było piekłem, a Jungkook powoli prowadził go za rękę w stronę nieba.

- No wreszcie, ile mogłem czekać? – usłyszał obok siebie znajomy głos, przez który włosy stanęły mu na karku.

- Czego chcesz? – warknął w odpowiedzi, odwracając się przodem do Parka, który opierał się wygodnie o furtkę jednego z domów.

- Chciałem pogadać.

- Nie mamy o czym, skończyłem z tobą, zerwaliśmy, daj mi spokój i pozwól być szczęśliwym.

Tae zacisnął mocno wargi i ruszył dalej w stronę swojego domu, przyspieszając jeszcze kroków, ale Hyungsik cały czas za nim szedł, co mógł usłyszeć i poczuć na własnej skórze.

- Powiedziałem, żebyś się odpierdolił! – krzyknął, odwracając się w jego stronę ze złością wymalowaną na twarzy.

Park przechylił głowę na bok i wzruszył nonszalancko ramionami.

- A czy ja ci coś robię? Idę sobie zwyczajnie chodnikiem, a ty się na mnie wydzierasz, serio masz coś z głową.

- Nie mam niczego z głową! To ty jesteś chory i popierdolony, przestań mnie nachodzić, nie mam z tobą już nic wspólnego!

Kim kolejny raz ruszył z miejsca, ale zaraz się zatrzymał, gdy usłyszał głośny śmiech Hyungsika. Całe jego ciało się spięło, a krew odpłynęła z twarzy.

- Jesteś taki zabawny. Nie masz tu nikogo, kto mógłby ci pomóc, więc czemu tak głośno szczekasz? Nie masz nic do zaoferowania, Taehyung. Tylko czekać, aż ten smarkacz też to zauważy.

Tae spuścił głowę i zacisnął dłonie w pięści. Nikt nie będzie mówić o nim w taki sposób, nikt nie będzie mieszać w to Jeona.

- Od niego też się odpierdol, to nie jest sprawa Kooka – mruknął drżącym głosem, który zdradzał najbardziej, jak strasznie w rzeczywistości się bał.

Brunet podszedł do niego powoli, aż blondyn musiał oprzeć się o jedno z drzew rosnących obok chodnika. Zacisnął mocno powieki i usłyszał znów ten okropny, szyderczy śmiech.

- Chcesz, żeby wszyscy w szkole dowiedzieli się jaką szmatą jest ich ulubiony chłopiec? Jak chętnie rozkłada nogi, gdy tylko ma okazję?

Taehyung popatrzył na niego rozbieganym wzrokiem, co jeszcze bardziej rozbawiło Parka. Kochał mieć nad nim kontrolę i widzieć go w takim stanie.

- Byłem wtedy pijany, jeszcze chyba coś mi podaliście, to było tak dawno, nikt ci nie uwierzy.

- Serio? Nikt nie uwierzy mnie? Jestem postrachem tej marnej szkoły, a ty? Ty tylko świecisz dupą w krótkiej spódniczce, skacząc z resztą dziewczyn i jeszcze obciągając wszystkim po kątach.

- Nie prawda! – wrzasnął Tae, chcąc usilnie powstrzymać łzy, które miały ochotę wypłynąć z jego oczu. – Nikomu nigdy nie obciągałem!

- Serio? A kto ci w to niby uwierzy? Przecież jesteś cheerleaderką, chłopakiem, zboczeńcem, który chodzi w kieckach i udaje, że jest dziewczyną. Rzuciłeś kapitana siatkarzy, żeby teraz spać z kapitanem koszykarzy? Z nieletnim, dodajmy do tego. Z młodszym od ciebie chłopcem, którego pewnie chcesz uwieść, wykorzystać i zostawić.

- To kłamstwo – wybełkotał Kim, zagryzając mocno dolną wargę. – Nie chcę go wykorzystać, on jest dla mnie wszystkim, nie masz prawa go w to mieszać! Nie powinieneś nawet o tym myśleć, jesteś podły! Zniszczysz życie Kooka!

- No i co? – parsknął Park, odsuwając się od Taehyunga. – Jedno życie w tę czy w drugą stronę, co za różnica? Równie dobrze mogę zniszczyć wasze życia. Jesteś nikim beze mnie, Taehyung. Zapamiętaj to, jak będziesz chciał kolejny raz coś odpierdalać bez mojej zgody.

Poklepał go jeszcze po policzku i ruszył w przeciwnym kierunku, szurając głośno butami po śniegu, który i tak za jakiś czas zniknie przez deszcz, który zaczął padać w połowie ich wymiany zdań. Na końcu chodnika Park jeszcze się odwrócił, zerkając w kierunku roztrzęsionego Kima.

- Nikomu ani słowa albo zrealizuję mój plan.

Tae zasłonił usta dłonią, żeby nikt nie słyszał jego zdławionego szlochu. Jednak ani on ani Hyungsik nie zauważyli Jimina, który stał za niskim płotkiem kilka domów dalej i doskonale słyszał całą ich rozmowę. 

mine | taekookWhere stories live. Discover now