chłopak

1.5K 310 17
                                    

29.


Nadszedł listopad i Jungkook musiał nauczyć się nosić coś cieplejszego, niż jedna z kurtek z logo jego drużyny. Co prawda nie była taka cienka i mógł się w niej zagrzać, ale im dłużej siedział w szkole i im później z niej wychodził, tym chłodniej było na zewnątrz.

Co prawda pogoda dopisała, jak na początek listopada było bardzo ciepło i nawet większa część szkoły wciąż wychodziła na przerwy na dwór albo chodziła na fajkę bez brania kurtek z szatni. Co można było uznać za przejaw jakiejś anomalii pogodowej. Od dawna nie było aż tak ciepło.

Otarł pot z czoła i wsunął ręce do kieszeni bluzy, której rękawy podwinął za łokcie. Nie chciało mu się wychodzić na zewnątrz, chociaż słońce pewnie miło grzałoby jego twarz. Wolał stać w środku, opierając się o ścianę i rozglądając po wnętrzu.

- Ludzie, coś się dzieje koło sali gimnastycznej! – po korytarzu rozniósł się krzyk jakiegoś chłopaka, którego Jeon ani razu nie widział na oczy.

Szkoła była duża, a on zwracał uwagę jedynie na Taehyunga i Yoongiego, z którym nie rozmawiał od ich ostatniej pogawędki w schowku. Może był dziecinny, ale potrzebował chwili spokoju od Mina, który cały czas próbował mu wcisnąć jego zdanie. Kook nie był wcale aż tak mały, ani taki głupi, żeby nie potrafił zadbać o samego siebie.

Ruszył powoli razem za tłumem ludzi, który poprowadził go pod salę gimnastyczną, gdzie rzeczywiście, koło drzwi kłębiło się wielu ludzi. Zaglądali sobie ponad głowami do środka, żeby zobaczyć co się tam dzieje, ale w konsekwencji nikt niczego nie ujrzał. Z tłumu przy wejściu wysunął się Park Jimin, który zaraz podszedł do stojącego na schodkach obok Jeona.

- Co się tam dzieje?

Jimin początkowo patrzył tylko na młodszego z niezrozumiałym wyrazem twarzy, po czym wzruszył ramionami, przeczesując włosy, które ostatnio farbował. Jungkook nazywał je wodorostami.

- Gruba akcja, podobno Hyungsik się nieźle na coś wkurwił i teraz tam się z Taehyungiem kłócą.

Jeon otworzył szeroko oczy, odepchnął Parka na bok, który zmarszczył tylko brwi i machnął na niego ręką. Brunet przedarł się jakimś cudem przez tłum stojący w drzwiach i wpadł do środka, rozglądając się dookoła. Po drugiej stronie w kącie stał Taehyung, wyglądający jakby wszystko po nim spływało, jakby miał wszystkiego dość i chciał jedynie skończyć rozmowę, która go męczyła.

- Co ty sobie wyobrażasz?! – wrzasnął Park, łapiąc Kima za kurtkę, którą miał na sobie. – Zrywasz ze mną?!

- Szczerze mówiąc, to my chyba nigdy nie byliśmy tak do końca razem, tak na serio. – Młodszy uniósł lekko brew. – A mnie to męczy, nie mam zamiaru chodzić z kimś, kto nad sobą nie panuje.

- Ja nad sobą nie panuję?! Doprowadzasz mnie sam do takiego stanu, to wszystko tylko i wyłącznie twoja wina.

- Moja? – Taehyung prychnął z rozbawieniem. – Przecież to ty zacząłeś z tym całym gównem, to twój pomysł.

Hyungsik zmarszczył brwi, gdy usłyszał za sobą głośne, szybkie kroki. Następnie został oderwany od Kima i pchnięty na drabinki obok niego. A potem wszystko potoczyło się szybko.

Krzyki z korytarza zaczęły roznosić się echem po wnętrzu sali, mieszając się z wrzaskami i błaganiem Taehyunga. Głośne sapnięcia Jeona zlewały się z jękami Parka, który obrywał po twarzy z praktycznie każdej strony. Kook celował na oślep, jakby był w amoku i nie potrafił się wydostać z transu.

- Wystarczy, zabijesz go! – wrzasnął wreszcie Tae, odciągając młodszego od jego ofiary. – Wystarczy, uspokój się.

Jeon spojrzał na Taehyunga, oddychając ciężko, zaciskając wciąż pięści oraz szczękę, jakby chciał się uspokoić, ale na marne. Kim przytulił się do niego, chowając głowę w jego szyi i dopiero wtedy Kook objął go drżącymi z nerwów ramionami. Rzeczywiście przesadził, ale nikt nie będzie się tak odnosić do jego ukochanego.

- Nic ci nie zrobił? – wychrypiał po chwili, odsuwając się delikatnie. Wtedy Tae zauważył, jak bardzo blady i przestraszony był Jeon. Wtedy również postanowił, że będzie udawać dla niego silnego, nadal niewzruszonego chłopaka.

- Nic mi nie jest, z nim gorzej. – Zaśmiał się cicho, obejmując Kooka w pasie i przytulając się do niego jeszcze mocniej.

Sam drżał, ale starał się z całych sił uspokoić nogi, które w każdej chwili mogły mu odmówić posłuszeństwa i mógłby skończyć na podłodze. Jeon przecież za jakiś czas również opadnie z sił, cała adrenalina z niego ujdzie i obaj mogą polecieć na posadzkę.

- Chodźmy stąd, nie chcę, żebyś oberwał za to, co sam zapoczątkowałem.

Jungkook uśmiechnął się delikatnie, odsuwając od siebie Tae, by złapać go za rękę i spleść ich palce. Obie dłonie zadrżały, a Kim spuścił głowę, rumieniąc się nieznacznie. Dawno nie czuł takiego prądu, przez samo zetknięcie dłoni.

- Spokojnie, jako twój chłopak jeszcze wiele razy będę musiał cię bronić.

Jeon uśmiechnął się szerzej, co Taehyung delikatnie odwzajemnił, zagryzając dolną wargę.

Chłopak.

W odniesieniu do Jungkooka to brzmi jakoś inaczej, jakoś lepiej.

--- 

stream boy by the boyz

mine | taekookWhere stories live. Discover now