wciąż cię kocham

1.5K 279 13
                                    

35.

Taehyung nie wiedział, czego powinien się spodziewać, kiedy otrzymał telefon od Jungkooka, w którym młodszy prosił go o natychmiastowe spotkanie. Czym prędzej starszy ubrał się ciepło, powiedział mamie, że wychodzi, nie wie, o której wróci i żeby nie trzymała dla niego obiadu, najwyżej coś później sobie zrobi. Pani Kim zmarszczyła nos, burknęła coś w stylu "no i dla kogo ja tyle tego gotuję", po czym wróciła do swoich zajęć.

Tae szybko przemierzał ulice ich miasteczka, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy chodzili po ulicach, bo akurat miał być kiermasz ze świątecznymi przysmakami na rynku, gdzie wiele osób się zebrało. Zwinnie ich wymijał, zerkając tylko na godzinę i sprawdzając, czy idzie w odpowiednim kierunku, ale to nie tak, że włączył GPS żeby dotrzeć do Jeona. On zwyczajnie wybrał sobie krótszą drogę, która była chyba jednak dłuższa. 

Po przybyciu na miejsce, zapukał dwa razy w drzwi i schował dłonie do kieszeni swojej ciepłej kurtki, pociągając lekko nosem. Nie chciał się przyznać, ale, jakby nie było, ubrał się chyba za lekko, jak na taki mróz, bo nie był przygotowany na aż tak niską temperaturę na dworze. Przechylił głowę na bok, gdy otworzyła mu mama Kooka, która uśmiechnęła się lekko do chłopca.

- O, drugi kolega? Ale dzisiaj u nas ruch. - Zaśmiała się, wpuszczając starszego chłopaka, który nie zwrócił nawet uwagi na jej słowa.

Szybko zdjął buty oraz kurtkę, gdy kobieta wróciła do salonu, gdzie czytała książkę, a on sam udał się do pokoju młodszego, do którego drogę już zdążył poznać. Wziął kilka głębokich wdechów, po czym wszedł do środka i zamknął za sobą cicho drzwi. 

- Czemu chciałeś się zobaczyć? - mruknął, widząc kręcącego się na krześle Kooka, który trzymał na czole gumkę myszkę do wymazywania ołówka, marszcząc przy tym brwi, jakby od tego zależało jego życie.

- Dowiedziałem się czegoś i chciałem pogadać z tobą przed Jiminem, który miał cię łapać w szkole, o ile dobrze zrozumiałem jego paplaninę. 

Kim uniósł niezrozumiale brew, przysiadając na skraju łóżka młodszego. Nie miał pojęcia, o czym Park Jimin chciał rozmawiać z nim w szkole. Co prawda nie byli ze sobą jakoś blisko, ale mógł uznać tego wariata za swojego kolegę, jednak nigdy nie miał jeszcze do niego jakiejś większej sprawy, żeby go jeszcze ścigać po korytarzach.

- A o co tak dokładnie chodzi? - Poprawił włosy, zatykając zbyt długie pasma za uszy.

- Podobno Hyungsik cię szantażuje? Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale Jimin słyszał waszą rozmowę i teraz twierdzi, że jesteś w niebezpieczeństwie, przecież to aż śmieszne. 

Taehyung poczuł, jakby ktoś uderzył go z całej siły w brzuch, a potem jeszcze napluł na twarz, taką okropną śliną, która jest zlepiona i ciągnie się niczym glut. Poczuł też, jak w jego oczach wzbierają łzy, a on niekontrolowanie upadł na kolana na puchaty dywanik Jeona, który zaraz znalazł się obok niego, wywracając krzesło, na którym przed chwilą siedział. Tae zaniósł się cichym płaczem, nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, patrzył szeroko otwartymi oczami w jeden punkt, którym były oczy Kooka i płakał, łzy spływały po jego czerwonych od mrozu policzkach, ręce się trzęsły, a on nie potrafił wydobyć z siebie dźwięku, a przecież byłoby mu wtedy o wiele lepiej, gdyby to z siebie wyrzucił.

- Czyli to prawda - mruknął młodszy, obserwując jak blondynek ciągle wciąga łapczywie powietrze, ale nie potrafi odpowiedzieć na jego pytanie, tylko wpatruje się w niego tymi cholernymi, błyszczącymi oczami.

- Nic... nie zrozumiesz - wybełkotał z trudem Tae, chociaż i tak jego głos został zniekształcony przez katar, łzy i gulę w gardle. Minęło sporo czasu, może pięć minut, może więcej, a Jeon ciągle siedział obok niego, patrząc na niego, jakby było mu go szkoda. Jakby serio mu na nim zależało.

- Zawsze możesz spróbować mi to wytłumaczyć, może akurat zrozumiem - odpowiedział z lekkim uśmiechem, przysuwając się do Kima, który instynktownie odsunął się od niego, opierając plecami o łóżko. 

- Je...jestem dziwką, nie zasługuję... na współczucie... na nic - bełkotał nieskładnie, łapiąc się za głowę i pociągając mocno za swoje falowane włosy, które Jungkook tak bardzo lubił.

Młodszy przygryzł wnętrze policzka i ułożył dwa palce pod podbródkiem starszego, by unieść delikatnie jego głowę. Następnie potarł jego ciepły policzek kciukiem, patrząc cały czas na niego, choć Taehyung uciekał wzrokiem, jakby go parzył, jakby się go bał, brzydził, obawiał.

- Wciąż cię kocham - szepnął miękko, jakby chcąc zapewnić Tae, że wszystko będzie dobrze. - Nawet jeśli ty mnie nie, moje serce wciąż należy do ciebie i jestem pewien, że cokolwiek Hyungsik powie, nie jest prawdą, bo ktoś tak cudowny, jak ty...

- Nie jestem cudowny, Jeon - warknął Kim, odwracając głowę, chcąc w ten sposób wyrwać się spod jego wzroku, ale nie udało mu się to, bo zamiast tego, został zaraz wciągnięty na te cholernie wygodne uda młodszego, które tak bardzo polubił.

- Jesteś, najcudowniejszy. - Ucałował lekko jego skroń, przytulając go jeszcze mocniej do siebie, jakby Tae miał się zaraz rozpaść. - I mam nadzieję, że kiedyś powiesz mi o co tak dokładniej między wami chodziło, bo nie dam rady patrzeć na twoje cierpienie i nie wiedzieć, co je powoduje. Przejdźmy przez to razem, ramię w ramię, co ty na to?

Hyung podniósł powoli oczy i spojrzał na radosną twarz młodszego, który wydawał się jego jedyną deską ratunku. A on postanowił się jej złapać i już nigdy więcej nie puszczać.

mine | taekookWhere stories live. Discover now