-2- Więzienne życie

839 70 22
                                    

"Dust"

Nad ranem przyjechaliśmy prosto na komendę na której miały odbyć się te wszystkie procedury. Zrobili mi sesję zdjęciową z każdego profilu i dali "przepiękny" strój w paski. Tylko przy pobieraniu odcisków palców coś im nie wyszło, ale to już nie moja wina, że takowych nie posiadam. Jednak największy hit był wtedy gdy sprawdzali zawartość moich kieszeni w bluzie. Pomijając to, że wyniosłem połowę lasu, czyli między innymi szyszki, patyki i tym podobne to jeszcze nie wiadomo jakim sposobem znalazła się tam gumowa kaczka. Powinienem był kiedyś tam posprzątać, na serio.

Kiedy już wszystkie te gówna się skończyły wprowadzili mnie do mojej celi. W sensie, że nie do końca mojej, bo miałem jeszcze jakiegoś współlokatora, ale jego obecnie tam nie było, więc lepiej dla mnie. Położyłem się na piętrowym łóżku i w końcu postanowiłem odpocząć po tym wszystkim. Stan mojej nogi znacznie się pogorszył i teraz czuję, że już naprawdę nie wstanę. Zastanawiam się jak ja wcześniej potrafiłem tak szybko biegać, jednak z biegiem czasu coraz bardziej zapominam co się działo, kiedy adrenalina mi skoczyła. Jedno wiem na pewno, kolorowo nie było.

W końcu udało mi się uspokoić swój oddech i nawet ta przeklęta noga mi już nie przeszkadzała. Po prostu zamknąłem swoje oczodoły i wokół dopadła mnie ciemność.

***

Nie wiem, która godzina była kiedy się obudziłem, ale przez kratki w oknach zobaczyłem, że na dworze zaczyna się ściemniać. Hm... a mojego kolegi jeszcze nie ma. Co on robi cały dzień? Z resztą... to nie mój interes. Ja się w końcu wyspałem i nabrałem nowych sił, które pomogą mi wydostać się z pudła. Muszę zdążyć jeszcze przed moimi urodzinami, Killer chciał je ze mną świętować. Nie wiem po co, ale skoro on się cieszy to nie będę mu przeszkadzał. Eh... nudy. Nawet nie mam z kim rozmawiać, bo przecież nie będę rozmawiał ze sobą... znowu.

Jakby na zawołanie drzwi do celi się otworzyły i chociaż byłem pewny, że to mój współlokator właśnie wrócił, bardzo się pomyliłem, ponieważ do mojego tymczasowego pokoju zawitał ten policjant, który ze mną wcześniej rozmawiał. Wiedziałem, że gnida tak łatwo nie odpuści.

-Cześć Dust.- powiedział, po czym zamknął drzwi. Dobra, zrobiło się dziwnie- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.
- Nie znam się zbytnio na więzieniach i w ogóle, ale słyszałem, że podobno musimy rozmawiać przez szybę, siedząc na takich niewygodnych krzesłach.- nadal siedziałem na łóżku, więc przeglądałem mu się z góry. Nie mam ochoty zeskakiwać.
-W normalnych okolicznościach może tak, ale można powiedzieć, że nie jestem tutaj do końca legalnie.- a to ciekawe- Chciałem po prostu porozmawiać.- na serio nie wiem dlaczego on się do mnie tak przyczepił, no ale...
-O czym?
-O tobie, w szczególności. Może od razu przejdę do sedna. Chciałbyś pracować u nas na komendzie?- po tym pytaniu zacząłem się śmiać jak głupi, za to jego mina nadal nie straciła poważnego wyrazu twarzy.
-Niezły żart, ale o co ci tak naprawdę chodzi, koleś?
-Mówię poważnie. Widziałem twoje umiejętności. Sam załatwiłeś prawie całą mafię, no i przede wszystkim bosa. Nie bałeś się stawić im czoła i w żadnej chwili się nie zawahałeś. Takich potworów potrzebujemy.
-Przegapiłeś jeden, ważny szczegół.- wskazałem na swoje ubranie w paski, a później na kraty w oknach i pancerne drzwi. Przecież siedzę w celi do jasnej cholery!- Jestem mordercą.- położyłem się na łóżku i odwróciłem się plecami do niego- Wyobrażasz sobie, żeby ktoś taki jak ja wam pomagał? Zabiłem setki podobnych tobie, powinieneś mną gardzić.- przez chwilę zapanowała pomiędzy nami kompletna cisza.
-Sam mówiłeś, że nie chcesz być mordercą.- odwróciłem się gwałtownie w jego stronę i spojrzałem mu prosto w oczodoły- Słyszałem wszystko co powiedziałeś. I tak szczerze jakbym wcześniej tego nie usłyszał, to wykonałbym swoje zadanie i z ukrycia cię zastrzelił. Jednak kazałem mojemu oddziałowi cię złapać. Nie dam rady wymazać twojej przeszłości, ale mogę pomóc ci naprawić przyszłość.
-Skąd wiesz, że chcę ją naprawić? Pod wpływem emocji gadam różne rzeczy. Równie dobrze mógłbym teraz powiedzieć, że nie chcę być szkieletem. I co? Pomógłbyś mi to zmienić? Nie oszukam tego, kim jestem, więc zostaw mnie w spokoju.
-Chcesz mi powiedzieć, że lubisz zabijać. Niszczenie czyjegoś życia i zabawa ich losem sprawia ci przyjemność?
-Z-zamknij się.- położyłem twarz w dłoniach.
- Nie masz wyrzutów sumienia?
-Zamknij się.- z mojego oczodołu zaczęła lecieć fioletowa smuga dymu.
-Chcesz żyć z tą świadomością, że zabiłeś tyle osób z zimną krwią?
-Zamknij się!- zeskoczyłem z łóżka prosto na niego i ręką chwyciłem za jego kręgi szyjne i przycisnąłem go do ściany. Jeden mocniejszy ruch i złamię mu kark.
~Zrób to braciszku!- usłyszałem w głowie dziecięcy głos- Mnie mogłeś zabić, a jego nie możesz? Znowu jesteś niesprawiedliwy.- Pap?- Dalej, zrób to. Udowodnij jaki z ciebie morderca.
- Nie...- powiedziałem cicho- Nie, nie, nie, nie, nie!- upadłem miednicą na ziemię i położyłem ręce na twarzy. Nagle poczułem, że coś kładzie mi dłoń na ramieniu.
-Czyli jednak umiesz się kontrolować... w pewnym sensie.
-Odejdź...błagam...- nie wiem do kogo to mówię. Do tego policjanta, czy do głosów w mojej głowie, które cały czas powtarzają słowo "zabij".
-Przemyśl jeszcze moją propozycję Dust. Wrócę za jakiś czas sprawdzić jak się trzymasz.- po tych słowach wyszedł i zatrzasnął drzwi za sobą.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz