-14- Koszmary i marzenia

669 68 34
                                    

~Dust~

Rano dopilnowałem, żeby Killer po sobie posprzątał, a następnie rozeszliśmy się w obie strony. Jeżeli ktoś myśli, że właśnie idę do pracy, to się myli. Fakt, teoretycznie od godziny powinienem był być na służbie, ale mi się nie chce. Kurczę, jak dobrze, że reszta policjantów nie ma takiego podejścia do pracy jak ja. Inaczej nie wiem jak wyglądałoby to miasto. Ale wracając, korzystając z teoretycznie wolnej chwili, postanowiłem udać się do miejsca, w którym już dawno mnie nie było, a mianowicie do szpitala psychiatrycznego. Ale spokojnie, w odwiedziny.

Wspominałem już o Asy'm, prawda? Ale dla przypomnienia, to szkielet z którym chodziłem do tego samego psychologa. Jak widać Toriel nie za bardzo sobie radzi, bo ja jestem jaki jestem, a Asy wylądował w psychiatryku. Trochę mi go szkoda, ale nawet jako policjant nic nie mogę z tym zrobić. Zostało mi tylko odwiedzanie go raz na jakiś czas. Dzisiaj postanowiłem się w końcu zebrać w sobie i to zrobić. Przy okazji wpadłem jeszcze do apteki po plasterki. Asy zawsze cieszy się kiedy przemycę mu taki prezent, chociaż pielęgniarki na to nie pozwalają. Nie wiem jakim cudem miałby zrobić sobie krzywdę plastrem(przecież to jest aż za bardzo sprzeczne ze sobą), ale mam kategoryczny zakaz wnoszenia plastrów. Na szczęście mam to w miednicy.

Kiedy znalazłem się na recepcji powiedzieli mi, że Asy jest na podwórku. Przyznam, że jak na szpital psychiatryczny wyglądał nawet dobrze. Mamy sam środek lata, więc wszystko aż mieni się zielenią, zwłaszcza w takie dni jak te. Tak czy siak nawet najpiękniejsze trawy i kwiaty nie zamaskują tego, że na ich tle chodzą potwory w białych piżamkach.

-Cześć Asy.- pomachałem mu. Ciężko sobie wyobrazić radość na jego twarzy, kiedy mnie zobaczył.
-Dust!- podbiegł do mnie i mnie przytulił. Błagam. Dajcie. Powietrza. Chociaż nie mam płuc.
-Przyniosłem ci plastry.
-Serio?- podałem mu pudełko. Specjalnie wybrałem taki zestaw, który miał same kolorowe- Łaaaał. I jest fioletowy. Dust, boli cię coś?- oczywiście, że nie, ale żeby mu nie było smutno wystawiłem rękę w jego stronę, którą po chwili ozdobił fioletowy plaster.
-Chodź, usiądziemy.- zaprowadziłem go w stronę ławki- To co tam u ciebie?
-Po staremu. Faszerują mnie jakimiś lekami i mówią, że jestem szalony.- Yhm...- Nie rozumiem. Chcę zrozumieć, ale nie mogę. Mówią, że leki mają mnie ogłupić, żebym nie był niebezpieczny, ale ja nie jestem. Ja nie chcę. Nie rozumiem.- zakrył czaszkę rękami i zaczął ciężej oddychać. Nie chciałem wywołać u niego ataku. Dlaczego kontakty z innymi są takie trudne?
-Ej Asy.- spojrzał na mnie, a kiedy to zrobił, przykleiłem mu plaster na czoło.
-Chyba potrzebujemy więcej plasterków, żeby uleczyć moją głowę.
-Nie musisz rozumieć.- rzuciłem od czapy- Ja tam na przykład nic nie rozumiem i jakoś mi to nie przeszkadza. Niech się dzieje co chce. Płyń z nurtem, a nie pod prąd. Po co sobie utrudniać?- nie wiem co ja pierdolę, ale chyba działa. Ha! Jestem w tym lepszy od Toriel- Lepiej opowiedz mi o twoich przyjaciołach. Zaprzyjaźniłeś się z kimś nowym?
-Tak!- znowu zrobił się szczęśliwy- Ma nową koleżankę! Ma na imię Frisk i też przynosi mi plasterki! Muszę was ze sobą poznać! Zaprzyjaźnicie się!
-No pewnie. Możemy iść do niej nawet zaraz.
-Tak!- mieliśmy już wstawać z ławki, ale nagle zadzwonił mój telefon. To Ganz. Odebrać, czy nie odebrać? Oto jest pytanie. No dobra. Raz Toriel śmierć.
~Gdzie jesteś?
-W domu.- przecież nie przyznam mu się, że siedzę w psychiatryku.
~Łżesz. Tak się składa, że ja siedzę w twoim domu, a ciebie tu nie ma.- kurwa, nie wyszło.
-Masz klucze do mojego domu?
~A dziwi cię to?- w sumie nie- To gdzie jesteś?
- Właśnie szedłem do pracy.
~Okrężną drogą?
- Tak jakby.
~Za chwilę pójdę na komisariat. Jeżeli będę tam przed tobą, nie chcę być w twojej skórze.- i się rozłączył. Kurczę, jak dobrze, że ja nie mam skóry.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz