-12- Spotkanie

597 66 50
                                    

~Dust~

Znowu spóźniłem się do pracy. Ganz mnie chyba zabije. Chociaż w sumie po tak długim czasie powinien się już do tego przyzwyczaić. Wbiegłem szybko na komisariat i udałem się do stołówki, inaczej zwaną miejscem spotkań. Tak jak zwykle, wszyscy tam siedzieli i rozmawiali o sprawach ważnych i ważniejszych. Ja starałem wkraść się po cichutku na swoje miejsce i udawać, że siedziałem tam cały czas. Wszystko by mi się udało gdyby nie...

-Miło, że w końcu się zjawiłeś Dust.- kiedy Ganz to powiedział, wszyscy zaczęli się na mnie gapić.
-Siemka.- powiedziałem lekko speszony.
-Muszę ci kolejny raz prawić kazania o tym, że do pracy przychodzi się punktualnie, czy mam sobie darować? W ogóle to jakie masz usprawiedliwienie tym razem?
-Em... mam urodziny?- uśmiechnąłem się lekko. Tym razem nie kłamię! Dokładnie dzisiaj mijają trzy lata od kiedy siedzę w tym gównie.
-Wracajmy do głównego tematu.- bla bla bla. I tak nie będę cię słuchać i ty dobrze o tym wiesz. Ale super, że on nie może wywalić mnie z pracy! Znajduję się na zajebistej pozycji.

Eh... te zebrania mnie wnerwiają. I dlaczego akurat siedzimy w stołówce. Rozumiem, że to największe pomieszczenie i w ogóle, ale od siedzenia tutaj robię się głodny. Jeszcze nic dzisiaj nie jadłem. Od kiedy Lust się wyprowadził nie ma mi kto gotować. Jeszcze zabrał ze sobą Horror'a. Rozumiem, że małżeństwo powinno mieszkać razem, ale ja go pierwszy znalazłem i to na ulicy, więc teoretycznie jest mój, a Lust niech się wypcha i nie kradnie mi przyjaciela. Ta, powiedziałem małżeństwo. Ich ślub był taką wielką imprezą, że trwał aż trzy dni. I tylko ja je pamiętam. Ale co skłoniło Horror'a do tak drastycznego czynu? Jedna mała wpadka, która ma na imię Desire. Tak, Horror został ojcem... a Lust matką. Nawet lekarz nie wiedział jak to możliwe, bo Lust teoretycznie jest bezpłodny, ale tak nie do końca. Miał jakąś jedną milionową szansę na to, że zajdzie w ciąże i Horror trafił, i to za pierwszym razem. Nie wiem, jakieś magiczne plemniki, czy inne co. Ja nie będę w to wnikał. Aktualnie dzieciak ma dwa lata, a drze ryja jakby miał conajmniej pięć. Jedyną dobrą rzeczą, która wynikła z przeprowadzki moich przyjaciół jest to, że rano nie muszę słuchać płaczu tego bachora. Desire utwierdza mnie w przekonaniu, że za żadne skarby nie chcę być ojcem.

-Dust.- Ganz zatrzymał mnie po naradzie- Przypomnisz mi co masz zrobić?-błagam nie patrol, tylko nie to. Co ja jestem jakiś dzielnicowy, czy co? Na początku chodziłem na patrole, żeby zaznajomić się trochę z potworami i miastem, ale teraz ewidentnie mnie wykorzystują.
-Nie.- przeciągnąłem się lekko, a Ganz strzelił sobie ręką w czoło.
-Dust, masz już dwadzieścia jeden lat. Powinieneś przestać zachowywać się jak nieodpowiedzialny dzieciak.- złożyłem ręce na klatce piersiowej.
-To co miałem zrobić?- Ganz podał mi do ręki jakąś karteczkę i pendrive'a.
-Nic nie mówiłem o tobie. Sprawdzałem twoją czujność.- rzucił na dowidzenia. I kto tu się zachowuje jak dzieciak, co?

Obejrzałem dokładnie to co dał mi Ganz. Na karteczce nie było za wiele. Jedynie napis: „Poproś Cross'a o dostęp do komputerów" i jego podpis. Rozumiem, że mam mu to po prostu pokazać, żeby bez problemu udzielił mi dostępu? Cross zatrudnił się u nas dwa lata temu. Chociaż w sumie „zatrudnił" nie jest dobrym określeniem. Brat Ganz'a( i równocześnie jego przełożony) wysłał tutaj go na przeszpiegi. Przeczuwał, że Ganz może realizować projekt bez zezwolenia kogoś z góry, dlatego Cross miał mu donosić jeżeli zauważy coś podejrzanego. Finalnie jednak Krzyżyk okazał się być w porządku i trzyma po naszej stronie. Mimo tego nadal strasznie się rządzi, zwłaszcza jeżeli chodzi o sprawy dotyczące elektroniki, bo to on jest tutaj specem.

-Ej, Krzyżyk!- wbiłem z buta do jego pracowni. Jak zwykle, nie ruszyło go to. Po prostu dalej siedział przy komputerze, popijając sobie kawę.
-Czego chcesz?
-Jestem głodny, dasz mi coś do jedzenia.- i ten jego wzrok, który można skomentować tylko dwoma słowami - bitch please- Nie no, żartowałem. Dostałem kolejną robotę i potrzebuję twojego komputerka do szczęścia.
-Masz pozwolenie?
-A mam.- pokazałem mu karteczkę od Ganz'a.
-Niczego nie zepsuj.- czyli się zgodził.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz