-31- Zaręczynowy fail

338 42 28
                                    

~Dust~

Wybiegłem z radiowozu tak szybko jak tylko się dało. Tym razem nieświadomie postanowiłem zignorować Kris'a i bez żadnych pożegnań iść sobie. Mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Jeżeli Blue stało się coś poważnego? Kurwa, mogłem jeszcze trochę poczekać i nie zostawiać go samego, albo chociaż pomyśleć i wysłać go do Lust'a.

Przed domem stała już zaparkowana karetka, a funkcjonariusze byli w środku. Kiedy tylko wbiegłem przez otwarte na oścież drzwi, Blueprint podbiegł i przytulił się do moich nóg. Postanowiłem wziąć go na ręce i objąć, przy okazji głaskając po czaszce, żeby się uspokoił. Nadal płakał i był bardzo wystraszony. W sumie mu się nie dziwię.

-Dzień dobry.- z dzieckiem na rękach udałem się do kuchni. Nie chcę żeby to widział, ale muszę porozmawiać z funkcjonariuszami. A młody już tak szybko się ode mnie nie odklei.
-Dzień dobry. Kim pan jest?
-Chłopakiem Blueberry'ego. I ojcem dzieci.- zerknąłem na Blue, który w tym momencie był przenoszony na nosze. Chociaż starałem się nie okazywać strachu przy dziecku, nie byłem w stanie zachować kamiennej twarzy.
-Dziecko powiedziało, że nie było żadnego momentu, w którym chociaż na chwilę odzyskałby przytomność. Nie jesteśmy też w stanie wykryć przyczyny zasłabnięcia. W tej sprawie nie mogę nic panu powiedzieć. Za chwilę przewieziemy go do naszego miejskiego szpitala, lekarz który go przyjmie udzieli bardziej szczegółowych instrukcji.
-Em... tak. Dołączę do niego, kiedy załatwię opiekę dla dzieci.- no właśnie. Kurwa, przecież ja mam jeszcze jedno dziecko, które niedawno płakało.

Kiedy wynieśli Blue z domu i odjechali karetką posadziłem Blueprint'a na kanapie a następnie sam na niej usiadłem. Położyłem twarz w dłoniach i głośno westchnąłem. Jednak nawet nie dane było mi pozastanawiać się nad tym wszystkim, bo Sprinkle zaczął znowu płakać. Z tego co wiem jednej kobiecie z karetki udało się go na chwilę uspokoić, ale chyba w końcu nie dostał tej butelki. Poszedłem do kuchni, żeby podgrzać mleko.

-Lust, kurwa odbieraj.- powiedziałem, przy okazji opierając się miednicą o blat. Muszę jeszcze posprzątać tę podłogę, póki nie zaschło.
~Cześć, co tam?
-Przyjdziesz do mnie czy mam ci podwieźć dzieci do twojego domu?
~Yhm... rozumiem, że w kwestii tego, czy mi się chce nie mam nic do gadania.
-Tak.
~Planujecie czas sam na sam z Blue?- zapytał tym typowym dla siebie tonem głosu, który w tym momencie niesamowicie mnie zdenerwował.
-Blue pojechał do szpitala. Potrzebuję opiekunki, bo chcę za nim pojechać.- powiedziałem najspokojniej jak potrafiłem.
~Będę za pół godziny.
-Dzięki.

Wyciągnąłem butelkę i przeszedłem z nią do salonu. Wyciągnąłem Sprinkle z łóżeczka i mimo tego, że ręce strasznie mi się trzęsły starałem zachowywać się najnormalniej jak mogłem. Przez całe swoje życie widziałem potwory w o wiele gorszym stanie, a nawet zwłoki, ale zobaczenie swojego ukochanego bezwładnie leżącego na podłodze, w kałuży krwi jest czymś z czym nawet ja nie mogę sobie poradzić. A co dopiero Blueprint, który w dodatku musiał to wszystko opisać przez telefon.

-Słońce, za jakiś czas przyjedzie tutaj Lust.- powiedziałem do dzieciaka, który aktualnie siedział koło mnie i opierał się o moje ramię- Może weźmie też Desire i będziecie mogli się pobawić.
-Ja nie chcem się bawić. Chcę iść do tatusia.- i znowu się popłakał. Ja... nie jestem w tym dobry.
-Szpital nie jest dobrym miejscem dla dzieci. Kiedy tatuś już się obudzi, pierwszym co zrobi będzie zadzwonienie do ciebie. Powie ci, że wszystko jest w porządku i podziękuje ci za to, że byłeś taki odważny i pomogłeś panom z karetki.
-Tatusiowi nic nie będzie?
-Zranił się trochę w głowę. Ciebie też boli, kiedy upadniesz i zbijesz sobie kolano. Lekarz w szpitalu zrobi tak, żeby go nie bolało i wtedy wróci do domu.
-I jak wróci do domku to Printy będzie mógł chodzić Sprinkle po butelki, żeby tatuś się już nie wywrócił!
-Ej, wypadki chodzą po potworach.
-Ale tatuś chyba nie umie chodzić po butelki.- Printy zaczął kręcić głową- A Printy nie chce ryzykować!

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz