~Dust~
Drugi dzień z rzędu obudziłem się w innym miejscu, niż moje łóżko. Dopiero po chwili zorientowałem się, że leżę na czyiś kolanach. Co się wczoraj wydarzyło? I dlaczego tego nie pamiętam?
-Yhm... wszystko mnie boli.- wymamrotałem pod nosem.
-Obudziłeś się już?- podniosłem wzrok ku górze i zobaczyłem Blue.
-Która godzina?- chciałem się podnieść, ale w jednej chwili tak strasznie zabolała mnie czaszka, że położyłem się z powrotem na jego kolana. Walić to, nie idę do pracy.
-Siódma.- czyli do pracy dopiero za godzinę... albo jestem spóźniony. Który dzisiaj dzień tygodnia?- Jak się czujesz?- pogłaskał mnie po głowie. W sensie, przez kaptur. Spałem dzisiaj w opakowaniu, przydałoby się skoczyć pod prysznic.
-Czuje, że umieram. Chyba wczoraj trochę przesadziłem.
-Definitywnie przesadziłeś.- zaśmiał się.
-To ostatni raz. Na serio.- przez chwilę siedzieliśmy w kompletnej ciszy, która była naprawdę przyjemna, zwłaszcza dla mojej aktualnie pękającej czaszki. Mógłbym tego nie przerywać, ale jedna rzecz mnie nurtuje- Jak długo tutaj siedzisz?
-Całą noc. Prosiłeś mnie, żebym cię nie zostawiał.
-Teraz mi trochę głupio.- moja twarz zrobiła się lekko fioletowa.
-Nie musisz. To żaden problem. Tak czy siak czuwałbym przy tobie.- przymknąłem oczy. Było mi tutaj tak wygodnie, że poszedłbym spać, gdyby nie to, że strasznie chciało mi się pić. Nie wytrzymam- Co robisz?- zauważył, że próbuje wstać. Ale z marnym skutkiem. Po pierwsze głowa. Po drugie leń. A po trzecie grawitacja.
-Idę po wodę. W sensie... próbuję.
-Poczekaj.- wstał z kanapy i poszedł do kuchni. Czy przypadkiem nie nadużywam jego życzliwości?
-Cześć wujku.- Printy usiadł koło mnie. A ten tutaj skąd?
-Cześć młody.- zmieniłem pozycje na siedzącą i przetarłem dłonią oczodół.
- Jesteś choly?
-Tak to jest czasami, kiedy za dużo się wypije.- spojrzał z przerażeniem na soczek w kartoniku, który trzymał w ręce, po czym odstawił go na stolik- Nie takie picie.- zaśmiałem się- Takie które ma procenty.
-A jak dużo moje ma plo..ploclentlów?
-Twoje ich nie ma.
-Bezpieczne.- wziął soczek z powrotem do ręki. Mam tylko nadzieję, że teraz nie będzie pytał Blue ile każdy soczek ma procentów. A jak będzie, to nie powie od kogo się tego nauczył.Jednak stwierdziłem, że wolę nie denerwować Ganz'a i pójdę do tej pracy. Wziąłem prysznic, pod którym siedziałem tak długo, że Blue zaczął się martwić, ubrałem mundur, przytuliłem Printy'ego na dowidzenia (bez tego by mnie nie wypuścił) i wyszedłem. Na szczęście, jak już kiedyś wspominałem, do pracy mam blisko, bo dźwięki tych wszystkich samochodów i krzyczących potworów, były strasznie irytujące.
Postanowiłem zrezygnować z mojego codziennego rytuału jakim są odwiedziny w gabinecie Ganz'a (ponieważ spóźniłem się pół godziny) i od razu iść na stołówkę. Chociaż to chyba też zły pomysł, bo hałas dzisiaj wyjątkowo mnie irytuje. Jakim cudem Red żyje z tym na codzień?
-Łał, stary. Wyglądasz jak gówno.- Undyne zaczepiła mnie od razu jak się przysiadłem.
-Ty to wiesz jak poprawić mi humor.- uśmiechnąłem się sztucznie, po czym położyłem głowę na stolę.
-Daj mu spokój.- przed moją twarzą została postawiona szklanka z wodą, jakby czytając mi w myślach- Pamiętasz cokolwiek ze wczoraj?
-Nie wiem nawet w jaki sposób wróciłem do domu.- Red się zaśmiał, a Undyne dała mu dwie dychy. Serio? Jestem tak tani?
-Killer się tobą zajął.
-Ja na serio chciałabym to zobaczyć.
-Mam zdjęcia.- wyciągnął telefon z kieszeni.-Tutaj darliście na siebie ryje z Killer'em. Tutaj stwierdziliście, że załatwicie to w męski sposób i zrobiliście zawody, kto szybciej wyzeruje. O a tutaj to akurat Fresh płacze, że flacha spadła na ziemię.
-Czy to jest Cross?!- Undyne zabrała mu telefon- Naprawdę żałuję, że mnie tam nie było.
-A ja nie.- wtrąciłem się- No jak inaczej mielibyśmy obrabiać ci dupę?- pociągnęła za oparcie mojego krzesła, żebym poleciał do tyłu, ale ja złapałem ją za rękę i wylądowaliśmy razem na podłodze. W końcu puściły jej nerwy i zaczęliśmy się szarpać.
-Ehm!- szef stanął we framudze drzwi i odchrząknął- Nie wiem czy mam być zły za to, że cię nie było, czy za to że przyszedłeś.- no faktycznie nie najlepiej to wygląda. Aktualnie ryba siedzi na mnie w rozkroku, ja leżę na podłodze i trzymam jej ręce, żeby mi nie przywaliła, Red to wszystko nagrywa, Susie nie wie już komu kibicować, a Ralsei panikuje.
-To Sushi się na mnie rzuciła.- Ganz strzelił sobie ręką w czoło.
-Undyne, proszę zejdź z niego. A ciebie Dust zapraszam do mojego biura.- zabrzmiało groźnie- Przerwa na kawę się już skończyła, weźcie przykład z Cross'a i bierzcie się do roboty.
CZYTASZ
"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)
FanfictionUWAGA! Jest to Spin-off z książki "Wataha". Jeżeli chcesz poznać tę historię radzę przedtem zapoznać się z główną historią. Sansy = Sensy, ok? Autorką jakże zacnej okładki jest SzafirowySmok uwu Pierwszy rozdział - 24.10.2018r. Ostatni rozdział - 20...