-9- Przyjaciele?

626 75 29
                                    

~Ganz~

Eh... Ja już nie wiem co robić. Dzisiaj Dust dostał pierwszy raz od czasu wypadku broń do ręki. Niby strzelił, ale zrobił to z jakieś pół metra od celu i do tego od razu po oddanym strzale upuścił broń i uciekł się schować za mnie.

-Wszystko dobrze?- naciągnąłem mu kaptur na głowę. Tak jakoś wygląda bardziej znajomo, wynagradza to jego dziwne zachowanie.
- T-tak, tylko nie spodziewałem się, że to będzie takie głośne.
-Musisz do tego przywyknąć.- podszedłem do broni i wziąłem ją do ręki- W końcu to twoja praca.- wyciągnąłem ją w jego stronę.
-Nie wiem dlaczego, ale czuję, że jednak nie jestem do tego stworzony.- wlepił wzrok w podłogę.
-Więc skończmy pracę na dzisiaj.- westchnąłem i odłożyłem broń na jej miejsce.
- Jesteś na mnie zły? -nadal nie miał odwagi spojrzeć mi w oczodoły.
-Przecież to nie twoja wina. Po prostu nie jesteś w formie.- położyłem mu rękę na ramieniu- Może coś zjemy?
-Będziesz gotował?- zapytał z uśmieszkiem na twarzy, widać humor mu wraca.
-Możemy poprosić Sansy'ego.

W sumie dawno go nie widziałem. Wczoraj nawet nie raczył zjawić się w pracy. Nie odbiera moich telefonów, a na SMS'y odpowiada najczęściej "ok". To się już powoli robi irytujące. Martwię się o niego! Czy to naprawdę takie złe?! A jeżeli dzieje się coś poważnego i nie chce mi powiedzieć? Co jak co, ale ja powinienem wiedzieć.

-Sansy!- krzyknąłem, kiedy go zobaczyłem. Na szczęście dzisiaj jest.
-Cześć.- pocałował mnie w kość policzkową.
- Jak się czujesz?
-Możemy już sobie darować te pytania? Dobrze wiesz, że jest okej.
- Dobrze. W takim razie gdzie twój mundur?- zacisnął mocniej palce na szklance z sokiem pomarańczowym.
-W praniu.- odpowiedział spokojnie.
-Od trzech tygodni?
-Jakoś nie śpieszy mi się z odpalaniem pralki.- uśmiechnął się niewinnie.
-Sansy.- starałem się żeby mój ton głosu brzmiał stanowczo- Jeżeli nie powiesz mi co się dzieje osobiście pojadę do szpitala i się o to spytam.
-Ile razy mam ci powtarzać, że nic złego się nie dzieje?
-Nie chcę już tego słuchać!- złapałem go za ramiona i zmusiłem, żeby skierował twarz na mnie- Spójrz mi w oczy i powiedz jeszcze raz, że nic ci nie jest.
- Ja...Ja...
-Chłopaki!- do kuchni wpadł Red, który ciągnął za sobą Dust'a.- Chcę coś sprawdzić.- kompletnie ignorując mnie i Sansy'ego zaczął grzebać w szafkach, aż w końcu wyciągnął z jednej z nich jakąś butelkę.
-A skąd ty to masz?!- jako jego szef muszę jakoś zareagować. Jesteśmy w pracy do diaska!
-Oj, cichaj. Masz.- podał Dust'owi butelkę.
- Co to jest?- Red wskazał na etykietkę- "Piorun. Grzmoci błyskawicznie"- Dust przeczytał co jest na niej napisane- Wiesz co, może to schowajmy.
-Ha! Czyli jednak abstynencja jest wrodzona!- ja z nim nie wytrzymam.

Nagle usłyszałem dzwonek w służbowym telefonie. Jeżeli dzwonią na niego, stało się coś poważnego.

-Halo?- powiedziałem do słuchawki.
~Słuchaj Ganz. Przepraszam, że tak nieoficjalnie, ale sprawę, którą ci za chwilę powierzę musisz załatwić po kryjomu.
-Czyli nie muszę spisywać raportu?- zapytałem z nadzieją w głosie. Najbardziej nienawidzę papierkowej roboty.
~Nie możesz.- zapowiada się naprawdę ciekawie.

~Dust~

-A muszę iść z wami? Ja zostanę z Sansy'm i... upieczemy ciastka!- Ganz zaśmiał się pod nosem i znowu naciągnął mi kaptur na głowę. To jakiś dziwny fetysz?
-Boisz się?
-N-nie... chyba. Po prostu nie jestem w formie, nie wiem nawet jak się strzela. Znaczy się wiem, ale... ciężko to wytłumaczyć.
-Dlatego trzymaj się z tyłu i nie wychylaj się za mocno. Poza tym Undyne zapewniła, że będzie cię bronić.
-Będę tylko ciężarem. Po co zabierasz mnie na tą misję?
- Mam swoje powody. Poza tym, nie sądzisz, że na takie pytania już za późno? Siedzimy w samochodzie i zaraz będziemy u celu.
- Nadzieja umiera ostatnia.- oparłem się lekko o szybę w aucie i obserwowałem wyścig kropel wody spływających po niej. To odprężające, jednak nadal się boję. Panicznie się boję.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz