-5- Trening

620 66 38
                                    

~Dust~

Miałem strasznie dziwny sen. I nie były to tym razem żadne truchła, ani nic. Śnił mi się tata. Był smutny, ale  kiedy go zawołałem to się zmieniło. Zaczął mnie przytulać i tak dalej i pytać się gdzie byłem. Później pojawiła się koło niego Chara, zawiesiła mu sznur na szyję i... pociągnęła. Nie wiem co to miało znaczyć, ale było niepokojące. Może to przez tę wizytę u psychologa? Z resztą ona nie poszła najlepiej. Pod koniec rozmowy mnie poniosło i rozwaliłem jej biurko, do końca mojego pobytu w gabinecie Ganz musiał mnie trzymać, żebym jej nic nie zrobił. Po prostu mnie wkurzyła! Nie życzę sobie, żeby ktoś wchodził z buciorami w moje życie osobiste! I przypilnuję tego, żeby nikt tego nie zrobił. No może z wyjątkiem Ganz'a, bo jego nie jestem w stanie powstrzymać.

Przeciągnąłem się i wstałem z fotela. Ganz'a nie ma tu ze mną? To dziwne. Zazwyczaj to on mnie budzi, albo potwory, które przychodzą do jego biura. Mimo wszystko to miła odmiana. Poskładałem koc, włożyłem go do szafki, a następnie przebrałem koszulkę, oraz spodnie i ubrałem bluzę. Hm... zgubiłem swoje buty... Dobra! Mogę chodzić w skarpetkach, mi to nie przeszkadza.

Chciałem już wyjść z pomieszczenia, ale moją uwagę przykuła karteczka, oraz talerz pełen kanapek. Wziąłem list do ręki i zacząłem czytać na głos.

-Porwałem twoje buty, jeżeli chcesz je odzyskać, musisz udać się przed tylne wyjście z komisariatu. Masz czas do dziesiątej, jeżeli nie zjawisz się na czas, oddam je Doggo do pogryzienia. Buziaczki Ganz. P.S Masz bardzo twardy sen, udało mi się dezaktywować bransoletkę, a ty nawet nie zauważyłeś.- heh...psychol.

Wziąłem kanapkę w rękę i zacząłem iść w stronę wyjścia. Niby mam jeszcze te pół godziny, ale nic innego nie mam do roboty. Kiedy już znalazłem się przed tylnym wyjściem zobaczyłem Ganz'a który trzymał w rękach moje obuwie, oraz Sansy'ego ze skwaszoną miną. A co on tu niby robi?

-Cieszę się, że przyszedłeś.
-Oddawaj mi moje buty. Stopy mi marzną.- rzucił nimi we mnie, ale ja bez problemu je złapałem i założyłem. Od razu lepiej!- Co będziemy dzisiaj robić?
-Dzisiaj będziemy się bić.- teraz to mnie zaskoczył. Naprawdę nie wiem nawet co powiedzieć.
-Głupota.- Sansy warknął pod nosem i przeszedł przez drzwi.
-A myślałem, że to Undyne jest nieznośna kiedy jest przed okresem.- wydać było, że Ganz powstrzymał się od śmiechu. Pewnie dlatego, żeby nie urazić dumy jaśnie księżniczki.
-Dobra, idziemy.- złapał mnie za rękę i wyciągnął na dwór.

Znaleźliśmy się na takim jakby boisku treningowym. Było tam dużo kukiełek i ogólnie różnych przyrządów do prania tyłka, była nawet strzelnica. Łał, prestiż. Jednak największą moją uwagę przykuły różne rodzaje broni na drewnianym stoliku, koło nas. Kolejny raz miałem mętlik w głowie.

-Słuchaj Dust, zasady są takie. Spróbuj zrobić mi krzywdę.
- Co?!- obydwoje krzyknęliśmy z Sansy'm.
-O ile dasz radę oczywiście.- dokończył- Do dyspozycji masz wszystko co leży tutaj na stole.- stałem z szeroko otwartymi ustami.
-Ale ty sobie zdajesz sprawę z tego, że na tym stoliku leżą rzeczy, które mogą cię zabić, a przed tobą stoi psychopata?!- Sansy, krzyknął.
-No właśnie, staraj się tego nie zrobić, dobrze Dust?- on jest głupi, czy z policji? Zaraz... Nie ważne.
-Ufasz mi na tyle, żeby dać mi broń do ręki?- nadal byłem w szoku.
-Nasza współpraca polega na tym, że musimy sobie nawzajem ufać. Byłbym głupi gdybym zabraniał ci wszystkiego.
- Ale z ciebie pojeb.- na serio, to było jedyne co mi chodziło teraz po głowie.
-Zaczynamy!

Ustawiliśmy się naprzeciwko siebie, oddaleni o parę metrów. Nadal nie za bardzo wiedziałem co mam zrobić. Powiedział, że mam mu zrobić krzywdę, ale nie zabijać. Może po prostu spróbuję go wywrócić na ziemię? Stresuje mnie dodatkowo to, że Sansy to wszystko obserwuje. Ganz zawołał go tu specjalnie? Chciał, żeby powiadomił resztę w razie gdy zrobię jakiś niewłaściwy ruch? Nie chcę się nad tym dłużej zastanawiać. Po prostu będę działał, tak jak zawsze.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz