-15- Niania Dust

595 60 44
                                    

~Blueberry~

Ubrałem Blueprint'owi buciki i wyszliśmy na dwór. Nie mam po co zamykać drzwi na klucz. W moim domu nie ma nic wartościowego, a jeżeli ktoś naprawdę chciałby wejść, to by wszedł tak czy siak. Przez całą drogę wszyscy witali mnie z uśmiechami na ustach. Jestem tu niecały rok, a już dążyłem zaprzyjaźnić się z tyloma potworami! Moi przyjaciele nie mieli racji, oni są bardzo mili. A Blueprint, bardzo dobrze się z nimi dogaduje. A pro po, mały właśnie zaczepia Panią z targu. Chciał sam kupić sobie śniadanko, więc mu pozwoliłem.

-Za to kochanie nie musisz płacić.- Pani podała mu bułkę.
-Ale ja mam dfa pieniążki.
-Tyle co ty mi się tu napomagałeś! Śniadanko to nawet za mało, jak na moją wdzięczność.
-Śniadanko staczy. A ja pomogę jutro też.- ugryzł kawałek.
-Smacznego.- Pani się uśmiechnęła.
-Dzikuje!- Printy podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Cześć Blueprint! Pograsz z nami w kapsle?- Miyu do nas podbiegła.
-Ne moglem.- potrząsnął głową na boki.- Idziemy do miasta.
-A, no to później!- mała potworzyca pobiegła- Dzień dobry Panie Berry!- powiedziała na odchodne.
-Dobry.

Podoba mi się to miasto! Atmosfera jest taka cudowna. Nikt nie walczy o terytorium, ani o jedzenie. Coraz bardziej przekonuję się do tego, że jednak wybrałem dobrze. Chociaż... gdyby nie śmierć Honey'a pewnie bym się na to nie zdecydował. Eh... myśl pozytywnie Berry. Twój brat teraz obserwuje cię z nieba i cieszy się twoim szczęściem.

-Tato pacz!- Printy pociągnął mnie za rękę- Pan Dust tam idzie!- no i pobiegł.
-Printy!
-Łooo.- Dust lekko się zdziwił, kiedy wpadł prosto na jego nogi i się do nich przytulił- Cześć dzieciaku. Cześć Blue.
-A ty nie w pracy?- zapytałem na dzień dobry.
-Mógłbym spytać o to samo. Ale tak, dzisiaj mam wolne i w sumie przez cały tydzień mam. Nie wiem co Ganz'owi znowu odwala.
-Pan Sansy dzisiaj też został w domu. Dlatego też mam wolne.
-To dobrze!- Printy krzyknął- Pójdzie pan z nami do piesków?- zrobił minę smutnego szczeniaczka i spojrzał mu się prosto w oczodoły.
-Skoro i tak nie mam co robić...
-Jej!
-A ty co się tak cieszysz, co?- Dust zrobił podejrzliwą minę.
-Ja robię wam ramans!
-Printy!- krzyknąłem i wziąłem synka na ręce.
-No co? Trzeba mieć ramans.- Dust zaczął się śmiać, a na moją twarz wkradły się rumieńce. Dzieci czasami potrafią tak zawstydzić.
-To o co chodzi z tymi pieskami?- zmienił temat, to dobrze.
-Zawsze kiedy mam czas wolny pomagam Pani Williams wyprowadzać psy. Printy dzisiaj chciał iść ze mną.
-Dlaczego jej pomagasz?- trochę zdziwiło mnie to pytanie.
-Ponieważ sama sobie nie radzi. Ma ich bardzo dużo.
-Chodziło mi bardziej o to, czy masz jakiś wyraźny powód.- potrząsnąłem przecząco głową- Ja cię naprawdę czasami nie rozumiem. Dobra, może lepiej już się zbierajmy. Prowadźcie.

Ostatnio bywam trochę przemęczony. Opieka nad dzieckiem, oraz zarabianie na nie jest dość męczące. W dodatku na każdym kroku muszę pomagać Dream'owi w sprawie z Nightmare. Strasznie się kłócą! Są braćmi, do tego z jednego miotu. Powinni się jakoś dogadywać. Mimo tego za każdym razem, kiedy się spotkają, dochodzi do jakieś walki. I jestem pewny, że oni sami nie wiedzą nawet o co! Ich spór trwa już tak długo. Nie rozumiem tego. Dlaczego nie mogą się zwyczajnie dogadać? Za dużo o tym myślę. Na szczęście teraz będę mieć chwilę relaksu na spacerze z psami.

***

Zajęcie się nimi wszystkimi zajęło nam dość sporo czasu, ale w końcu się udało. Ja i Dust wyprowadzaliśmy te większe rasy, a Printy te mniejsze. Na szczęście obyło się bez większych komplikacji. Chociaż jeden Owczarek Niemiecki pobiegł za samochodem i pociągnął Dust'a wprost do kubła na śmieci. Trochę ponarzekał, ale później mu przeszło. Teraz czeka nas pora obiadowa, więc chyba czas rozejść się w swoją stronę. A szkoda, miło było.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz