-23- Czas na prawdę

433 52 58
                                    

~Dust~

-Dust.
-Nie chcę...- wymamrotałem pod nosem.
-Ja ci dam „nie chcę"!- Blue zaczął mnie szturchać swoim palcem- Nastawiłem ci ten budzik już piąty raz. Już dawno powinieneś być na nogach.
-Kto wymyślił wstawanie o ósmej rano?
-Na ósmą to ty powinieneś być w pracy. Ale aktualnie jest wpół do dziesiątej.
-A, to mam jeszcze czas.- przekręciłem się na drugi bok.
-Co ja się z tobą mam?-westchnął- Chciałem po dobroci.
-Co ty chcesz- i wylądowałem na podłodze- Dzięki.
-Nie ma za co.- położył się na łóżku i popatrzył na mnie z góry, z uśmiechem na twarzy- Zrobiłem nam śniadanie.

Po śniadaniu, Blue stwierdził, że chce odprowadzić mnie do pracy. Powiedział, że Sansy siedzi w domu jeszcze do końca tygodnia i w sumie nie ma co robić. Ja za to stwierdziłem, że to nawet dobry pomysł. Przez chwilę szliśmy w kompletnej ciszy, co było strasznie dziwne. Cisza w centrum miasta to coś niesamowicie niespotykanego. W sumie jakby się teraz nad tym zastanowić, to nie widziałem jeszcze dzisiaj żadnego samochodu. Potworów na chodnikach również nie ma.

-Blue, nie czujesz się jakoś dziwnie?
-Nie. Dlaczego?
-Tak jakby, jesteśmy tutaj sami.- dokładnie w tym samym momencie, w którym to powiedziałem, zza zakrętu wyszedł Killer. Nie wiem dlaczego, ale odruchowo ścisnąłem mocniej dłoń Blue.
-Cześć Killer!- Jagódka pomachał do niego drugą ręką.
-O, cześć. Nie zauważyłem was.- serio? Jest nas tutaj tylko trójka- Gdzie idziecie?
-Em... No do pracy- trochę mnie zaszokował- Nie jesteś już zły?
-Oczywiście, że nie. Było, minęło. Jak chcecie mogę się z wami przejść. No chyba, że jednak wolicie sam na sam.- on coś kombinuje...
-Chodź z nami! Będzie fajnie.- Blue wyprzedził mnie z odpowiedzią.

Przez resztę drogi Blue i Killer rozmawiali ze sobą na przeróżne tematy, normalnie jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. To tak strasznie zbiło mnie z tropu, że nawet się nie odzywałem. Kompletnie nie rozumiem tego co tu się dzieje. Mam nadzieje, że chociaż potwory na komendzie nie są dzisiaj jakieś pojebane.

Blue odmachał mi na dowidzenia i już miałem zamiar otworzyć drzwi, ale wolałem ostatni raz odwrócić się i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. I jestem strasznie dumny z tego, że postanowiłem to zrobić, ponieważ Killer rzucił się na Berry'ego i próbował wbić mu sztylet w czaszkę. Blueberry złapał go za nadgarstek, żeby jakoś się obronić, ale zaczynał tracić siły, a ostrze zbliżało się do niego coraz bardziej. Nie miałem pojęcia co zrobić. Ale jedno było pewne. Stojąc i patrząc na to, nic nie osiągnę. Zacząłem biec w ich stronę, przy okazji wyciągając pistolet. W momencie, w którym usłyszałem krzyk Blue, pociągnąłem za spust i wystrzeliłem sam nie wiem gdzie.

-Kurwa mać.- powiedziałem, kiedy doszło do mnie co w tym momencie zrobiłem. Trafiłem w czaszkę Killer'a. Jego ciało upadło prosto na Blue, żeby po chwili zmienić się w proch. Ja nie... ja nie mogłem. Nie znowu. Błagam...
-C-co ty...- Berry usiadł na ziemi. Jego ubrania oraz twarz były całe pokryte prochem i szpikiem kostnym.
-Blue.- podszedłem do niego.
-ZABIŁEŚ GO!!- krzyknął i odkopnął mnie od siebie.
-J-ja nie chciałem!
-Nie chciałeś?! On jest martwy! Zabiłeś go!
-Blue!
-Zamknij się morderco!- odwrócił się do mnie plecami i zaczął iść przed siebie- Nie chcę cię widzieć! Zostaw mnie w spokoju!
-Nie! Blue, proszę. Nie odchodź!- zacząłem za nim biec. Kiedy to zauważył, też przyśpieszył kroku.
-Nienawidzę cię!

Ktoś złapał mnie za nogę, przez co upadłem na podłogę. Nie Blue. Proszę. Nie zostawiaj mnie. Próbowałem się podnieść, ale ten „ktoś" albo „ktosiowie" złapali też za moje nadgarstki.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz