-16- Niebezpieczna dzielnica

556 65 45
                                    

~Dust~

Ostatnio mam jakieś dziwne zamiłowanie do Włoskiego jedzenia. Czy to jest normalne? Przecież jako szkielet w ogóle nie powinienem mieć języka. I kubków smakowych. Jak to właściwie działa? W sumie nigdy nie zastanawiałem się dłużej nad tym.

-Dust, czy ty mnie słuchasz?!
-Em... zjadłbym coś.- Ganz strzelił sobie ręką w czoło- No weź nie dramatyzuj. Przecież ja nigdy nie słucham.- złapał mnie za rękę i wciągnął siłą na stołówkę. Tam czekała na nas trójka świeżaków. Jeden z nich był człowiekiem, ble. Nie żebym był jakimś rasistą czy coś. Po prostu(z wiadomych przyczyn) nie pałam do nich jakąś wielką sympatią.
-Dust, przedstawiam ci Kris'a- wskazał ręką na tego człowieka, który siedział znudzony przy stole i podpierał twarz ręką. Nawet na nas nie patrzył, nieźle się zapowiada- Susie- wysoka potworzyca w przeciwieństwie do swojego poprzednika bacznie obserwowała nawet najmniejsze zakamarki pomieszczenia w którym się znajdowała. Mimo tego, że jej grzywka całkowicie zasłaniała jej oczy i nie miałem bladego pojęcia jakim cudem to robi- No i jest jeszcze Ralsei.- mały koziołek uśmiechnął się do mnie serdecznie. W sumie nie wiem czy „uśmiechnął" czy „uśmiechnęła". Na serio, nie mam bladego pojęcia jakiej on jest płci.- Ja was teraz na chwilę zostawię z Dust'em. Powiedziałem mu już co i jak, więc myślę, że nie będzie problemu.- uśmiechnął się wrednie- No to do zobaczenia.- jak ja go nienawidzę!
-Co będziemy teraz robić Panie Dust?- zapytał (?) koziołek. Kurde, miałem nadzieję, że wy wiecie.
-Po pierwsze. Jesteś dziewczyną czy chłopakiem?- nie wytrzymam, jeżeli się tego nie dowiem.
-Dla mnie to bez różnicy. Niech Pan mówi tak jak Panu wygodnie.- to mi nie pomogło.
-A i nie zwracajcie się do mnie na Pan. Nie jesteście ode mnie wiele młodsi.- przytaknęli- Dobra. Zwiedziliście już z Ganz'em komendę?- znowu przytaknęli- No to idziemy na dwór.- usłyszałem śmiech za swoimi plecami. Charakterystyczny dla tylko jednej osoby- Zamknij mordę Rybo!- Susie się zaśmiała.
-Gadasz do nich jak do psów.- Undyne usiadła na stole- Słuchajcie mnie nerdy, wiem, że to wasza pierwsza praca, więc nie wiecie co was czeka. Ale jesteście zastępstwem za naszych kolegów z pracy, którzy zginęli jakiś czas temu. Was też może czekać podobny los, dlatego na początku musimy was wyszkolić. Dzisiaj macie jednio dniową taryfę ulgową, ale od jutra zaczyna się ciężka praca. Po pierwsze- dlaczego chcieliście tutaj pracować?
-Ja chcę, żeby na świecie było bezpiecznie i żeby nikt nie chciał już stosować przemocy!- ale naiwna, mała koza.
-Ja chcę prać tyłki złym gościom!- Susie uderzyła pięścią o otwartą dłoń. Wszyscy spojrzeliśmy się na Kris'a, który cały czas milczał i chyba nie miał zamiaru odpowiadać na pytanie.
-On już taki jest. Odzywa się w ostateczności.- Ralsei zaśmiał się nerwowo. Tak, chyba będę do niego mówił w formie męskiej, pomimo tych różowych akcentów na jego futerku.
-Idę z wami na spacerek.- Undyne wstała na równe nogi.
-Bo?
-Bo ich zgubisz, albo podpalisz czy coś.
-W sumie racja...

***

Nasza „wycieczka" głównie skupiała się nad zapoznaniem tamtej trójki z miastem. Poboczną atrakcją były moje kłótnie z Undyne. Jak ja nienawidzę tej ryby! Ona mnie w sumie też, dlatego wykorzystuje każdą okazję, żeby mi dopiec.

-Za chwilę skończysz jako sushi.
-A ty jako mączka kostna.- odwróciła lekko głowę, żeby sprawdzić, czy nasi nowi współpracownicy idą za nami. Skorzystałem z okazji i podłożyłem jej nogę. Niestety nie wywaliła się, tylko lekko potknęła.
-Gdzie teraz jesteśmy?- Ralsei nam przerwał.
-To dzielnica Złotych Kwiatów.- naprawdę nie chciałem tu iść, Sushi mnie zmusiła- Czyli najniebezpieczniejsze miejsce w całym mieście. Tutaj zobaczenie dzieciaka z rewolwerem to nic dziwnego. Co nie, Dust?
-Milcz.- zaśmiała się lekko- Napatrzyliście się? Chodźmy stąd już.- nagle coś małego wpadło mi pod nogi- Cześć Printy.
-Cześć!- wziąłem go na ręce.
-Tata jest w pracy?- przytaknął- A ty zostałeś z Dream'em?- przytaknął- Nie wie, że sam wyszedłeś z domu?- znowu przytaknął- I co masz na swoją obronę?
-Miyu chciała grać w kapsle! Łoooo!- Printy wbił wzrok w koziołka. Postanowiłem postawić go na ziemi.
-Cześć mały.- Ralsei uklęknął koło niego, a dzieciak od razu się w niego wtulił.
-Ale jesteś tulaśny!
-Dobra, koniec tego dobrego. Mały, musisz wracać do domu, a my z powrotem do swoich obowiązków.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz