-34- Jestem słaby

292 35 43
                                    

~Dust~

Życie stało się ciężkie od kiedy Blue musiał zostać w szpitalu. Sci powiedział, że jego stan bardzo się pogorszył i dzieje się z nim coś poważniejszego niż mu się wydawało. Berry i Lust poszli z dziećmi na spacer, podczas którego Blue gorzej się poczuł, więc musieli przysiąść na ławce. O tyle dobrze, ze zemdlał właśnie siedząc na niej i tym razem niczego sobie nie złamał. Jednak kolejny raz stało się to na oczach Blueprint'a. Eh... Printy jest naprawdę mądrym dzieckiem, ale nie jestem pewny, że będzie w stanie zrozumieć co tak właściwie się dzieje. Narazie chodzi ciągle przygnębiony i pyta o swojego tatę. Nie wiem jak mógłbym poprawić mu humor. To wszystko jest takie trudne.

Dzisiaj postanowiłem zabrać go na plac zabaw. Za jakiś czas zrobi się na tyle gorąco, że będziemy mieć to lekko utrudnione (biorąc również pod uwagę to, że chodzę do pracy), więc to idealny czas. Wziąłem ze sobą jeszcze Lust'a i jego dzieci, więc Printy będzie mógł pohasać sobie z Desire. Przynajmniej taki był plan, bo aktualnie młody siedzi na huśtawce i patrzy się na swoje buty.

-Eh...- westchnąłem i oparłem głowę o rączkę od wózka- Nie mam pojęcia co robić.
-Wiem, że to wszystko jest ciężkie.- Lust położył mi rękę na ramieniu- Ale udźwigniesz to.
-Nie dam rady Lust. To ja powinienem być oparciem dla ich wszystkich... a sam mam czarne myśli.
-Wszystko się jakoś ułoży. Musicie tylko na to poczekać.
-Każdy mi to powtarza.
-Czyli coś musi w tym być... Uwierz w siłę niesamowitego Blueberry'ego! Mweh heh heh!- lekko uśmiechnąłem się na dźwięk tej nieudanej parodii- Jak sobie radzisz z pracą i opieką nad nimi? Wiesz, że zrobię dla was wszystko, ale ja też pracuję, a ciężko jest to robić i w międzyczasie zajmować się czwórką dzieci.
-Zdaję sobie z tego sprawę. I tak bardzo nadużyłem twoją życzliwość. Zastanawiałem się nad opiekunką. Tylko nie wiem jak Printy to przyjmie. Chociaż jeżeli Blue się pogorszy, to będzie jedyne wyjście. Nawet jak wyjdzie ze szpitala, przyda mu się pomoc.
-Z opiekunką pewnie nie będzie problemu, jeśli chodzi o zatrudnienie.
-Zapytam Ganz'a w tej kwestii. Tylko będę musiał znaleźć taką, której będą odpowiadać moje nieregularne godziny pracy. Ostatnio na przykład cały czas siedzę po nockach, bo muszę monitorować każdy klub ze- przerwałem sobie w ostatnim momencie.
-Striptizem?- dokończył za mnie- Nie musisz uważać przy mnie na takie słowa.
-Nie chciałem ci przypominać tej, no wiesz, gorszej części twojego życia.
-Tak się składa, że nie byłoby dnia, w którym bym o tym nie myślał, więc raczej nie zaszkodzi.- przez chwile zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza- O co chodzi z tym klubem?- postanowił kontynuować temat.
-Jakiś człowiek mocno związany z tym środowiskiem przeszedł do naszego miasta. Jest oskarżony o handel ludźmi i potworami. Oddział z sąsiedniego miasta poznał jego imię i nazwisko, ale żaden Jonathan Barrett nie pojawił się w aktach Monstertown, a skoro Cross tak mówi, to faktycznie go nie ma. Zostało mi jedynie czatowanie przy klubach i czekanie na próbę kontaktu. To marny plan, ale jedyny, który mam.- spojrzałem w bok i spotkałem się z zaniepokojonym wzrokiem Lust'a- Chyba jednak coś cię ruszyło.
-N-nie...- głos mu się lekko załamał- Po prostu powiedziałeś imię i nazwisko... mojego byłego właściciela.- zauważyłem, że w kącikach jego oczodołów zaczęły gromadzić się łzy.
-Kurde Lust, przepraszam!- złapał mnie za nadgarstek, kiedy wyciągnąłem rękę w jego stronę.
-Nic nie szkodzi. Nie wiedziałeś.
-Mogłem nie mówić.- walnąłem się ręką w czoło- To już nie twoja sprawa.
-To nadal moja sprawa... Może mógłbym ci jakoś pomóc.
-Nie. Nie ma mowy.- może to ułatwiłoby mi moją pracę, ale lubię Lust'a na tyle mocno, że niedałbym rady mu tego zrobić. To dla niego pewien rodzaj traumy, a ja nie chcę mu przypominać tych wszystkich okropnych rzeczy- Dam sobie radę bez pomocy. Nie wątp w moją kompetencję.
-Maaamooo!- Desire krzyknął z drugiego końca placu zabaw- Printy znowu płacze.
-Zostań. Ja pójdę.- poinformowałem Lust'a i zacząłem iść w kierunku zjeżdżalni.
-Ja mu nic nie zrobiłem. Tylko powiedziałem, że mama powiedziała, że pójdziemy na lody.
-Desire, idź na chwilę do mamy.- kiedy dzieciak się ulotnił, wziąłem Printy'ego na ręce, po czym usiadłem z nim na kolejnej ławce- Co się stało skarbie?
-J-ja nie chcem się bawić!- zaczął płakać jeszcze głośniej- Ja chcem do tatusia. Albo chcem żeby tatuś wrócił do Printy'ego. Tatuś powiedział, że nie pójdzie do szpitala. Przecież wie, że Printy tęskni bafdzo.- zaczął przecierać rączkami oczodoły.
-Oh Printy.- objąłem go jeszcze bardziej, a on wtulił się w moje żebra- Masz prawo być smutny. Ale musisz zrozumieć też swojego tatę. On też nie chce być w szpitalu, ale niestety musi. Tatuś... jest chory, nie czuje się najlepiej. A tam lekarze mu pomogą. Jeżeli będziemy cierpliwi, Blue do nas wróci i wszystko będzie tak jak dawniej. Będzie spędzał z tobą każdą sekundę swojego dnia.
-Czy Printy może zrobić coś, żeby tatuś nie czuł się źle? Będzie dobrze jeśli Printy odda wszystkie swoje zabawki?
-Niestety tacie mogą pomóc jedynie lekarze. Ale wiesz co by mu poprawiło humor?- spojrzał mi prosto w oczodoły- Będzie szczęśliwy, jeżeli my będziemy myśleć pozytywnie i dodawać mu pozytywną energię. A dobre samopoczucie to pierwszy krok do dobrego zdrowia. Jeśli bardzo chcesz, możemy go dzisiaj odwiedzić i powiesz mu jak bardzo go kochasz.
-Bafdzo chcem.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz