-13- Powrót brata

698 72 60
                                    

~Dust~

Za chwilę wybije południe. Myślę, że to już odpowiedni czas, żeby sprawdzić jak radzi sobie „mój przyjaciel" w nowej pracy. Ganz zgodził się zatrudnić go jako opiekunkę, pod warunkiem, że będę go sprawdzał przez jakiś czas. Wiem, że zostawienie potencjalnego przestępcy z trójką małych dzieci jest czymś nieodpowiedzialnym, ale ja już się nimi opiekowałem i to przeżyły, więc teraz też dadzą radę.

Zapukałem do mieszkania Sansy'ego i drzwi otworzyła mi niania. Trzymał któregoś tam z nich na rękach. Tego takiego żółtego. Ja na serio ich nie rozróżniam. Nie znam nawet ich imion, wiem, że wszystkie zaczynają się na S, bo Ganz uznał, że tak będzie śmiesznie. Kątem oka dostrzegłem też pozostałą dwójkę, która bawiła się z Printy'm. Tak, młody też tu jest. Ganz stwierdził, że jeżeli dzieciak Blueberry'ego też z nim będzie, będzie czuł się spokojniejszy.

-Cześć Dust.- Blueberry się do mnie uśmiechnął- Co tutaj robisz?
-Wpadłem sprawdzić jak sobie radzisz i czy nie potrzebujesz pomocy. Wiesz, czwórka dzieci to w sumie sporo.
-Dajemy sobie radę, ale skoro już tu jesteś mógłbyś się nimi zająć na chwilę, a ja zajmę się obiadem.- eh... wkręcił mnie w swoją robotę.
-W sumie czemu nie.- nic nie poradzę na to, że muszę być dla niego miły.
-Świetnie.- przekazał mi dzieciaka- W razie jakiś problemów, wołaj mnie.- no i poszedł do kuchni.

Dobra, jak mus do mus. Posadziłem dzieciaka na kanapie i puściłem jakieś bajki, mając nadzieję, że się tym jakoś zainteresują. Niestety się przeliczyłem. Cała czwórka postanowiła mnie zignorować i zajmować się sama sobą. Chyba coś tam malowali, jednakże skoro trzymają się z daleka od ścian, mogę być spokojny.

-I jak wam się podoba dzień z nowym opiekunem?- postanowiłem wypytać o to dzieci.
-Jest super! Pani Gilda była niefajna. Nie chciała się z nami bawić, a wujek Berry chce.
-I powiedział, że dostaniemy ciasteczka jak zjemy cały obiadek!
-I opowiadał nam historie!- przekrzykiwali się jedni przez drugiego- A Printy uczy nas rysować.
-No właśnie, Printy rysuje tak ładnie. Printy, pokarz motylka.
-Ta dam!- dał mi do ręki rysunek. Faktycznie ładnie mu to wychodzi, oczywiście jak na dziecko, które chyba nawet nie ma dwóch lat.
-I umiemy już rysować świnki. Trzeba narysować tylko pare kółek.

Dzieciaki zaczęły pokazywać mi jak rysuje się świnkę. Później Printy uczył nas wszystkich jak narysować pieska. Nagle naszczą lekcję przerwał mi głośny huk. Blueprint pobiegł od razu do kuchni, a ja za nim. To co tam zastałem lekko mnie rozśmieszyło. Bluberry siedział na podłodze, obok wywróconego krzesła i miał durszlak na głowie.

-Chciałem dosięgnąć do szafki, heh.- podałem mu rękę, żeby wstał.
-Może jednak ty potrzebujesz pomocy w kuchni, co?
-A co z dziećmi?
-Pomożemy!- krzyknął jeden z trojaczków i reszta stanęła za nim w rządku. Właśnie ukazało się wojskowe wychowanie, które stosuje Sansy.
-Faktycznie z taką pomocą uwiniemy się szybciutko i bez większych strat.

Dzieciaki starały się jak mogły. A ja tak szczerze byłem Berry'emu potrzebny jedynie do tego aby ściągać rzeczy z wyższych półek. Jestem okropny w gotowaniu, ale o wiele lepszy niż Ganz. Przynajmniej tak myślę, bo jeszcze nie zdażyło mi się przypalić wody w garnku. Ostatnim zadaniem jakie zostało mi powierzone było odcedzenie makaronu, a właściwie to trzymanie durszlaka nad zlewem.

-Przepraszam!- krzyknął Blueberry.
-Ale...co?
-Wylałem na ciebie wrzątek. Nie poczułeś?- był lekko skołowany.
-Hm?- faktycznie moja ręka była mokra. Ale... dlaczego nic nie czułem?- Dziwne.- powiedziałem na głos.
-Panie Dust.-Swifty(chyba) podał mi mój telefon.
-Halo?- zapytałem po odebraniu. Dzwonili z pracy.
~Dust. Na komendę. Już. - i się rozłączył.
-Muszę lecieć. Dzwonią z pracy.
-Do zobaczenia!- Blueberry mi pomachał, a później dzieci zaczęły go papugować.

"Los tak chciał" Undertale (Dustberry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz