19

304 31 28
                                    

- Chaaaarlie - przeciągnęłam jego imię oburzona, kiedy zatrzymał film.

- Moment, zaraz wracam - pokazał na dzwoniący telefon i wyszedł z pokoju.

Ułożyłam się wygodnie na jego łóżku i położyłam laptopa z boku. Myślałam o tym całym dniu i uważam, że spędziłam go miło. Pierw szkoła, a potem popołudnie z blondynem. Dochodziła godzina dwudziesta, więc prawdopodobnie jak skończymy oglądać, będę musiała iść do domu.
Westchnęłam i wyciągnęłam telefon.
Po pięciu, może dziesięciu minutach, chłopak wrócił do pokoju.

- Kto dzwonił?

- Ashley - wzruszył ramionami i położył się obok mnie.

- Ta Ashley?

- Ashley Cole.

- Po co dzwoniła?

- Chciała się spotkać na szybki numerek - wziął laptopa na kolana.

- Zgodziłeś się?

- Z jakiej racji? Nie po to wyciągam cię z domu, żeby teraz to zmarnować.

- Dzięki - położyłam się na boku i włączyłam film.

Zadowolona oglądałam, bawiąc się cukierkiem w ustach. W pewnym momencie przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Zaczął bawić się moimi włosami, a ja uśmiechałam się sama do siebie. Po godzinie film się skoczył, a ja byłam na granicy snu, a jawy. Charlie chyba to zauważył, bo odłożył laptopa i przykrył mnie kocem, znowu przytulając.

- Muszę wrócić do domu... - ziewnęłam.

- Do dwudziestej drugiej mamy czas.

- Tak, ale lepiej być wcześniej..Będę chciała się wykąpać i iść spać normalnie, a tak to pójdę spać późno, a jutro do szkoły.

- Zobaczymy się jutro?

- Jutro odpada.

- Dlaczego? - westchnął.

- Idę na miasto z Noah, Zackiem i Alex.

- Poważnie? Wolisz spędzać czas z nimi niż ze mną?

- To moi przyjaciele, chce z nimi spędzać czas - odsunęłam się.

- Musisz jutro?

- A co znowu mam skłamać, że idę z Alex? Raz na jakiś czas mogę, ale nie wykorzystuj tego, że ona mnie kryje.

- Dobra - przewrócił oczami i położył się oburzony.

- Charls...

- No co?

- Jesteś zły?

- Może.

- Ale po co? Przecież mamy jeszcze z pięćdziesiąt minut.

- Odjąć dziesięć na odwiezienie cię do domu.

- Pójdę na nogach.

- Kpisz sobie ze mnie? Nie będziesz wracać na nogach.

- Dobra, odwieziesz mnie.

- I bardzo dobrze.

Przewróciłam oczami i usiadłam na nim okrakiem. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej, a on westchnął.

- I jak ja mam być na ciebie zły co? - wsunął dłonie pod moją koszulkę.

- Oh zamknij się - nachyliłam się i złączyłam nasze usta.

Następnego dnia, tak jak zaplanowałam, byłam na mieście.
Siedziałam obok Noah w pizzerii, a Alex z Zackiem na przeciwko nas.
Byłam zmęczona tym dniem i marzyłam tylko o moim łóżku. Mimo wszystko starałam się nie odbiegać myślami za daleko i słuchać co mówią moi przyjaciele. W pewnym momencie Alex z blondynem udali się na zewnątrz. Wszystko było pod pretekstem duszności panującej w lokalu.

- Wszystko okej? - Noah spojrzał na mnie zmartwiony.

- Raczej tak, po prostu jestem trochę zmęczona.

- Zdajesz sobie sprawę, że wykorzystali nas do tego, żeby nie być sami? - zaśmiał się i rozsiadł wygodnie.

- Tak, ale dopóki nie będą razem, będziemy wykorzystywani - oparłam głowę na jego ramieniu i przytuliłam się, a on mnie objął.

- Dlaczego wczoraj nie przyszłaś? Liczyłem, że zobaczę moją ulubioną cheerleaderkę na trybunach.

- Przepraszam, coś mi wypadło.

- Następnym razem?

- Przyjdę.

- Cieszę się. Co wczoraj robiłaś?

- W sumie nic takiego, sprzątałam pokój, bo miałam wielki bałagan.

- Poważnie? Pokój mnie przebił?

- No wiesz...Jest szerszy i wygodny.

- Najwidoczniej ja też jestem, używasz mnie jako poduszki.

- Fakt - uśmiechnęłam się szeroko.

Po trzydziestu minutach kiedy tamta dwójka nie wróciła do środka, udaliśmy się do samochodu. Napisałam do mojej przyjaciółki, a ona tylko odpisała, że poszli się przejść. Przeprosiła, że czekaliśmy na nią i Zacka, a potem mnie olała.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na bruneta obok mnie, a on uśmiechnął się delikatnie. Odpalił samochód i włączył radio. Zaśmiałam się słysząc dziwną piosenkę, a on równie rozbawiony wygłupiał się.
W ten sposób odwiózł mnie do domu i wszedł ze mną do środka, gdzie jak się okazało był blondyn.

- Hej.

Przywitałam się z moim bratem, a chwilę potem zrobił to brunet obok mnie. Widziałam, że Charlie nie był zadowolony widząc go koło mnie.

- Gdzie Alex i Zack? - zapytał Williams.

- Właściwie byliśmy sami - zaśmiał się Naoh.

- Dobra, nie przeszkadzajcie sobie, my pójdziemy do mnie - pociągnęłam bruneta na górę.

Wpuściłam go do swojego królestwa, a on rozejrzał się. Usiadł na moim łóżku i patrzył na ścianę na przeciwko. Siedzieliśmy przez jakieś dwadzieścia minut rozmawiając na temat moich zdjęć na ścianie, a potem uznałam, że pójdę po picie na dół. Ledwo zeszłam ze schodów i zostałam przygnieciona do ściany.
Pisnęłam, a Charlie zirytowany patrzył na mnie.

- Co ma oznaczać teoretycznie sami co?

- No bo....Alex i Zack byli z nami, ale sobie poszli..

- Poszli sobie tak? A może mieliście być sami, bo on tak chciał co?

- Przestań, o co ci chodzi? - starałam się go odsunąć, ale nic to nie dało.

- Kręcisz z nim?

- Co ci wpadło do głowy co?

- Tak czy nie?

- Nie, zgupiałeś?

- Całe szczęście, bo jesteś tylko moja - położył dłoń na moim policzku i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.

___

797 słów

Czytasz = ★+ komentarz


If Walls Could Talk C.LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz