W poniedziałek William wrócił do domu i wydawało się, że wszystko już jest w porządku. Jednak ja wiedziałam, że to nie Camila go dręczyła. Działo się coś gorszego, a ja musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
Jednak jak miałam namówić mojego upartego brata do zdradzenia takiej rzeczy? Byłam pewna, że nie będzie chciał mnie martwić po całej akcji z Charliem. Westchnęłam cicho i założyłam jakiś t-shirt z szafy, a potem wcisnęłam się w szare leginsy. Musiałam posprzątać dom i szczerze miałam nadzieję, że to pomoże mi odepchnąć natrętne myśli. Zeszłam na dół i powoli zaczęłam od salonu włączając muzykę na youtube w telwizorze. Dwie godziny później dom ślnił czystością, a ja zmęczona położyłam się na kanapie. Słyszałam jak William po cichu schodzi do kuchni i szuka czegoś w lodówce, ale jasne było, że nic w niej nie znajdzie, bo była pusta.- Mógłbyś wybrać się na zakupy braciszku - powiedziałam nieco głośniej, żeby mnie usłyszał.
- Zamówimy pizze? - olał moje słowa, typowe.
- Jasne - przewróciłam oczami zmęczona, a on stanął przy futrynie i się o nią oparł.
- Jesteś zła o ten wyjazd?
- A powinnam? Jesteś pełnoletni i na swój sposób odpowiedzialny, rób co chcesz Will, ale chociaż zostawiaj wiadomość, że wyjeżdżasz.
- Ugh...Ja musiałem.
- Wiem, Camilla.
- Nie chodzi o nią - usiadł koło mnie i przeczesał palcami włosy, a ja zajęłam normalnie miejsce.
- Więc o co?
- Tylko.. Nie znienawidź mnie po tym..
- William, jesteś moim bratem, nie znienawidzę cię.
- Mama odcięła nas od kasy.
- Chyba sobie robi jaja..Jak tak można? Jesteśmy jej dziećmi do cholery jasnej!
- Posłuchaj Rose..Ona postawiła mi warunek dwa miesiące temu. Miałaś do niej wyjechać na stałe lub przestanie nam wysyłać pieniądze.
- Chyba sobie żartujesz, że podjąłeś za mnie decyzje!- wstałam zła.
- Nie chciałaś z nią mieszkać, ciągle to mówiłaś, myślałem, że dam jakoś radę, znalazłem dorywczą pracę, ale utrzymanie tak dużego domu nie jest proste...
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć! Sama powinnam zdecydować,chodźbym miała zostać, to powinna być moja decyzja!
- Charls z tobą rozmawiał sama mu mówiłaś, że nie chcesz z nią mieszkać.
- On o tym wiedział!?
- Tak, ale...
- Wiesz co? Sam sobie kurwa jedz tą pizze!- wkurzona poszłam do pokoju.
Szybko się przebrałam w dżinsy i zmieniłam bluzę na sweter. Nie zabierałam telefonu, miałam to gdzieś, że będą dzwonić.
Charlie
- Chyba sobie żartujesz!!- krzyknąłem wkurwiony na Williama.
- Dobra, może moje podejście było złe, bo nie chciałem, żeby wyjechała, ale skąd do cholery mogłem wiedzieć, że zniknie na cztery godziny i nie weźmie telefonu?!
Wiedziałem, że też się denerwował i, że martwił się o nią prawie tak bardzo jak ja. Mimo to moja złość rosła z każdą chwilą. Jak mógł pozwolić jej wyjść? No kurwa to jest irracjonale biorąc pod uwagę jak prawdopodobnie bardzo była wkurzona. Cholera gdzie ty jesteś maleńka?
- Chloe - zacząłem gdy nagle pojawił mi się w głowie ten pomysł.
- Prędzej byłaby u Alex.
- Nie, kurwa byłem u Alex i tam jej na sto procent nie ma, bo Alex pojechała do Zacka. Na pewno jest u Chloe.
- To na co czekamy?- wstał.
- O nie, ty zostajesz na dupie w domu - popchnąłem go z powrotem na kanapę.- Ja po nią pojadę, a ty siedź i czekaj.
Nie czekając na to, aż zacznie się sprzeczać, szybko założyłem buty i zarzuciłem kurtkę, po czym wyszedłem. Byłem w stanie kompletnie ją ochrzanić za to, że nie zabrała tego cholernego telefonu, ani nie powiedziała gdzie idzie. Byłem na nią tak cholernie zły, a z drugiej strony rozumiałem to, że wyszła.
Kilkanaście minut później stałem pod domem blondynki i zadzwoniłem dzwonkiem, jednak nikt mi nie otworzył. Nacisnąłem na klamkę, a ona pod wpływem siły ustąpiła. Bez ściągania butów i kurtki wszedłem do środka. Nic się nie zmieniło odkąd byłem tu ostatnim razem. Mimo to świadomość, że zaraz zobaczę dziewczynę, której złamałem serce, mojej pierwszej dziewczynie, była dziwna. Fakt widziałem ją kiedy byłem w tej pieprzonej galerii z Aną, ale to była chwila. Powoli wyszedłem po schodach i usłyszałem śmiech Marie. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że jest tutaj. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem obie dziewczyny z butelką wina w dłoni.- Cholera Marie..-westchnąłem widząc jeszcze jedną butelkę.
- Zdrajca!- krzyknęła rozpaczliwie.
- Chloe nie chce zabrzmieć chamsko bo to twój dom, a ja do niego wszedłem sobie sam, ale czy możesz zostawić nas na chwile samych?
- Jasne, tylko uważaj, to jej druga butelka i trochę za szybko się spiła - wyszła, a ja zabrałem butelkę wina Rose.
- Idź sobie, nie powiedziałeś mi, a doskonale wiedziałeś o wszystkim.
-Nie mogłem ci powiedzieć słońce.. Zresztą i tak nie chcesz tam lecieć, sama to mówiłaś - chciałem koło niej usiąść, ale to ona stanęła obok mnie i pewnym siebie głosem oznajmiła.
- Ale polecę i chodźby miało się palić i walić polecę do niej tak jak chciała.
CZYTASZ
If Walls Could Talk C.L
Fanfiction#1 w zakochanie #1 w bam #1 w rodzeństwo #1 w charlielenehan #1 w lenehan #1 w melody #1 w Anglia Rosemary była wesołą i kochaną dziewczyną dopóki śmierć nie odebrała jej taty. Po tamtym dniu, kiedy wspierał ją tylko brat, serce Rose stało się kami...